Reklama

"Najważniejsze jest dobro zespołu"

Zespół Therion zabłysnął na scenie metalowej na początku lat 90, grając death metal. Jednak od tamtej pory minęło sporo czasu, a Szwedzi diametralnie zmienili kierunek muzyczny, idąc w stronę symfonicznego metalu. Sami zawsze podkreślają, że chcą sprzeciwiać się trendom, wybierając to, co nieoczywiste.

Mimo, że od czasu ostatniej płyty minęły trzy lata, zespół nie pozwolił o sobie zapomnieć wydając dwa albumy koncertowe, entuzjastycznie przyjęte przez fanów. Pod koniec września ukazała się nowa studyjna płyta zatytułowana "Sitra Ahra". O tym wydawnictwie Kamili Skoczek z magazynu "Hard Rocker" opowiedział wokalista Thomas Vikstromm.

Jak wiadomo, w przeszłości zespół często zmieniał wokalistów. Jak zdefiniowałbyś swoje miejsce w Therion?

- Nie jestem tylko wokalistą. Współtworzyłem ten album, uczestniczyłem w produkcji, utwór tytułowy, czyli "Sitra Ahra" jest mojego autorstwa, także jak widzisz, moja pozycja w zespole jest dość znaczna. Tak też siebie postrzegam. Jestem w tym momencie tak samo częścią Therion jak Christopher, który go założył.

Reklama

Ostatnie dwa albumy Therion to płyty koncertowe, a ostatni studyjny krążek zespołu wyszedł w 2007 roku, więc dość dawno. Czego więc możemy się spodziewać po "Sitra Ahra"?

- Myślę, że w odróżnieniu od "Gothic Kabbalah", czyli naszego ostatniego albumu, "Sitra Ahra" idzie bardziej w stronę klasycznego oblicza Therion z czasów "Lemurii" i "Sirius B". Poza tym nowa płyta jest bardzo eksperymentalna, zwłaszcza pod względem instrumentalnym. Sięgnęliśmy po wiele nietypowych dla nas rozwiązań, więc ufam że efekt będzie wyjątkowy. Jak do tej pory, płyta była bardzo pozytywnie oceniana przez osoby które ją słyszały.

Zawsze podkreślaliście, że staracie się konsekwentnie iść obraną przez siebie drogą i nie zważać na innych. Co w twojej opinii czyni zespół wyjątkowym?

- Myślę, że trudno to zdefiniować. Jak wiadomo, wiele zespołów również wzbogaca swoją muzykę o orkiestrę, ale Therion ma to specyficzne brzmienie, dzięki któremu można nas od razu rozpoznać. Poza tym, także teksty utworów są wyjątkowe. Używamy w nich wielu języków, co czyni je bardzo charakterystycznymi. Kiedy Therion wydał "Theli", to było coś czego wcześniej w metalu nie było. Płyta była wówczas absolutnie unikatowa, zagrana nieco leniwie, co nadało jej wyjątkowego uroku. Co prawda, to działo się to długo przed moim pojawieniem się w zespole, ale i tak jestem z niej dumny.

Przed twoim przyjściem Christopher często powtarzał, że wokaliści w Therion nie są specjalnie istotni. Jak, zważywszy na ten fakt, udało ci się zdobyć taką pozycję w zespole?

- To jest raczej pytanie do Christophera (śmiech). Wcześniej brałem udział w wielu projektach, bardzo zróżnicowanych gatunkowo. Byłem związany ze sceną metalową, hard rockową, operową, a nawet musicalową, więc myślę, że po prostu łatwo się ze mną dogadać. Staram się być otwarty. W Therion zaczęło się od tego, że miałem być wokalistą podczas trasy koncertowej. Któregoś razu Christopher zaprosił mnie na obiad, podczas którego zapytał, czy nie miałbym ochoty zostać stałym członkiem zespołu. Zgodziłem się od razu.

Czyli odkąd dołączyłeś do zespołu praca nad nowymi utworami przebiegała bezkonfliktowo?

- Tak. Wiem, że w przeszłości były znaczne różnice zdań w zespole. Jednak teraz jesteśmy bardzo zgodni.

Jakie są twoje osobiste oczekiwania w stosunku do nowej płyty?

- Jestem pełen optymizmu. Jesienią czeka nas również trasa koncertowa, promująca płytę.

Jak przebiegało nagrywanie "Sitra Ahra"?

- Bardzo długo pracowaliśmy nad tą płytą. Cały proces był dość skomplikowany. Najpierw nagraliśmy pierwotne wersje utworów w studiu należącym do Christophera, w małej miejscowości koło Sztokholmu. Było tam strasznie zimno, więc niemal zamarzłem nagrywając tam wokale. To było bardzo heavymetalowa sesja nagraniowa (śmiech). Bawiliśmy się jednak przednio. Resztę nagrywaliśmy w słynnym studio Polar, z którego korzystały takie zespoły jak ABBA czy Scorpions. Tam dograliśmy uzupełniające wokale. Na płycie jest utwór o tytule "Children Of The Storm" do którego dograliśmy 20-osobowy chór dziecięcy.

Z kim jeszcze współpracowaliście podczas nagrywania płyty?

- To było naprawdę wiele osób. Jak już wspominałem, używamy nietypowych instrumentów, jak na przykład harmonijka ustna, na której zagrał jeden z muzyków współpracujących wcześniej z Frankiem Zappą. W nagrywaniu wspierała nas też sztokholmska orkiestra smyczkowa. Mieliśmy pewien problem ze znalezieniem gitarzysty, ale przypomniałem sobie o Christianie Vidalu, z którym grałem kiedyś w Argentynie. Postanowiliśmy zaryzykować i ściągnąć go do Szwecji. Okazało się, że jest właściwą osobą. Świetnie się sprawdził przy nagrywaniu płyty.

Przygotowania do nagrania "Sitra Ahra" trwały bardzo długo. Co was inspirowało podczas tworzenia tej płyty?

- Myślę, że ja i Christopher mamy bardzo podobny gust. I to nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale również w innych kwestiach. Miało to niemałe znaczenie przy tworzeniu muzyki, bo nasze inspiracje się z grubsza pokrywały. Mimo, że tworzymy metal, to oscylują one gdzie indziej, głównie w muzyce z lat 70. Wyraźnie słychać to zresztą na płycie.

Jakie to konkretnie inspiracje?

- Na przykład stare nagrania Alice Coopera, jak "Welcome To My Nightmare", Queen, i co może zaskakujące - ABBA, głównie pod względem brzmienia i niesamowitych melodii.

Czy fakt, że oczekiwania wobec nowej płyty są ogromne paraliżuje was, czy wręcz przeciwnie?

- Cóż, zespół jest zarówno bardzo szczęśliwy jak i pechowy. Muzycy często się zmieniają, ale nic nie możemy na to poradzić. Tak samo reagujemy na oczekiwania. Jedyne co możemy zrobić to nagrać jak najlepszą płytę. Poza tym nie mamy czasu by się tym przejmować. Przygotowujemy się do trasy koncertowej, promocji i to nas obecnie całkowicie pochłania.

Wspomniałeś o częstych zmianach w składzie zespołu. Jak to wpływa na ciągłość procesu twórczego zespołu?

- Oczywiście może go zaburzać. Jednak Therion tak funkcjonuje już wiele lat, i jak widać nie przeszkadza to w tworzeniu ciekawych, wręcz unikalnych rzeczy. Plusem jest na pewno fakt, że najważniejsze jest dobro zespołu a nie wybujałe ego jego członków. Myślę, że póki jest zaangażowanie i pasja, zmiany kadrowe nie wpływają na Therion negatywnie.

Osobiście wolisz pracę studyjną, czy koncertowanie?

- Jeśli miałbym wybierać, to zdecydowanie wybrałbym koncerty. Nie zmienia to faktu, że uwielbiam również nagrywać. Nic jednak nie może zastąpić kontaktu z żywą widownią i możliwości obserwowania jej żywiołowej reakcji.

Więcej w magazynie "Hard Rocker".

Hard Rocker
Dowiedz się więcej na temat: zespoły | dobro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy