Krzysztof "Jankes" Jankowski: W radiu mi najlepiej

Jest jednym z najpopularniejszych radiowców w Polsce. Czy miał chwile wątpliwości oraz co robiłby, gdyby musiał pracować w innym miejscu niż w radiu? Na te i inne pytania odpowiedział nam Krzysztof "Jankes" Jankowski.

Jest jednym z najpopularniejszych radiowców w Polsce. Czy miał chwile wątpliwości oraz co robiłby, gdyby musiał pracować w innym miejscu niż w radiu? Na te i inne pytania odpowiedział nam Krzysztof "Jankes" Jankowski.
Krzysztof "Jankes" Jankowski nie zamieniłby pracy radiowca na żadną inną /Piotr Fotek /Reporter

Interia: W ostatnich miesiącach mieszkańcy Poznania, Wrocławia i Trójmiasta rzucili ci kilka odważnych wyzwań, którym miałeś podołać. Podobała ci się ta inicjatywa. Myślisz nad kolejnymi edycjami akcji?

Jankes: - Rzeczywiście niedawno napinałem mięśnie w kilku miastach w ramach akcji "Jankes Wymiata". Ponownie moi słuchacze wykazali się kreatywnością, a ja starałem się temu sprostać. Między innymi byłem niańką, malarzem elewacji, tancerzem na rurze, trenerem, nauczycielem, wyprowadzaczem psów i mógłbym tak jeszcze długo. Po akcji śmiało mogłem odtrąbić - panie prezesie zgłaszam wykonanie zadania. Czy ciąg dalszy nastąpi? Pewnie tak. 

Które z wyzwań było dla ciebie najciekawsze, a które wydawało ci się nie do przejścia?

- Próbuję przypomnieć sobie czy coś odpuściłem? Nie, nie było takiej opcji. Jedynie ilość i czas mnie ograniczały. Wśród zadań, które wykonałem z szerokim uśmiechem, było śmiganie śmieciarką! Było posprzątane, a co najważniejsze - pojeżdżone na tzw. stopce. To stojące, honorowe miejsce z tyłu wozu, na którym przemieszcza się od punktu A do bliskiego punktu B. Przy rozłożonej stopce śmieciarka może rozpędzić do zaledwie kilku kilometrów. Taki teraz ze mnie "stopkowy specjalista". Byłem zachwycony, ponieważ tą przejażdżką spełniłem swoje marzenie z dzieciństwa.

Myślałeś kiedyś, aby spróbować kariery muzycznej, chociaż na chwilę?

- A to już inna bajka. Mam jeden muzyczny występ na koncie. Poszło o zakład. Finalnie musiałem zaśpiewać hit Margaret "Thank You Very Much" podczas telewizyjnej gali Eska Music Awards i to na żywo! Po występie zadzwoniła do mnie mama Tereska i powiedziała: "super Mały (tak mówią na mnie w domu), więcej tego nie rób". I to właśnie była ta chwila. 

Skoro jesteśmy przy karierach muzycznych i hitach. Jesteś prezenterem jednej z najpopularniejszych stacji radiowych w Polsce i na co dzień obcujesz z wieloma hitami. Czy dzięki swojej pracy byłbyś w stanie podać receptę na przebój, który podbije serca słuchaczy?

- Nie ma wzoru na hit. Nie zazdroszczę artystom w poruszaniu się po gustach słuchaczy. To trochę, jak z pieczeniem ciasta. Raz wychodzi, a innym razem jest zakalec. Całe szczęście nie brakuje w Polsce dobrych "cukierników". 

Spełniając wyzwania mogłeś sprawdzić się w innych rolach. Myślałeś kiedyś o zmianie zawodu i odejściu z radia?

- Proszę o inny zestaw pytań! Nie potrafię odpowiedzieć, a myśleć o zmianie bociana to już w ogóle. Co ja mógłbym robić? Serio, nie wiem. Choć z zawodu jestem elektrykiem, to w radiu mi najlepiej. Tutaj słuchacze rządzą i decydują, kiedy czas na zmiany. Oby ten seans trwał jak najdłużej. 

W trakcie swojej kariery zaliczyłeś też kilka epizodów telewizyjnych m.in. jako współprowadzący "Celebrity Splash". Jak pracowało ci się do tej pory przed kamerami?

- Kamera, akcja, jesteśmy! Występy w telewizji to pochodna radia i traktuję je jako skok w bok. Zawsze jest tak - ktoś dzwoni, proponuje i albo biorę, albo nie i tyle. Ja się nigdzie nie pcham. Romansowanie z telewizją jest pełne wizyjnych fajerwerków i ciekawych ludzi. Lubię to, choć nawet, gdy staram się "zabezpieczać", to i tak wizyjny stres często paraliżuje swobodę poruszania i myślenia. Łatwiej i swobodniej mi w radiu. 

Byłbyś w stanie na stałe zmienić telewizję na radio?

- Taka operacja mogłaby boleć, ale po rehabilitacji pewnie byłoby ok. 

Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy dzień w pracy, jako radiowiec?

- Kiedy to było? To jakieś 20 lat temu. Japierdziu, jak ten radiowy czas pędzi! Pierwszy raz zrobiłem to przed mikrofonem Radia Gorzów, podczas listy przebojów. W trakcie odbierałem telefony od słuchaczy, spisywałem głosy i odpowiedzi w konkursach. Na koniec mówiłem: jesteś zwycięzcą. Te występy trwały jakieś 30 sekund, a ja odpływałem radiowo i tak w sumie mam do dziś. 

Miałeś w trakcie swojej kariery chwile, że zastanawiałeś się, czy to co robisz ma jeszcze sens? Pojawiały się wątpliwości? 

- Kilka razy zapaliła mi się rezerwa, ale całe szczęście zawsze blisko była stacja paliw. Chwila zwątpienia mijała błyskawicznie. Tak to jest, jak robisz to co kochasz. Każdemu tego życzę uroczyście. 

Myślisz o realizacji siebie w jeszcze innych projektach? Masz jakieś pomysły, które chcesz zrealizować w bliższej lub nieco dalszej przyszłości?

- Pewnie masz na myśli moje "szubidubi" w: Projekt Klub 2. No tak, razem z Tomsonem z grupy Afromental już wkrótce będziemy szeroko pojętymi ogarniaczami kilku imprez w kraju (Kraków, Olsztyn, Wrocław, Toruń) razem z ludźmi, którzy poczęstowali odjechanymi pomysłami na imprezkę. Szykuje się wyśmienity balet. Zachowajcie czujność!


***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy