Julia Kamińska: Mam w sobie dużo odwagi, której zamierzam użyć [WYWIAD]

Julia Kamińska pracuje nad debiutanckim albumem /materiały prasowe /materiały prasowe

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych aktorek polskiego show-biznesu przygotowuje się do premiery debiutanckiego albumu i koncertu na Next Fest w Poznaniu. Muzycznie zadebiutowała w 2022 roku singlem "Żal mi", który zapowiadał EP-kę "Było minęło". Najnowsze utwory otwierają nowy rozdział w twórczości Julii. Od poprzednich piosenek różnią się w zasadzie wszystkim.

Damian Westfal, Interia: Jesteśmy przed premierą twojego debiutanckiego albumu długogrającego. Jak, jako aktorka, odnajdujesz się w muzyce?

Julia Kamińska: - Tak się złożyło, że wyjątkowo nie robię pięćdziesięciu rzeczy naraz. I jest to dosyć nowe w moim życiu, nawet czasem pojawia się pytanie w głowie: "Jak to... że ja nie jeżdżę na plan filmowy?".

Jeździsz za to teraz na plany teledyskowe!

- Tak i to jest bardzo intensywne zajęcie. Praca nad albumem - pierwszy raz robię coś zupełnie autorskiego, mojego - wymaga wielu pokładów energii. To jest moje, to jestem ja, w odsłonie, której nawet ja sama się nie spodziewałam. Zauważam duże zaskoczenie ze strony publiczności i chyba dobrze mi z tym.

Reklama

Pokazujesz nam absolutnie inną wersję siebie. Taką, której nie znaliśmy wcześniej.

- Cieszę się, że mam tę wolność i teraz czuję, że bardzo mi było jej potrzeba. Oczywiście jest to obciążające, bo album wydaję na własną rękę, więc wszystkie koszty są na moich barkach, ale z drugiej strony myślę sobie: "W tyle rzeczy zainwestowałam w życiu, w tylu ludzi też, a teraz może w końcu pora zainwestować w siebie, w swoją twórczość". I to jest coś zupełnie nowego w moim życiu.

Doszłaś do takiego momentu w swoim życiu, że musiałaś je przewartościować? 

- Tak i to jest zupełnie nowa jakość. Ja się specjalizowałam do tej pory w multitaskingu i po tym przewartościowaniu, osiągnięciu pewnego wieku i pewnych rzeczy stwierdziłam, że ten multitasking wcale nie robi mi dobrze. Chciałabym już skupiać się na jednej rzeczy naraz i chciałabym coś zrobić tak, jak sobie to wymarzyłam, naprawdę dobrze, a nie pędząc z wywieszonym jęzorem, zastanawiając się, czy będę miała siłę, żeby wstać rano z łóżka i to jeszcze pod czyjeś dyktando. Ja już tego nie chcę. I tak - tworzenie i wydawanie muzyki jest super obciążające i zobaczymy, jakie decyzje podejmę, jak przyjdzie czas na koncerty, a ja dostanę fajną propozycję aktorską (śmiech). 

Tak czy siak to podejście jest czymś kompletnie nowym. W momencie, kiedy pisałam każdy kolejny tekst na płytę myślałam, że to jest już koniec, że już więcej nic nie napiszę i że po prostu opublikuję kilka singli i to tyle. A potem okazało się, że za każdym razem coś nowego mnie zainspirowało, nowe pomysły wpadały do głowy, jakieś wydarzenia z przeszłości do mnie wracały i musiałam to wysublimować, wyrzucić z siebie, zamknąć, przepracować i nagle się okazało, że mam wystarczająco dużo materiału na pełnowymiarowy album i że można za tym pójść i teraz mam tego efekt... Idzie album, idą za tym festiwale i jestem bardzo podekscytowana.

Kazałaś trochę na siebie czekać. Co musiało się wydarzyć, abyśmy poznali Julię jako wokalistkę?

- Muzyka zawsze gdzieś krążyła wokół mojego życia zawodowego, ale nie myślałam, że będę to robić na pełen etat. To się stało samo, po prostu doszłam do takiego momentu, kiedy zaczęłam bardzo dużo pisać. Nie tylko piosenki, ale także opowiadania, serial, mam rozgrzebany film krótkometrażowy - pomysłów miałam tyle, że nie dało się nie pisać.

I gdzie był taki zapalnik do działania?

- To, co się u mnie dzieje: doświadczenia, emocje... po prostu życie (śmiech). To, co teraz wychodzi ze mnie to jest wyraz głębokiej potrzeby samorealizacji i nie, nie jest to robione z myślą o tym, że mam jakiś konkretny target, to jest zupełnie niezależny projekt. Nie robię tego po to, aby zagrało to jakieś ogólnopolskie radio. Robię to po to, by ewentualnie ktoś, kto miał podobne przeżycia, pomyślał: "Ja to rozumiem". I to jest największa nagroda dla mnie. Piszą do mnie ludzie, po "Granicy", że "pewnie nie wszyscy zrozumieją, ale ja rozumiem". Albo po wypuszczeniu "Dobrze się mamy MSNR" niektórzy są obrażeni i wzburzeni, ale ci, którzy zrozumieli przekaz, śmieją się. Albo mówią, że: "Ja robiłam za 'mamę’ takiego typa" albo "A ja jestem 'mamą' takiego typa... i chyba już nie chcę być". I to jest dla mnie najbardziej wzruszające i dla takiej publiczności tworzę, dla ludzi po przejściach, którzy nie chcą godzić się rzeczy, na które godzili się latami.

Czyli to są piosenki, które nie do końca mają być ładne?

- Ta, która wyjdzie już niedługo, jest bardzo ładną piosenką. Będą dwie piosenki na tej płycie z tekstem nie moim, tylko Jany Karpienko, która jest fantastyczną literatką. Kiedyś przeczytałam jej opowiadanie "Raz-dwa-trzy. Walc albo mantra" i ono długo ze mną zostało. W pewnym momencie poczułam, że to by pasowało do mojego albumu, poprosiłam Janę o zgodę na edycję, taki skrót. Dzisiaj mogę tylko podziękować, że mogłam skorzystać z prac Jany i dać tej płycie również nieco łagodniejsze treści. Myślę, że dzięki nim będzie o wiele bogatsza. Więc te piosenki, które ja pisałam, nie są ładne (śmiech), a te dwie piosenki, które napisała Jana są bardzo delikatne, liryczne. 

Może warto wprowadzić więcej różnorodności na polską scenę muzyczną?

- Polska scena wydaje mi się bardzo różnorodna. Bardziej bałabym się o moją płytę. Kiedy pisałam swoje piosenki, kierowałam się głównie moją długo tłamszoną złością, którą dopiero od niedawna nauczyłam się odczuwać i wyrażać. Kiedy przesłuchuję sobie te moje utwory i zastanawiam się nad ewentualnymi zmianami, jakimiś ostatnimi szlifami, to potem, żeby się z tego mojego mroku wydobyć, puszczam sobie piosenki innych twórców, takie pozytywne, jasne, dające nadzieję. I wydaje mi się, że piosenki opierające się na tekstach Jany będą właśnie takim wentylem na tej płycie. Wentylem dla kogoś, kto poczuje zmęczenie mrocznymi treściami i będzie chciał odetchnąć.

Mroczne treści? Widzę ciebie, jako uśmiechniętą kobietę, która osiągnęła w swoim życiu już bardzo wiele...

- Osiągnięcia zawsze wiążą się z jakimś bagażem. A teraz wyrzucam te bagaże, które się kumulowały we mnie przez ostatnie 36 lat. Każdy z nas ma sumę doświadczeń, ja miałam ich w swoim życiu bardzo dużo, bardzo dużo pracowałam w warunkach dosyć mocno stresogennych, byłam w kilku związkach. Miałam drogę dosyć nietypową, trzeba było walczyć o swoje i teraz powoli wychodzę z tego trybu ciągłej walki. Chyba właśnie zamykam etap walki tym albumem, przerabiam traumy.

Bałaś się odbioru?

- Na maksa się bałam, ale też bardzo chciałam to zrobić. Nawet nie, że chciałam - ja musiałam to zrobić. Czasami przychodzi taki moment w życiu osoby, która coś tam sobie czasem tworzy, że musi coś napisać i nie ma innej opcji. Wydaje mi się, że w głowie i sercu przekroczyłam jakąś granicę - i to chyba po napisaniu "Granicy" właśnie - już wiedziałam, że to nagram i wydam, i że to jest nie do powstrzymania. Nie robię tego po to, żeby ktoś miał jakąś opinię, robię to dla siebie, wreszcie sama, wreszcie tak jak czuję. Oczywiście super, jeśli się to komuś podoba, wtedy się cieszę, ale jeśli się nie podoba, luz.

Trochę już zdradziłaś odnośnie nadchodzącego albumu. Czego jeszcze możemy się spodziewać? Zaprosiłaś kogoś do duetu?

- Przy tak bardzo osobistym i cennym przedsięwzięciu maksimum na jakie mogłam sobie pozwolić, to dołączyć dwa teksty, które nie są moje, choć bardzo mi bliskie. Nie wiem, czy będę więcej mogła wydać taki album, dlatego cieszę się, że jest tak bardzo 'mój'. Powstał pod wpływem bardzo silnych emocji, a ja już nie chcę nigdy takich emocji przeżywać. Mam nadzieję, że tak już nie będzie.

Nadchodzi festiwalowy czas. Pojawisz się na Next Fest w Poznaniu. Cieszysz się? 

- Bardzo! Planuję teraz, jak ma to wyglądać, co będę mówić pomiędzy piosenkami, które utwory zagramy. To nie jest jedyny festiwal z moim udziałem, ale nic więcej na ten moment jeszcze nie mogę powiedzieć! To takie emocje! Zazwyczaj to ja byłam osobą, która jeździła na festiwale - na przykład bardzo lubię Olsztyn Green Festival - i było cudownie być tam i czekać na swoich ulubionych artystów. Jak myślę, że to ja teraz będę stałą na takiej wakacyjnej scenie to... się boję (śmiech).

Doświadczenie aktorskie pomaga w muzyce?

- Jedno na drugie bardzo wpływa. Doświadczenie bycia na scenie teatralnej oczywiście pomoże mi na scenie muzycznej, bo scena sama w sobie mnie nie przeraża, jednak to jest coś innego. Bo kiedy występowałam w musicalu, śpiewałam jako postać, a teraz to jestem ja. Spora część treści jest bardzo osobista i najbardziej przeraża mnie to, że... ja to jestem ja. Nie mam tutaj za czym się schować, za żadną wykreowaną postacią czy maską. Teoretycznie mogłabym, jednak nie chcę, bo wydaje mi się, że siłą tego albumu jest to, że to jest tak bardzo moje i na pierwszy rzut oka niepasujące do miłej dziewczyny z telenoweli.  

Odrywasz się od swojej przeszłości zawodowej?

- Stałam się rozpoznawalna, jak miałam 21 lat i nie wiedziałam nic, byłam kompletnie nieświadoma i to było i dobre, i niedobre. Dziś uważam, że czasem lepiej jest nie być świadomym tego, co się dzieje dookoła. Trafiłam do szufladki, co mi pomogło, ale też ograniczyło. Nie wiem, czy kiedykolwiek  będę grać role, które naprawdę chciałabym grać. Ale mogę tworzyć treści, które czuję, śpiewać, jak chcę i o czym chcę, zarządzać dowolnie swoją energią i wreszcie nie czuć się upupiona. Olewać oczekiwania, że mam być jakaś, na przykład miła, łagodna, kulturalna, nieprzeklinająca, grzeczna, skromna. Bardzo dużo odwagi daje mi vibe, który od jakiegoś czasu utrzymuje się w naszym społeczeństwie - takiego wyłamywania się, wyzwolenia, walki. 

Mamy fantastyczne artystki, które są odważne, które nie boją się mówić tego, co myślą, nie boją się tupać, krzyczeć i kląć. Czerpię też odwagę z książek, seriali i podcastów. Jest taki świetny podcast "Herstorie". Przesłuchałem sobie wszystkie odcinki, niektóre kilka razy. Słuchanie o kobietach, które w o wiele trudniejszych czasach i warunkach miały odwagę robić coś po swojemu, to dało mi mnóstwo siły. Mogę wyrażać siebie w taki sposób, w jaki chcę, a nie w taki, jak widzą mnie inni. Nie muszę się bać tego, jak mnie ktoś odbierze, co mnie to obchodzi, co sobie ktoś pomyśli? Dziś boję się bardziej tego, że sama sobie narzucę jakieś ograniczenie. Jak miałabym tworzyć niezależnie, jeśli ze strachu sabotowałabym odważne pomysły? Chcę już zawsze czuć, że jestem sobą, a nie jakąś postacią i mogę robić to, co chcę. Mam w sobie dużo nowej odwagi, której zamierzam użyć. 

Zatem życzę dużo odwagi, abyś spełniała te rzeczy, na których tobie zależy.

- Ten album jest właśnie jedną z tych rzeczy. Gdybym tego nie zrobiła to bym była nieszczęśliwa i nieprawdziwa. A prawda jest czymś, co bardzo cenię. Prawda i szczerość - to dla mnie ważne rzeczy, w twórczości i w życiu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Julia Kamińska | wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy