Reklama

"Realizować własne ambicje"

Wampiry z grupy Cradle Of Filth zawsze lubiły zaskakiwać i szokować. Basista David Pybus, który oficjalnie od marca 2002 roku jest jej członkiem, przywitał się poprawnym Dzień dobry, a pod koniec rozmowy z Lesławem Dutkowskim udowodnił, że to nie wszystko, co umie powiedzieć po polsku. Głównym powodem rozmowy z muzykiem nie była oczywiście jego znajomość polskiego, lecz nowa płyta Cradle Of Filth "Damnation And A Day", a pierwsza nagrana przez zespół dla wytwórni Sony Music. Przed jej premierą nadarzyła się okazja, aby zapytać Dave'a o nowe nagrania, współpracę z wielkim koncernem oraz kilka innych interesujących rzeczy. Jak się okazało, basista miał w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę i od niej zaczęła się rozmowa. Przepraszam za małe spóźnienie, ale właśnie siedzimy i ćwiczymy przed nagraniem.

Przed nagraniem czego? Przecież płyta "Damnation And A Day" jest już gotowa!

Przygotowujemy specjalną edycję albumu, która ukaże się za jakieś sześć miesięcy.

No to teraz powiedz mi, ile piosenek zamierzacie nagrać na tę specjalną edycję?

Oprócz 17. znanych z płyty, będą tam cztery nowe kawałki plus cztery covery.

Podejrzewam, że jednym z coverów będzie "Devil Woman" Cliffa Richarda"?

Tak. (śmiech)Znasz Cliffa Richarda?

Tak, słyszałem o nim.

To wiesz, że on jest nawróconym chrześcijaninem. I tu jest właśnie ironia. Cradle Of Filth nagrywa piosenkę Cliffa Richarda, która na dodatek nosi tytuł "Devil Woman".

Reklama

A te trzy pozostałe przeróbki?

Jedna to "Mr. Crowley" Ozzy'ego Osbourne'a, jeden stary kawałek Bathory, z jego czasów przed tymi epickimi płytami. Nie pamiętam tytułu. I jest jeszcze utwór Samhain "Halloween II", w którym wszyscy będziemy starali się śpiewać.

Czyli tej specjalnej edycji możemy się spodziewać za mniej więcej pół roku?

Tak byśmy chcieli, ale sam wiesz, jak to jest. Prawdopodobnie ukaże się ona na święta Bożego Narodzenia. (śmiech) Wszystko zależy od tego, kiedy skończymy prace nad nią. Niebawem zaczynamy przecież trasę koncertową. Po niej wrócimy do domu i zakończymy pracę nad edycją specjalną.

Mam rozumieć, że teraz siedzicie w Parkgate Studios i przygotowujecie się do nagrań?

Nie, nie w Parkgate. Tam już wszystko zrobiliśmy. Jesteśmy w takim studiu, w którym próbujemy te kawałki. Poza tym musisz wiedzieć, że Parkgate jest drogim studiem.

Drogim? Jest coś drogiego dla Cradle Of Filth?

(śmiech) Tylko alkohol. Nie jest tu tak tani, jak w Polsce.

Naprawdę alkohol jest tak drogi w Anglii?

No, może nie jest tak tragicznie, jak w Szwecji. U was za piwo płaci się mnie więcej pięć, sześć złotych. W Anglii musiałbyś zapłacić za piwo mniej więcej 25 złotych.

Skoro już napomknąłeś o trasie, to zmienię trochę kolejność pytań. Wiem, że zaczynacie we Francji, w Lyonie. Jest może zaplanowany jakiś koncert w Polsce?

Nie, niestety nie ma. W zasadzie trasa zaczęła się od koncertów w Sankt Petersburgu i Moskwie, ale polecieliśmy tam tylko zagrać koncerty i wróciliśmy samolotem do domu. Na liście nie ma koncertu w Polsce i nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak jest. Myśleliśmy o tym, aby zagrać na Metalmanii.

Odbędzie się 5 kwietnia.

Tak, wiem. I tu był problem. Nie możemy się wtedy pojawić w Polsce. Wówczas jesteśmy jeszcze w trasie. Anathema gra wtedy u was.

Jesteś bardzo dobrze poinformowany.

Wiesz, grałem w końcu w tym zespole kilka lat. (śmiech)

Oczywiście, tylko chodzi mi o to, że sama informacja o Metalmanii jest bardzo świeża, sprzed zaledwie kilku dni.

Spotkałem niedawno klawiszowca Anathemy i powiedział mi, że w kwietniu grają u was. Trudno mi powiedzieć, kiedy się u was pojawimy. Z tego, co mi wiadomo, mieliśmy u was zagrać w ramach trasy "Tattoo The Planet", ale koncert został odwołany z powodu 11 września w USA. Wasz promotor to zrobił. Wiem to wszystko, bo miałem dziewczynę Polkę.

Serio?

Tak. Miałem. Niestety, niedawno nasz związek się zakończył.

Cóż, przykro mi, ale może znajdziesz sobie kolejną polską dziewczynę?

(śmiech) One wszystkie są bardzo piękne, tak więc byłoby w czym wybierać.

W moim mieście jest cała masa dziewczyn, które paradują w koszulkach Cradle Of Filth, tak więc miałbyś dość łatwe zadanie.

Słuchaj, za każdym razem, kiedy u was byłem i mówiłem, że jestem Dave z Cradle Of Filth, żadna nie chciała mi uwierzyć. Pytały tylko: To co robisz sam w Polsce?. (śmiech) Najczęściej zatrzymywałem się w Bydgoszczy. Tam też jest sporo fanów Cradle Of Filth, ale oni nigdy nie chcieli uwierzyć, że ja to naprawdę ja.

Gdybyś wybierał się do Krakowa, to daj znać. Będę świadczył, że naprawdę jesteś tym Davem z Cradle Of Filth.

(śmiech) Problem polega na tym, że na co dzień nie chodzę ubrany w te skórzane ciuchy i oczywiście nie noszę makijażu. Na co dzień noszę okulary i wyglądam niczym zwyczajny obywatel.

Następne pytanie już jest poważne. Powiedz mi, czy macie już następcę Giana Pyresa?

Niestety nie, więc jeśli znasz jakiegoś gitarzystę, daj znać. (śmiech) Mamy muzyka sesyjnego, który został przesłuchany i zna już materiał. On pojedzie z nami na trasę koncertową. Jednak nie jest on pełnoprawnym następcą Giana. Jeżeli pod koniec roku okaże się, że jest w porządku i wypadł dobrze, być może zatrzymamy go zespole. Na razie mówimy, że to jest tylko muzyk sesyjny, który będzie nam pomagał.

Dobrze nam się pracuje w piątkę. Mamy tyle pomysłów, że nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić. Już w tej chwili narodziło się sporo zupełnie nowego materiału. A tak przy okazji, masz już "Damnation And A Day"?

Tak mam i muszę ci powiedzieć, że płyta przypomina mi w równym stopniu ścieżkę dźwiękową, co album blackmetalowy. Zgodzisz się chyba ze mną?

Pewnie, że się zgodzę. Ta płyta jest pod tym względem wielka. Nie lubię używać określenia epicka. Zawsze w zespole robiliśmy sobie jaja z tego słowa. Podoba ci się płyta?

Jest dobra, a partie orkiestrowe są naprawdę wspaniałe.

Nie dziwi mnie, że tak mówisz, bo w końcu nagrywaliśmy z prawdziwą orkiestrą i dlatego to brzmi tak pięknie. Jestem bardzo dumny, że mogliśmy to zrobić.

Opowiedz mi, jak wam się pracowało z prawdziwą orkiestrą i prawdziwym chórem. O ile wiem, zdarzyło się to po raz pierwszy w historii Cradle Of Filth?

Tak, pierwszy raz. Wiesz co ci powiem? Wielu fanów zadaje nam pytania o Sony, mówi, że się sprzedaliśmy i tym podobne bzdury. To wszystko nieprawda. Powodem, dla którego podpisaliśmy tę umowę, jest chęć zrealizowania własnych ambicji, właśnie takich, jak prawdziwa orkiestra, prawdziwy chór, jeszcze lepsza produkcja. Ta płyta jest dowodem na to, że wykonaliśmy dobry ruch.

Skoro już słyszałeś płytę, możesz powiedzieć to ludziom w twoim kraju, że nie mają się czego obawiać. To najmocniejsza płyta, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy i pourywa wszystkim łby. Wszyscy chyba myśleli, że nagramy płytę pop albo coś w tym stylu. Sam powiedziałeś, że słyszałeś płytę i pewnie znasz też starsze. Czy "Damnation And A Day" brzmi dla ciebie jak płyta Cradle Of Filth?

Bez dwóch zdań.

Jeśli posłuchasz kawałka "An Enemy Led The Tempest", to dojdziesz do wniosku, że to jakiś piep**ony death metal. (śmiech) No widzisz, nie było się czego bać. Nie ma tu żadnego popowego gó*na. A co do pracy z orkiestrą, to była ona właśnie realizacją własnych ambicji. Niesamowita rzecz, wspaniała.

Dave, tym razem produkowaliście płytę wraz z Dougiem Cookiem, a miksy powierzyliście Scrap 60 Productions, pod którą to nazwą ukrywa się Rob Caggiano, gitarzysta Anthrax. Dlaczego właśnie taki wybór?

W sumie to nie wiem, dlaczego. Ludzie z Sony dali nam listę producentów, spośród których mogliśmy wybierać. Doug był w sumie zaangażowany w prace zespołu przez ostatnich kilka lat. W tym czasie stał się naszym przyjacielem, kimś, na kim z pewnością można polegać. On był więc naszym pierwszym i najbardziej oczywistym wyborem jeśli chodzi o nagrania. Wyszło na to, że będzie też zaangażowany w produkcję, bo nie mogliśmy znaleźć nikogo innego. Sądzę, że nikt inny nie chciał z nami pracować. (śmiech)

Boją się was?

Nie mam pojęcia. Możesz sobie jednak wyobrazić, jak ciężko jest zmiksować taki album, jak "Damnation And A Day", który jest niczym chaos. Słychać tu przecież koło setki instrumentów. Nie sądzę, aby ktoś taki, jak Rick Rubin czy Andy Wallace, zrobił dobrą robotę, bo oni chyba nie rozumieją takiej muzyki. Chyba chcieliby to nagrać możliwie najszybciej, a potem powiedzieliby: OK., a teraz nam zapłaćcie. Potrzebowaliśmy kogoś, kto będzie czuł tę samą pasję.

Rob Caggiano jest gitarzystą Anthrax, a co najważniejsze, on lubi Cradle Of Filth. Zależy mu na tym, co się dzieje z materiałem na płytę. Zależy mu na tym, aby nasz zespół był jeszcze większy. On też chciał produkować płytę. Naprawdę niesamowicie mu zależało na jakości "Damnation And A Day". Wykonał kapitalną pracę i kochamy go za to, co zrobił dla nas. Jemu zresztą też podoba się efekt końcowy.

Nam zależało właśnie na takich ludziach, którym zależy, którzy rozumieją, o co w tym wszystkim chodzi i co może się stać z tą muzyką. Powiem w ten sposób - Andy Wallace jest chyba najlepszym producentem, jakiego można sobie wymarzyć. Jednak on chyba ma gdzieś to, co robi Cradle Of Filth. Jemu zależy głównie na tym, aby dostać swoją działkę finansową za produkcję. Dlatego też nie dostał u nas pracy.

Zaskakujące dla mnie było to, że Rob Caggiano jest bardzo młodym gościem, a powierzyliście mu tak odpowiedzialne zadanie.

No tak. On ma dopiero 27 lat.

Dave, zwykle, kiedy Cradle Of Filth nagrywa nową płytę, do studia wpadają jacyś goście. Jak to było tym razem?

W zasadzie nie było żadnych znaczących gości. Była tylko dziewczyna i ten starszy pan, który czytał fragmenty tekstów. I to wszystko. Chcieliśmy, aby kilka osób zaśpiewało na "Damnation And A Day". Mieliśmy na przykład napisaną partię wokalną dla Glenna Danziga, ale on był na trasie.

Zagrał między innymi w Polsce.

Wiem, bo moja była dziewczyna była na tym koncercie. Grał też jeden koncert w Londynie, ale nie mogłem pójść, bo byłem zajęty. Miałem szczęście poznać kiedyś go osobiście.

I jaki on jest w bezpośrednim kontakcie?

Powiedziałbym, że dość trudny. Poza tym on nie wiedział, kim jestem i niespecjalnie chciał ze mną rozmawiać. Gdyby wiedział kim jesteśmy, pewnie by chciał gadać całą noc. (śmiech)

Chcesz powiedzieć, że był arogancki?

Może nie arogancki. My też potrafimy być aroganccy, jak trzeba. On jest fanem Cradle Of Filth, ale w czasie kiedy go spotkałem, jeszcze nie byłem w Cradle Of Filth, tylko w Anathemie. Nie znał nas i nie za bardzo chciał z nami gadać. Jestem pewien, że jeśli będziemy grać z Cradle Of Filth koncert w Los Angeles, on się pojawi. Wtedy ja mu powiem: Fuck Off. (śmiech)

Wspomniałeś starszego pana, który był w studiu i czytał teksty. Szczerze powiem, że dałem się nabrać, bo myślałem, że to zostało wzięte z jakiegoś starego filmu.

Naprawdę tak myślałeś? To znakomicie. Taki właśnie mieliśmy zamiar. Zależało nam, aby to przypominało jakieś stare nagranie Aleistera Crowley'a albo coś w tym stylu. Zatrudniliśmy tego gościa, a on z marszu to nagrał profesjonalnie. Powiedzieliśmy sobie: Cholera, to naprawdę brzmi, jakbyśmy mieli na płycie Crowley'a. (śmiech)

Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście. Ten facet przebywał z nami w sumie może godzinę. Przyszedł, przeczytał tekst, wypił herbatkę, nagrał wszystko jak trzeba i zwyczajnie sobie poszedł. Nie chciał piwa, nie chciał pogadać. Po prostu sobie poszedł. Zresztą on jest zawodowym aktorem, więc dla niego coś takiego to było zwykłe rzemiosło. Poza tym miał doskonały głos do czegoś takiego. Wspaniale to zrobił.

Kolejna niespodzianka dla mnie w przypadku "Damnation And A Day" to okładka. Tym razem nie ma na niej ani jednej kobiety. Co się stało?

(śmiech) No tak. To nietypowa płyta Cradle Of Filth, bo nie ma cycków na okładce. Jest tylko goły facet.

Z sylwetki ten gość przypomina mi Daniego.

Tak myślisz? Nie wiem, może masz rację. Choć nie sądzę, chyba jest zbyt wielki jak na Daniego. (śmiech) Cholera, mogę mieć przez to kłopoty. (śmiech) Ta okładka to taki dowód naszej przekory. Ludzie zawsze nam powtarzają, że mamy gołe laski na okładkach i tak dalej. Teraz możemy mówić: Widzicie, tym razem na okładce jest goły gość. Może pomyślą, że staliśmy się gejami. (śmiech)

Dani powiedział przed kilkoma laty, w wywiadzie dla nas przed koncertem w Krakowie, że Cradle Of Filth jeszcze nie nagrał doskonałej płyty. Co w takim razie mówi na temat "Damnation And A Day"? Jest doskonała, czy też jest jeszcze coś więcej do osiągnięcia?

Dla mnie ta płyta jest doskonała. Wydaje mi się jednak, że dla Daniego taka nie jest. On jest perfekcjonistą do bólu. Tydzień temu słuchał ostatecznej wersji płyty i narzekał, że coś tam jest nie w porządku. Jakieś drobne fragmenty mu się nie podobały. On nigdy nie będzie zadowolony. Co chwila chciałby coś zmieniać. Musimy mu mówić: Nie możesz już nic więcej zmieniać, bo jak tak dalej pójdzie, płyta w ogóle się nie ukaże.

Dla mnie ta płyta jest naprawdę dobra. Może nie doskonała, jak powiedziałem wcześniej. Sądzę, że za sześć miesięcy każdy z nas będzie mógł ci udzielić wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie.

Wspomniałeś o nowych piosenkach, które znajdą się na limitowanej edycji płyty. Czy można powiedzieć, że są one w stylu kompozycji, które trafiły na normalną wersję płyty?

Kiedy postanowiliśmy, że będziemy nagrywać materiał na limitowaną edycję albumu, doszliśmy do wniosku, że trochę poeksperymentujemy. Spróbujemy czegoś nowego i zobaczymy, czy to spodoba się fanom. Kawałki będą trochę wolniejsze, zastosujemy inne brzmienia klawiszy, będzie bardziej atmosferycznie i gotycko. Nie chcieliśmy, aby te kawałki były tak brutalne, jak materiał z płyty. Dla nas to naprawdę duży eksperyment. Mamy tak dużo pomysłów, że głupio byłoby przez cały czas podtrzymywać wizerunek brutalnego zespołu z wizerunkiem niczym z horrorów.

Limitowana edycja będzie taką sondą dla fanów. Sądzę jednak, że powinni polubić nowe kawałki. Są bardzo klimatyczne. Brzmienie jest inne, nie będzie orkiestry tylko klawisze, które będą przypominać to, co komponuje na przykład John Carpenter. Inny klimat, ale wciąż bardzo chwytliwy.

Nie mogę się w takim razie doczekać, kiedy usłyszę tę specjalną edycję.

Najpierw ją nagrajmy. (śmiech) To będzie koszmar, szczerze mówiąc. Gdy jesteśmy w trasie, jesteśmy niesamowicie zajęci.

Coż, taka jest cena popularności.

Ja powiedziałbym, że to jest nagroda. Cały rok pochłonęło nam nagranie płyty, udzielanie wywiadów, granie koncertów, a teraz mogę się naprawdę bardzo cieszyć z tego, że płyta jest już gotowa. No i niebawem w telewizji mają pokazać nasz teledysk.

O teledysk do "Babalon AD (So Glad For The Madness)" muszę cię zapytać. Wiem, że sami wycięliście pewne ostre fragmenty klipu. To powiedz mi teraz, co tam takiego było?

Wiesz zapewne, że historia w klipie oparta jest na książce Markiza De Sade "120 dni Sodomy". Możesz sobie chyba wyobrazić, jakie mogą być odniesienia. Jest też włoski film pod takim tytułem. Widziałeś go?

Tak. Passolini go wyreżyserował.

Dokładnie. Obrzydliwy film z kilkoma strasznymi scenami. Nie chciałbym go już więcej oglądać. Ale jesteś na pewno sobie w stanie wyobrazić, co można z tego zaczerpnąć. Teledysk jest dla MTV, więc oczywiście nie mogło być żadnej ekstremy. Nie ma krwi, jedzenia gó*na, zabijania ludzi, posuwania dzieci. Nic z tych rzeczy. W klipie są tylko sugestie. Pewne sceny sugerują widzowi, co się stanie dalej. Oczywiście musieliśmy pozbyć się niektórych z tych sugestii, bo inaczej nigdzie nie pokazaliby tego teledysku. (śmiech).

To w takim razie powiedz mi, kiedy i gdzie będzie można zobaczyć pełną wersję teledysku?

Wydaje mi się, że usunęliśmy tak niewiele, iż nie będzie czegoś takiego, jak pełna wersja, wersja reżyserska, czy coś w tym stylu. Nie ma nic przypominającego horrory, w których ciągle ktoś ginie. To, co zobaczysz, będzie jedyną istniejącą wersją. Czegoś takiego, jak jakaś sekretna wersja, po prostu nie będzie. (śmiech)

Dave, Cradle Of Filth jest z pewnością największym zespołem, określanym jako blackmetalowy, który nagrywa dla wielkiej wytwórni płytowej. Drugim, który przychodzi mi na myśl, jest norweski Satyricon. Jak wygląda z twojej perspektywy współpraca z Sony Music? Zdajecie sobie na pewno sprawę, że dla Sony jesteście tylko jednym z artystów i to na pewno nie najważniejszym.

Jeżeli kiedyś zostanie wydana książka o wielkich wytwórniach płytowych, znajdziesz w niej wszystkie straszne historie, które możesz sobie wymarzyć. Już teraz mogę ci powiedzieć, że one wszystkie będą prawdziwe.

Podpisaliśmy kontrakt z Sony, a pół roku później każdy z tych ludzi zajmował już inne stanowiska. Nikt nie wiedział, kim jesteśmy, nikogo nie obchodziło, co się z nami dzieje. Totalny chaos. Tak się tam dzieje co roku. To niesamowicie utrudnia działalność zespołu, bo nagle nie wiesz, z kim masz rozmawiać. Zawsze będą powtarzać to samo o nas, czy o innym zespole, że przekroczyliśmy terminy itd. Ciężko jest egzystować w takiej sytuacji w wielkiej wytwórni.

Jednak generalnie powiedziałbym, że jest dobrze. Starali się robić wszystko, co możliwie, dali nam finanse i odpowiednio dużo czasu na skończenie albumu.

Powiedz mi, czego ostatnio słuchasz najczęściej?

Ostatnio słucham ostatniej płyty System Of A Down - "Steal This Album". Znasz ten materiał?

Znam. Wiesz, że to są odrzuty z sesji nagraniowej do "Toxicity"?

Wiem i nie mogę wprost w to uwierzyć. Popełniłem jeden błąd - niedaleko miejsca, w którym mieszkam, kilku DJ-ów puszcza różną ostrą muzykę, a ja zaproponowałem, że dam im kilka moich płyt. Wśród nich znalazła się też "Steal This Album". Co za głupek ze mnie! (śmiech) Mam nadzieję, że będę mógł sobie załatwić w Sony jeszcze jedną kopię.

Ja lubię promować zespoły, w tym sensie, że mówię wszędzie i wszystkim, jak dobra jest dana płyta. Zwykle jest tak, że albumu słucham najwyżej kilka razy, ale w przypadku System Of A Down słucham tego materiału na okrągło.

Lubię też ostatnio słuchać niemieckiego zespołu The Spook, który przypomina Misfits - muzycy ubierają się podobnie i śpiewają o zombies. Namiętnie słucham ścieżki dźwiękowej z "Imperium kontratakuje", która jest nieprawdopodobna. Przywołaj sobie w pamięci "Imperial March" i resztę kawałków. Zawsze też sięgam po stare płyty Slayer i inne tego typu płyty.

Mam nadzieję, że podczas najnowszej trasy jednak pojawicie się w Polsce.

Ja też mam taką nadzieję i sądzę, że będzie to możliwe w drugiej części tournee. Pojawimy się i zniszczymy wszystkich. Tak więc: Do widzenia.

Całkiem nieźle idzie ci mówienie po polsku. Potrafiłbyś jeszcze zamówić piwo w tym języku?

Nawet dwa. (śmiech) Proszę dwa piwa. Dobrze mi poszło?

Wspaniale. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Dziękuję ci bardzo za rozmowę i do zobaczenia.

import rozrywka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy