Reklama

"Nie mamy się czego wstydzić"

Śpiewająca DJ Patricia miksuje muzykę od 1996 roku, występowała w ponad 60 klubach w całej Polsce. Od 1997 roku organizowała cykle imprez "Techno vinyl night party". Programujący muzykę Jacek Dojwa zaczynał w tym samym czasie nagrywając elektroniczne dźwięki we wrocławskiej formacji Auralplanet. Razem tworzą formację Husky, której debiutancki album "Czy słyszysz?" ukazał się w listopadzie 2002, choć materiał powstał praktycznie dwa lata wcześniej. Łukasz Wawro rozmawiał z DJ Patricią i Jackiem Dojwą o snach, pisaniu tekstów, nazwie zespołu i polskiej scenie klubowej.

Czy pamiętacie, co się wam ostatnio śniło?

DJ Patricia: Ostatnio miałam bogate sny, ale nie pamiętam nic konkretnego. Wiem, że ostatnią noc miałam okrutną, bo nie mogłam zasnąć do szóstej rano, co mi się zazwyczaj nie zdarza. Spałam tylko trzy godziny i nic nie pamiętam. Chyba nic mi się nie śniło. Ale jak już mi się coś śni, są to gonitwy, jestem w opresji, uciekam, rzadko śnię coś fantastycznego. Znajomi opowiadają mi, że w snach latają nad łąkami, miastami, ulicami, albo pływają w czyściusieńkiej wodzie. Mnie się tak, niestety, nie zdarza.

Reklama

Jacek Dojwa: A ja pamiętam, co mi się śniło, ale nie powiem.

Pytam dlatego, że wasza płyta kojarzy mi się z pięknym, baśniowym snem. Zamykamy oczy, puszczamy muzykę i śnimy. Zgodzilibyście się z taką recenzją?

DJ Patricia: W tym, co mówisz, jest dużo racji, bo atmosfera na płycie jest taka jaką lubię, oniryczno-kosmiczna i przez to może się to wydawać snem. Trochę brakuje mi na płycie psychodelii, ale Husky to nie tylko ja, to jeszcze Jacek.

Jacek Dojwa: Rzeczywiście muzyka, w połączeniu z tekstami Patrycji, które, przynajmniej dla mnie są bardzo abstrakcyjne, może sprawiać takie senne, oniryczne wrażenie.

A czy zgodzilibyście się z opinią, że chociaż płyta sprawia w pierwszym momencie wrażenie strasznie smutnej, tak naprawdę zawiera sporo ciepła i nadziei?

DJ Patricia: Jeżeli ktoś wsłucha się w teksty, to rzeczywiście jest tam dużo smutku, samotności, ale też dużo baśniowości. Lubię, kiedy jawa miesza się ze snem, kiedy jest w tym jakaś tajemnica. Nie lubię pisać wprost. Z moim pisaniem jest trochę tak, jak to mówił Wańkowicz: "Pisanie wyzwala nieoczekiwane skojarzenia. Podkłada rytm omanotopei, ponosi". Czasem wydaje mi się, że te teksty piszą się same. Bardzo dużo wagi przywiązuję do intuicji. Staram się, by teksty były intuicyjne, nie przemyślane z góry, bo wierzę, że to, co nie jest wykalkulowane, ma w sobie dużą moc. Czasami, niestety, wypływam na powierzchnię i wtedy zderzam się z rzeczywistością. Czołowo.

Jacek Dojwa: Ta muzyka ma podwójne dno. Mnie jednak wydaje się zdecydowanie melancholijna i to zarówno w muzyce, jak i w tekstach.

Rzeczywistość rzadko jednak widać w tekstach. Udało ci się od niej uciec?

DJ Patricia: Może dlatego, że staram się nie opowiadać niczego wprost, wolę się troszeczkę schować.

Teksty powstają samotnie, wieczorami, w spokoju?

DJ Patricia: Tak. Mam swoją świątynie dumania. We Wrocławiu. Zamykam się w pokoju, lubię pracować w samotności. Najbardziej lubię ten moment tworzenia, kiedy w mojej głowie, w wyobraźni, coś powstaje. Dopiero potem przybiera to jakieś konkretne kształty. Wiadomo, że później jest mnóstwo pracy, są koncerty i w tym też jest magia. Ale najbardziej lubię tę chwilę, kiedy mogę się zaszyć i być sam na sam z dźwiękami i słowami.

Kiedy usłyszałem waszą nazwę, to przy pierwszych dźwiękach pomyślałem sobie, że zgodnie z nazwą projektu [ang. husky - ochrypły], zaraz usłyszę utwór a'la Tricky. Co prawda szybko zostałem wyprowadzony z błędu, ale ciekaw jestem, skąd wzięła się nazwa?

DJ Patricia: No tak, faktycznie Husky oznacza w języku angielskim ochrypły głos i mi też zdarza się czasami ochrypnąć, ale o znaczeniu tego słowa dowiedziałam się już po tym, kiedy powstała nazwa. Oboje z Jackiem lubimy czworonogi i postanowiliśmy znaleźć jakiegoś pieska, którego nazwa pasowałaby do naszej muzyki. A Husky to są bardzo specyficzne psy, mają takie niesamowite, hipnotyzujące spojrzenie, a poza tym jest to rasa, która jest najbardziej szczęśliwa, kiedy może działać, pracować. I chyba każdy człowiek dąży w życiu do tego, żeby coś robić i wtedy jest najszczęśliwszy.

Jacek Dojwa: Nazwa pochodzi z pociągu relacji Wrocław-Warszawa. Jechaliśmy na nagrania. Mieliśmy głowy pełne pomysłów i nazw, i praktycznie na nic nie mogliśmy się zdecydować. W końcu byliśmy już tak zmęczeni wydziwianiem, że stanęło na Husky'm. I chyba bardzo ta nazwa do nas pasuje. Jest ciepła i dobrze brzmi.

A w jaki sposób powstawała muzyka? To głównie działka Jacka...

DJ Patricia: Jacek składa dźwięki. Ja dostaję od niego pewien szkic i potem już pracujemy nad nim razem. Jacek nie przychodzi do mnie z muzyką i prośbą, żebym śpiewała w taki a nie inny sposób. Często daje mi wolną rękę. Ja mówię, że Jacek daje mi pięknie utkane dźwięki, a ja ubieram je w sukienki.

A jak długo trwa "szlifowanie" takich dźwięków, po to, by brzmiały świetnie. Czy jesteście już tak doświadczoną trójką - uwzględniając także Bodka Pezdę, producenta albumu - że przychodzi wam to z łatwością?

DJ Patricia: Ta płyta bardzo długo czekała na wydanie. Wszystkie piosenki napisaliśmy w zasadzie już dwa lata temu. A powstały w zaledwie kilka wieczorów. Mamy z Jackiem strasznie dużo do powiedzenia i cały czas chcielibyśmy coś robić, ale w Polsce pewne rzeczy trwają bardzo długo. Mieliśmy już na stole kilka umów, jedną nawet podpisaną z dużym wydawnictwem, a i to padło. Ja sobie tłumaczę, że wszystko ma swój rytm i może dzięki temu, że ta płyta została wydana dopiero teraz, jest dojrzalsza i przyszedł na nią odpowiedni czas.

Jacek Dojwa: Historyjka zaczyna się dwa i pół roku temu. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy z Patrycją, ja komponowałem swoje rzeczy do szuflady, ona pisała poezję, ktoś nas ze sobą poznał. Dziewczyna posłuchała tej muzyki i doszliśmy do porozumienia, że może się z tego udać zrobić bardzo fajne piosenki. Nagraliśmy demo, które brzmiało inaczej. Przez te dwa lata faktycznie udało się wszystko doszlifować i uzyskać niezły poziom.

Czy Bodka Pezdy nie kusiło, żeby dołożyć wam na płytę kilka mocniejszych dźwięków?

DJ Patricia: Husky to przed wszystkim ja i Jacek, a Bodek zajmuje się stroną producencką. Owszem, były momenty, że Bodek podpowiadał w studiu, że można by tutaj coś zmienić, albo tam, ale nie "daliśmy się". Powiem ci, że te kawałki, które nagrałam na płytę demo, są niemal identyczne z tymi, jakie zostały teraz wydane. Minimalne zmiany są, bo wiadomo, że gdzieś tam po drodze wpadło mi do głowy kilka pomysłów. Wiadomo, że potem jest cały proces obróbki studyjnej i ten materiał inaczej brzmi, ale jeśli chodzi o sam pomysł na piosenkę, melodię itd., to te utwory niemal zupełnie się nie zmieniły.

Jacek Dojwa: Każdy, kto słucha materiału muzycznego, najchętniej dorzuciłby coś od siebie. Każdy z nas tak ma, nie tylko Bodek. Wielu ludzi sugerowało nam różne rzeczy, ale my z Patrycją postawiliśmy na tym, że płyta ma być jak najbardziej szczera i ma pokazywać nas i tylko nas.

Czy przez te dwa lata zmieniło się coś na scenie klubowej? Jest teraz troszkę łatwiej, czy w tej chwili też trzeba biegać z takim materiałem za wydawcą latami?

DJ Patricia: Wszystkie wydawnictwa dążą do maksymalizacji zysku i inwestują tylko w tę muzykę, która się dobrze sprzeda. Jak wiadomo, komercyjne przedawkowanie jakiegoś zjawiska w muzyce oznacza jego upadek i dlatego nie jestem pewna, czy chciałabym sprzedać mnóstwo egzemplarzy swojej płyty. Ale na pewno jest to album, pod którym się w stu procentach podpisuję.

Nie wstydzimy się tego, to materiał na poziomie. Ale jeśli by się to zaczęło bardzo dobrze sprzedawać, to uleciało by z tego sporo energii. Chociaż są wyjątki, np. Bjork - kobieta, która mnie fascynuje od początku do końca we wszystkim co robi. Jej płyty mogę słuchać od pierwszego utworu do ostatniego i serce mi bije mocniej. A mimo to, sprzedaje ona mnóstwo płyt na całym świecie.

Jacek Dojwa: Ja osobiście nie biorę udziału w życiu klubowym na co dzień. Obserwuje to zjawisko z boku, kupuję płyty, czytam o tym. Z tego punktu widzenia obserwuję coraz większe zainteresowanie muzyką klubową, jest coraz więcej imprez, masa ludzi tworzy w domach bardzo fajną muzykę. Natomiast rynek zbytu jest jeszcze bardzo mały, niewiele podobnych płyt udaje się wyprodukować przy udziale koncernów płytowych. Rynek jeszcze raczkuje i wydaje mi się, że to jest jeszcze kwestia kilku lat. Wszyscy idą teraz w kierunku brzmień elektronicznych, a ja jestem bardzo ciekaw, co z tego wyjdzie.

Ale są pewne pierwiosnki, chociażby Futro, Smolik, teraz Husky, które nie tylko są wydawane, ale też udaje im się wypłynąć na powierzchnię...

DJ Patricia: Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Z każdym gatunkiem muzycznym jest tak, że istnieje podziemie, gdzie powstają nowe, świetne, świeże rzeczy i istnieje to, co widzimy w mediach, co jest już komercyjnym produktem, który wyłącznie czerpie z undergroundu, wie, jak na tym zarobić pieniądze. Wydaje mi się, że te dwa nurty zawsze będą istnieć równolegle, nie będzie tak, że komercja zabije tę muzykę.

A czy pamiętacie, co lub kto spowodował, że zainteresowaliście się tą muzyką, że stanęliście za gramofonami, a nie z gitarą w ręku?

DJ Patricia: Jestem DJ-em już od ponad siedmiu lat. Przeszłam bardzo długą drogę muzyczną i wszystko się bardzo powoli kształtowało. Nie było takiego momentu, w którym obudziłam się rano i stwierdziłam: "Od dzisiaj będę słuchała muzyki technicznej". Moją pierwszą fascynacją muzyczną był rok progresywny - Pink Floyd i The Doors. The Doors mieli niektóre kawałki rozciągnięte w suity, dla mnie to były pierwsze transowe utwory. Później był ambitne minima i psychodelia - gatunki, z których techno do dzisiaj czerpie garściami. Zresztą słucham bardzo wiele różnej muzyki, np. jazzu, bardzo lubię śpiewające kobiety. Nie wrzucałabym naszej muzyki do jednego worka. Husky na płycie to muzyka elektroniczna - tylko w jednym utworze nagrane są żywe konga. Ale na koncercie wygląda to już zupełnie inaczej - są żywe instrumenty: skrzypce, flet, konga, bas, klawisz, są skretche i głos.

Jacek Dojwa: Muzyką elektroniczną zajmuje się od 13., 14. roku życia. Po prostu odkryłem, że przy pomocy komputera można tworzyć dźwięki i tak się to potoczyło. Nie interesowałem się już później żadnymi instrumentami. Wszystko, co od tamtej pory tworzę, zaczyna się i kończy na komputerze. Natomiast osobą, która w jakiś sposób wpłynęła na to, że teraz nagrałem płytę z Patrycją, był Lech Janerka, z którym kiedyś udało mi się kilka razy spotkać. To on pokazał mi, że w muzyce, którą robię, jest kilka fajnych rzeczy i warto ją pokazać innym ludziom.

Patrycjo, byłaś w Londynie na "RedBull Academy". Zauważyłaś jakąś przepaść jakościową między tym, co dzieje się tam i w Polsce?

DJ Patricia: Skąd, zupełnie nie. Nasz rynek DJ-ski faktycznie jest trochę z boku, bo nie jest to muzyka komercyjna, ale nie jesteśmy do tyłu. To się wszystko dzieje równolegle. Jak w Stanach był boom na duże imprezy techno, to u nas mniej więcej w tym samym czasie zaczęło się dziać dokładnie to samo. Mamy w Polsce bardzo dobrych Dj-ów, którzy grają na bardzo wysokim poziomie i nie mamy się czego wstydzić.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: techno | teksty | muzyka | Husky
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama