Alibabki: Brniemy dalej w to radosne szaleństwo

Girlsband z prawdziwego zdarzenia. Na szczyty wyniósł je "Kwiat jednej nocy". Jako pierwsze w Polsce śpiewały Jamajca Ska, a wielkie przeboje lat 60. bez ich chórków nie byłyby nawet w połowie tak dobre!

Alibabki w 1974 r. w Katowicach
Alibabki w 1974 r. w Katowicachfot. Lesław SaganEast News

Alibabki to zespół założony w 1964 r. Autorem największych przebojów był ich wieloletni kierownik muzyczny Juliusz Loranc. Śpiewały piosenki harcerskie, potem rozwinęły repertuar i styl. W 1968 r. uniezależniły się od ZHP. 15 razy wystąpiły na Festiwalu w Opolu (trzy nagrody główne) i 4 razy w Sopocie. Wylansowały przeboje "Kwiat jednej nocy", "Ene, due, rabe", "Kapitańskie tango". Śpiewały też w chórkach ("Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" Skaldów). W 2009 r. odsłoniły swoją gwiazdę w Opolu.

Pamiętamy Alibabki i ich melodyjne piosenki, ale już Pań twarze mniej. Bez żalu pracowały Panie tylko na markę zespołu?

Wanda Narkiewicz-Jodko: - Filipinki śpiewały: "Jedno wspólne imię mamy". Chyba wzięłyśmy sobie to do serca. (śmiech)

Ewa Belina Brzozowska, z domu Dębicka: - Nie miałyśmy ambicji, żeby zaistnieć osobno. Może dlatego, że zanim stałyśmy się Alibabkami, śpiewałyśmy w chórach? My z siostrą w chórze Szkoły Muzycznej, koleżanki w dziecięcym chórze Filharmonii Narodowej.

Anna Dębicka-Czaplicka: - A potem wszystkie w Reprezentacyjnym Zespole Artystycznym ZHP pod dyrekcją harcmistrza Władysława Skoraczewskiego, który był też solistą Teatru Wielkiego.

Dyrygent Panie skrzyknął: Hej, dziewczyny, przyjdźcie do chóru?

Krystyna Grochowska: - Wanda, Sylwia i ja, także Ania Łytko-Krasuska, przeszłyśmy z chóru dziecięcego Filharmonii Narodowej. Na obowiązkowych przesłuchaniach zaproponowałyśmy dyrygentowi, że zaśpiewamy razem. Nasze śpiewanie od razu zrobiło wrażenie.

E.B.B.: - A po niecałym roku Władysław Skoraczewski rzucił pomysł stworzenia kameralnej grupy wokalnej, dołączając kilka dziewcząt z chóru. Z Kwatery Głównej ZHP padła propozycja, żebyśmy śpiewały nowe harcerskie piosenki, inne niż tradycyjne "Płonie ognisko w lesie".

A.D.-C.: - Na przełomie lat 1963-1964 wysłano nas do Przemyśla na Sympozjum Piosenki Harcerskiej. Poza nami były tam m.in. Chochoły (późniejsze Akwarele Czesława Niemena), a Zdzisława Sośnicka przyjechała z Wagantami z Kalisza. Zaraz potem z "Cygańską balladą" wzięłyśmy udział w Radiowej Giełdzie Piosenki. Ania German śpiewała wtedy "Eurydyki", a TVP tuż po występie zaangażowała nas do programu "Dzień dobry, koleżanki i koledzy".

Pamiętają Panie, jak stanęły na scenie z "Kwiatem jednej nocy"? To szaleństwo i entuzjazm publiczności?

A.D.-C.: - Piosenkę napisał twórca naszych największych przebojów Juliusz Loranc. Czekając na jakieś spotkanie w Pagarcie, usiadł przy fortepianie, a spod jego palców popłynęła ta melodia. Jeszcze tego samego dnia na próbie zaczęliśmy nad nią pracować.

E.B.B.: - W 1969 roku w Opolu, po ciężkim festiwalowym dniu, dotarłyśmy do hotelu. O piątej rano budzi nas pukanie. W drzwiach stoją muzycy z big-bandu Bogusława Klimczuka, a z nimi Maryla Rodowicz. Gratulują nam. Nie mamy pojęcia, dlaczego. "Dziewczyny, to wy nic nie wiecie? Macie pierwsze miejsce, zdobyłyście jedną z trzech głównych nagród". Byłyśmy szczęśliwe! A ja z tego ciągłego śpiewania na scenie kompletnie zaniemówiłam...

W.N.-J.: - Zmęczenie było gigantyczne, bo tego roku towarzyszyłyśmy też niemal wszystkim wykonawcom.

Z innymi artystami zaśpiewały Panie około 2000 piosenek! To jakiś rekord świata. Współpracowałyście z Anną Jantar, Ireną Jarocką, Markiem Grechutą...

A.D.-C.: - Ewą Bem, Marylą Rodowicz, Zbigniewem Wodeckim, Andrzejem Zauchą, Tadeuszem Woźniakiem, Breakoutami, Skaldami, Czerwonymi Gitarami. Zaczęło się od Piotra Szczepanika, zaraz potem zwrócił się do nas z prośbą o sesję nagraniową Czesław Niemen i inni.

Śpiewały Panie "Dziwny jest ten świat". Jakim człowiekiem był Czesław Niemen?

K.G.: - Łagodnym, uśmiechniętym, spokojnym, niegwiazdorskim. Dokładnie wiedział, czego chce, ale egzekwował to tak spokojnie! Profesjonalista i człowiek bardzo zamknięty w sobie.

A.D.-C.: - Tak popularny, że kiedyś - w obawie przed tłumem fanów - do hali sportowej w Łodzi, gdzie miał być koncert, wjeżdżaliśmy autokarem.

K.G.: - Z nami było wygodnie współpracować, bo my wszystkie jesteśmy warszawiankami. Uwrażliwionymi na różną muzykę, także klasyczną. Klasyka, rock, folk, trochę swingu, ogólnie - muzyka rozrywkowa. Śpiewałyśmy wszystko, nawet z Kazimierzem Grześkowiakiem jako baby kościelne.

Czy były z tego porządne pieniądze?

A.D.-C.: - Za "Kwiat jednej nocy" dostałyśmy w Radio po 175 zł i podobną kwotę w Polskich Nagraniach, bo tę piosenkę nagrałyśmy też na płytę. A trzeba pamiętać, że średnie wynagrodzenie w 1969 roku wynosiło niewiele ponad dwa tysiące złotych.

E.B.B.: - Nie było wtedy tantiem dla wykonawców. Jeśli nie było się autorem tekstu ani kompozytorem, zarobki pochodziły tylko z koncertów według mizernych stawek ustalonych przez Ministerstwo Kultury.

Sylwia Krajewska: - (śmiech) Więc nie mamy dziś ani wspaniałych rezydencji w Hiszpanii, ani domów z basenami.

E.B.B.: - Dobrze, że obecnie honoraria artystów pozwalają im na spokojną pracę nad repertuarem i odpoczynek. My za to cieszymy się, że nie śledzili nas paparazzi. Bywałyśmy czasem na okładkach, ale nie byłyśmy celebrytkami. W ogóle nie było celebrytów, ścianek, kreowanych na siłę plotek...

O, słyszę w głosie nutę żalu? Wolałyby Panie żyć i śpiewać dzisiaj?

S.K.: - Jesteśmy zadowolone, że dane nam było śpiewać w tamtych czasach.

A.D.-C.: - Nie było żadnej zawiści, wyścigu szczurów...

K.G.: - ...i miałyśmy ten komfort, że mogłyśmy same decydować, w których koncertach bierzemy udział. W związku z tym, gdy postanowiłyśmy założyć rodziny, mieć dzieci, ograniczyłyśmy ilość przyjmowanych propozycji koncertowych, koncentrując się na pracy w studiach.

Nie bały się Panie, że Alibabki za bardzo się wtedy wyciszą? Że ten babski koszt będzie zbyt duży?

K.G.: - I trochę tak się stało. Zaczęło się od tego, że ja zawiesiłam działalność, bo urodziłam Bartka. Potem z tych samych względów zawieszały działalność Sylwia i Wanda. Dziś w zespole 11 dzieci i 12 wnuków, trzynasty w drodze.

E.B.B.: - W 1972 roku ze starego składu w zespole została Hanka i ja, więc na czas Alibabkowych urlopów macierzyńskich, za naszą zgodą, dokooptowano kilka dziewcząt, m.in. Basię Trzetrzelewską. Dzieci zostały podchowane, a świeżo upieczone mamy postanowiły wznowić pracę w starym składzie. Kierownictwo organizacyjne zespołu nie przyjęło tego do wiadomości, w pewnym momencie funkcjonowały więc dwa zespoły Alibabek. Kosztowało nas to dużo emocji. Sprawa musiała trafić do sądu. Wyrok był oczywisty. Wygrałyśmy.

A.D.-C.: - Udawało się nam łączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym, ale kiedy nastąpił stan wojenny, brałyśmy udział w bojkocie telewizji, radia i innych mediów. A potem? Cóż, zaczęła zmieniać się moda i koniunktura, a my coraz częściej zdawałyśmy sobie sprawę, że estradowo jesteśmy bardziej audio niż wideo.

To prawda, że są Panie prekursorkami jamajskiej muzyki ska?

W.N.-J.: - Jesteśmy jej prekursorkami w Polsce, a nawet w Europie. Tak twierdzą eksperci. 51 lat temu nagrałyśmy piosenki w rytmie ska, które znalazły się na naszej pierwszej płycie, tzw. czwórce. Od ubiegłego roku mają miejsce wydarzenia z tym związane. Same się sobie dziwimy, że dałyśmy się na te projekty namówić, ale brniemy dalej w to radosne szaleństwo.

E.B.B.: - Zaczęło się od Festiwalu Muzyki Reggae w Ostródzie, co było niezwykle poruszającym i wzruszającym spotkaniem. Potem w Warszawie środowisko ska świętowało z nami na koncercie "Tribute to Alibabki", czyli w hołdzie Alibabkom, a przeżycie dla nas było tym większe, że obecne tam były nasze dzieci i wnuki. Niektóre zobaczyły nas na scenie po raz pierwszy w życiu!

W.N.-J.: - W sierpniu wystąpimy w finałowym koncercie "Męskiego grania". A parę tygodni temu w Studiu Koncertowym Polskiego Radia w Łodzi nagrałyśmy piosenki w rytmie ska, te same, które znalazły się na tej słynnej już czwórce sprzed 50 lat, ale w nowych aranżacjach przygotowanych przez "rasowych", profesjonalnych muzyków ska z zespołu The Bartenders i wykonanych przez nas z większą niż przed laty świadomością stylu. Muzyka to bakcyl na całe życie.

Rozmawiała Bożena Chodyniecka.

Alibabki wróciły do studia nagraniowego!

Alibabki to żeński zespół wokalny, który wylansował takie przeboje jak: "Kwiat jednej nocy", "Kapitańskie tango", "Grajmy w zielone", "Szary kolor twoich oczu", "W rytmach Jamajka ska". Jako chórek Alibabki towarzyszyły największym polskim gwiazdom, takim jak Czesław Niemen ("Jednego serca"), Maryla Rodowicz ("Jeszcze zima"), Marek Grechuta, Anna Jantar, Breakout ("Na drugim brzegu tęczy"), Skaldowie ("Dojeżdżam", "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał"), Budka Suflera i Czerwone Gitary ("Port piratów", "Rytm ziemi")Marek KarewiczEast News
Agata DowhanMarian ZubrzyckiAgencja FORUM
Ewa Belina-BrzozowskaMarian ZubrzyckiAgencja FORUM
Anna Dębicka-CzaplickaMarian ZubrzyckiAgencja FORUM
W 2015 roku w warszawskiej Proximie odbył się specjalny koncert "Tribute to Alibabki", w trakcie którego wystąpili m.in. Kamil Bednarek, Andrzej Krzywy, K.A.S.A, Junior Stress, KaCeZet, Jarex z Bakshishu, Broda (Habakuk), Damian SyjonFam, TaLLib, Earl Jacob i Nadia (Naaman)Marian ZubrzyckiAgencja FORUM
Pomysłodawcą i koordynatorem sesji nagraniowej w Radiu Łódź jest Janusz Kusz, który zaprzyjaźnił się z wokalistkamiMarian ZubrzyckiAgencja FORUM
Zespół Alibabki ponownie wszedł do studia, by nagrać nową wersję swojej płyty "W rytmach Jamajka Ska”. Nagranie realizowane jest w sali koncertowej im. Henryka Debicha w radiu Łódź. Na zdjęciu: Ewa Belina-Brzozowska, Wanda Narkiewicz-Jodko, Anna Dębicka-Czaplicka, Agata Dowhan, Sylwia Krajewska i Krystyna Grochowska.Marian ZubrzyckiAgencja FORUM
W roku 1965 ukazał się ich debiut "W rytmach Jamajka Ska", który Alibabki nagrały wraz z grupą TajfunyMarian ZubrzyckiAgencja FORUM
Tele Tydzień
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas