Reklama

"Zabawa dziecka"

31 października 2005 r. ukazał się długo wyczekiwany album Carlosa Santany, "All That I Am". Nowy materiał legendarnego gitarzysty to smakowity dźwiękowy koktajl stworzony z mieszanki współczesnego popu oraz R&B z latynoskim rockiem, którego to gatunku meksykański artysta jest wynalazcą. Niezapomnianych wrażeń dostarczą słuchaczom wybitni twórcy, którzy mieli przyjemność i zaszczyt współpracować z Santaną w studio nagraniowym nad jego najnowszym dziełem. Na płycie "All That I Am" swym talentem i pomysłami z muzykiem i kompozytorem Carlosem Santaną podzielili się m.in. Sean Paul, Michelle Branch, Anthony Hamilton, Mary J. Blige, Big Boi z Outkast, członkowie Black Eyed Peas, a także Kirk Hammett, gitarzysta grupy Metallica, oraz inny mistrz tego instrumentu, Robert Randolph. Carlos Santana opowiedział jak powstawał album "All That I Am", a także co łączy to wydawnictwo z poprzednimi, przebojowymi produkcjami "Shaman" i "Supernatural".

31 października 2005 r. ukazał się długo wyczekiwany album Carlosa Santany, "All That I Am". Nowy materiał legendarnego gitarzysty to smakowity dźwiękowy koktajl stworzony z mieszanki współczesnego popu oraz R&B z latynoskim rockiem, którego to gatunku meksykański artysta jest wynalazcą. Niezapomnianych wrażeń dostarczą słuchaczom wybitni twórcy, którzy mieli przyjemność i zaszczyt współpracować z Santaną w studio nagraniowym nad jego najnowszym dziełem.
Na płycie "All That I Am" swym talentem i pomysłami z muzykiem i kompozytorem Carlosem Santaną podzielili się m.in. Sean Paul, Michelle Branch, Anthony Hamilton, Mary J. Blige, Big Boi z Outkast, członkowie Black Eyed Peas, a także Kirk Hammett, gitarzysta grupy Metallica, oraz inny mistrz tego instrumentu, Robert Randolph.
Carlos Santana opowiedział jak powstawał album "All That I Am", a także co łączy to wydawnictwo z poprzednimi, przebojowymi produkcjami "Shaman" i "Supernatural".

To już trzeci album nagrany przy współpracy innych muzyków. Wydaje się, że bardzo polubiłeś tę formułę.

Jest wiele radości we wspólnym graniu i wzajemnym uzupełnianiu. Nowi artyści wnoszą do mojej muzyki świeżość i bardzo specyficzny rodzaj szczerości i autentyczności. Najważniejsze jest jednak owo dopełnianie się, które pozwala na osiąganie innego poziomu muzycznego zaangażowania.

Co decyduje o doborze wykonawców?

Mam ogromne szczęście współpracować z Clive'em Davisem, który pomimo swego wieku jest bardzo otwarty na muzykę, na jej bieżące trendy. Niewielu jest 57-latków, którzy znają jednocześnie Justina Timberlake'a czy Christinę Aguilerę, P.O.D., Metallikę i Placido Domingo.

Reklama

Właśnie dzięki Clieve'owi poznaję tych wykonawców i nawiązuję współpracę. Wdzięczny jestem, że dane było mi współpracować z Benem Harperem, Seanem Paulem, Robem Thomasem, a jednocześnie z B.B. Kingiem czy Herbie Hancockiem. Takie kolaboracje otwierają nieskończone możliwości i dają niezliczone okazję do tworzenia czegoś niezwykłego.

Co łączy te trzy ostatnie płyty?

Brzmienie, wibracje, energia i różnorodność. Przekraczanie reguł, odrzucanie zasad, łączenie gatunków. To są bardzo ważne elementy wszystkich tych krążków. Przypomina to zabawę dziecka, które rękami maluje swe ciało na różne kolory i w różne wzory.

Jeżeli nie można się w ten sposób zatracić, w ogóle nie ma sensu się za to zabierać. Trzeba dać z siebie wszystko. Inaczej nikt nie uwierzy, że muzyka, którą tworzysz jest szczera. Nie wolno też zapominać, o czerpaniu przyjemności i po prostu dobrej zabawie.

Powiedz coś na temat piosenki z Michelle Branch.

"I'm Feeling You" stanowi muzyczną metaforę lata 1967 roku. Jest tam wiele radosnej atmosfery wytworzonej przez akustyczną gitarę i wibracje w stylu The Doors. To utwór z którego emanuje świeżość, czystość i niewinność pierwszego zakochania. Michelle genialnie poradziła sobie z partiami wokalnymi. Dla mnie to było wyjątkowe doświadczenie móc być częścią tego i dać coś z siebie.

"Just Feel Better"?

Steven Tyler dokonał czegoś niezwykłego śpiewając ten utwór. Jego głos brzmi tak jakby zupełnie nie potrafił go kontrolować. Nie uwierzyłbym, że tego dokonał, gdyby nie fakt, że miałem okazję pracować z nim w studiu. Jeśli chodzi o samą piosenkę, wypadła bardzo surowo. Stylistycznie utrzymana jest klimacie bliskim country-western.

"My Man" z Mary J. Blige?

Za muzykę odpowiada Big Boi, za tekst Rob Thomas, a Mary swym głosem manifestuje przesłanie tego nagrania. Ona włożyła w tę piosenkę całe serce i to naprawdę słychać. Sam utwór ukazujący to, co podoba mi się u mężczyzn. U prawdziwych mężczyzn, nie u chłopców. Mówię o takich facetach jak Nat King Cole, Albert Einstein, John Coltrane czy Duke Ellington. Oni nie znają słowa "wymówka". Są przystojni i eleganccy, i od samego przebywania w ich towarzystwie nabierasz pewności siebie.

W tym utworze staram się przeciwstawić obowiązującej opinii o mężczyznach, którzy nierzadko postrzegani są jako złe psy. Nie wszyscy jesteśmy psami, a kobiety sukami. Wraz z "Twisted", "My Man" jest jednym z moich ulubionych kawałków. Obydwie te piosenki są bardzo chwytliwe i łatwo można się w nich zatracić.

Jak wygląda proces tworzenia materiału?

Zasadniczo są dwa sposoby, można powiedzieć, że są to dwie rzeki, które w pewnym momencie się spotykają. Pierwsza z nich to muzyka, którą komponuje, moje utwory płynące prosto z serca. Przynoszę te numery do studia, część z nich "przywożę" z Afryki i to jest ten właściwy czynnik Santany w procesie twórczym.

Druga z rzek to działalność Clive'a Davisa i Petera Gambara, którzy biorą moje kompozycje na warsztat i pracują nad nimi w studiu. Później spotykamy się i wymieniamy sugestie, i stwierdzamy np., że do piosenki "I'm Feeling You" przydałaby się nam ponownie Michelle Branch. Clive i moja żona są z kolei czymś w rodzaju mostu łączącego mnie z artystami.

Ogniwem łączącym wszystkie trzy krążki jest Rob Thomas. Owszem, wahałem się przez chwilę czy angażować go ponownie, niemniej szybko pozbyłem się jakichkolwiek wątpliwości. Zupełnie nie interesuje mnie, co inni myślą na ten temat i absolutnie nie obawiam się reakcji wytwórni. Przecież nie mogą odrzucić czegoś, co płynie prosto z serca?!

Pracując nad tymi trzema płytami bardzo poszerzyłem horyzonty, czego najlepszym dowodem może być album "Shaman", gdzie można usłyszeć zarówno P.O.D. jak i Placido Domingo. Teraz czuję, że mogę pracować, z kim zechcę. Bez względu na to, czy to będzie Elton John, Kenny G, Julio Iglesias czy Billy Joel. Liczy się tylko to, aby być szczerym, autentycznym i prawdziwym.

Nie ja jeden próbuję różnych kolaboracji, ale inni wykonawcy nie mają przy boku Clive'a Davisa oraz mojego serca do muzyki. Davis ma niezwykły dar. Jest niczym facet od pogody. Wystawia palec na wiatr i już wie, z której strony wieje i co to dalej oznacza. Doskonale potrafi wyczuć trendy i mody, wie, co się będzie działo.

Od niego i od mojej żony bardzo dużo się nauczyłem, m.in. tego, że nie można być więźniem własnej mentalności. Potrzebna jest otwartość i chęć sprostania nowym wyzwaniom i jednoczesne pozostanie wiernym własnym zasadom.

Dziękuję za rozmowę.

(Opracowano na podstawie materiałów promocyjnych Sony/BMG)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piosenki | michelle | zabawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy