Reklama

"Próbujemy robić szalone rzeczy"


Kiedy gitarzysta i wokalista Matt Harvey oraz perkusista Col Jones zakładali w 1991 roku zespół Exhumed, byli szalonymi 15-latkami, zakochanymi w ostrej muzyce i filmach gore. Mimo iż taki wiek rzadko sprzyja poważnemu podchodzeniu do wielu spraw, obaj muzycy cierpliwie i w pocie czoła niemal przez całe lata 90. pracowali nad swoją muzyką, nagrywali liczne demówki i od czasu do czasu koncertowali. Aż nadszedł ten dzień, kiedy Exhumed podpisał kontrakt z wytwórnią Relapse. Niedługo później ukazał się długogrający debiut "Gore Metal" (1999). Mieszanka death metalu i grind core'a, ociekające krwią, pokryte kawałkami mięsa i rozmaitych wnętrzności okładki oraz obracające się wokół wszelakich okropieństw teksty, nie były może czymś nowym w świecie ekstremalnego grania, ale Exhumed udało się zwrócić na siebie uwagę i zdobyć grono zwolenników. Rok po "Gore Metal" wydany został album "Slaughtercult" (2000). Zaczęły się poważne trasy koncertowe u boku Mayhem, Morbid Angel czy Deicide oraz występy na liczących się festiwalach.

Reklama

"Anatomy Is Destiny", trzecia płyta Exhumed, miała być przełomową w karierze zespołu i wszystkie znaki w piekle i w kostnicy wskazują, iż taką się stała. Jeśli prestiżowy magazyn "Terrorizer" określa zespół mianem "Carcass reincarnated", musi to coś znaczyć. Porównaniami do nieistniejącej już brytyjskiej formacji Matt Harvey wcale się nie oburza. Z nowej płyty, której brzmienie nadał sam Neil Kernon (m.in. Judas Priest, Queensryche, Nevermore), jest dumny i z optymizmem patrzy w przyszłość. Pomimo iż już po nagraniu "Anatomy Is Destiny" z Exhumed pożegnał się Col Jones, aby poświęcić się karierze naukowej. Lider Exhumed odpowiedział na pytania, które przygotował dla niego Lesław Dutkowski.


Matt, na początku chciałem ci pogratulować świetnej płyty. Zapewne wiesz, że prestiżowy magazyn "Terrorizer" określił Exhumed mianem "Carcass reincarnated". Sądzę, że nie chodziło mu o to, że kopiujecie ten zespół, tylko że jesteście bardzo pojętnymi następcami Brytyjczyków. Podoba ci się takie określenie?

(śmiech) Najpierw dziękuję za gratulacje. Wydaje mi się, że to miłe, iż tak się nas określa. Chociaż my oczywiście nie staramy się być według jakiegoś wzorca. Staramy się tworzyć muzykę, którą sami lubimy i wkładać to wszystkie nasze siły twórcze. Dobrze to czy źle, próbujemy robić różne szalone rzeczy. (śmiech) Oczywiście, że Carcass to był wielki zespół i zawsze powtarzałem, iż miał na nas wielki wpływ. Ale nie tylko on, bo to samo mógłbym powiedzieć też o Death, Pestilence, Kreator czy Slayer i tak dalej.

Macie na "Anatomy Is Destiny" nawet jeden tytuł kojarzący się z Pestilence, myślę o "Consuming Impulse".

Prawda. Ta płyta zawsze była jakoś blisko mnie. Do tej pory nie korzystaliśmy z takiego tytułu, bo zwyczajnie nam nie pasował do kawałka. Tym razem postanowiliśmy właśnie tak zatytułować nasz utwór, bo tytuł pasował doskonale.

Pracowaliście w studiu nad płytą z bardzo znanym producentem Neilem Kernonem. Rezultat tej współpracy jest niesamowity, ale interesuje mnie, jak wygląda właściwie współpraca z tak wielką postacią? Jak Neil się zachowuje w stosunku do zespołu? Słucha jego sugestii, czy mówi może, że coś ma być tak i tak i kropka?

(śmiech) To dla nas samych było bardzo interesujące, bo okazało się, iż Neil jest osobą bardzo współpracującą z zespołem. Zawsze miał na to czas i ochotę, zawsze zgadzał się na spróbowanie pewnej propozycji z naszej strony.

Byliśmy zaskoczeni, bo przecież on jest tak znanym producentem i ma tak wielkie doświadczenie. Na początku nie za bardzo wiedzieliśmy, jak mamy się w stosunku do niego zachować. Okazało się, że mieliśmy do czynienia z bardzo miłym i łatwym we współpracy człowiekiem. Zdarzało nam się już w przeszłości pracować z ludźmi, którzy zajmowali się produkcją płyt od kilku lat i pozowali na takich, którzy wiedzą o tym absolutnie wszystko.

Doświadczenie z pracy z Neilem zmieniło diametralnie nasze spojrzenie. To było dla nas naprawdę wspaniałe przeżycie i zarazem wielkie wyzwanie. Jako że wiedzieliśmy, kim on jest i ile znaczy, staraliśmy się wznieść na nasze wyżyny. W końcu Neil pracował z Judas Priest, Queensryche, Cannibal Corpse. Jest wśród tych zespołów jedno straszliwie gó*no, mam na myśli Dokken. (śmiech) Sami staraliśmy się wychodzić z siebie, aby osiągnąć taki poziom, do jakiego on jest przyzwyczajony.

Pewnie była to też dla Exhumed wspaniała lekcja, bo mogliście obserwować, jak pracuje tak uznana firma, jak Neil?

O tak, tak rzeczywiście było. Osobiście czuję, że po tej sesji wiem znacznie więcej o tym, jak w ogóle wygląda sesja nagraniowa i co należy robić, aby efekt końcowy był właściwy. Nie znaczy to oczywiście, że potrafię tak zrobić, by płyta wyprodukowana przeze mnie brzmiała tak znakomicie, lecz czuję, że dzięki tej lekcji mogę osiągać lepsze rezultaty w przyszłości. Obserwacja tego procesu była dla mnie ekscytującym przeżyciem. Poznałem to na całkowicie innym poziomie w porównaniu do tego, który znałem wcześniej.

Jak już wspomniałem, brzmienie płyty jest znakomite, ale jest też smutna wiadomość, bo po sesji nagraniowej Col Jones zdecydował się opuścić zespół i poświęcić całkowicie biologii molekularnej. Czy znalazłeś już jego następcę?

Mamy już gościa, który będzie grał z nami na trasie koncertowej i jest nim Sterling Walker. Znakomity perkusista. Jeśli pytasz mnie o stałego następcę Cola, to tego jeszcze nie wiem. Najpierw zagramy trasę koncertową, a dopiero po niej podejmiemy decyzję co do osoby, która będzie z nami grać na perkusji. Zobaczymy, co będzie. Będziemy szukać bardzo intensywnie, bo wiemy, iż czas dla nas jest dobry i trzeba go odpowiednio spożytkować.

Wiem, że kandydat na waszego perkusistę musi spełnić kilka warunków, a jeden z nich brzmi: "gotowość do zrobienia wszystkiego, czy to podczas koncertu, czy sesji nagraniowej". Mógłbyś to rozwinąć? Zdaję sobie sprawę, że twoja wyobraźnia jest bardzo bogata w szalone pomysły, lecz taka notka może nieco przestraszyć potencjalnych kandydatów na bębniarzy.

(śmiech) Myślę, że wiele mówi to, jak zachowywał się na trasie Col, który każdej nocy pluł ogniem i pił krew z ludzkiej czaszki. Sporo osób zna już nasze sesje nagraniowe, podczas których nie brakuje krwi, wnętrzności czy różnego rodzaju robactwa. To musi być ktoś taki, kto zdaje sobie sprawę z tego, jaką muzykę gramy i co się z tym wiąże. No i będzie musiał robić trochę szalonych rzeczy na koncertach i nie tylko. (śmiech) W końcu o to chodzi w Exhumed. To się nie zmieni tylko dlatego, że musimy zmienić perkusistę. Nasze występy na żywo zawsze były szalone i takie już pozostaną. Nasze sesje fotograficzne również i to także się nie zmieni.

Matt znalazłem informację, że ty i Col będziecie razem pracować w projektach Decapitator i Cadaverizer. Sądzę, że to będą tylko projekty studyjne, skoro Col zdecydował się poświęcić nauce?

Jest możliwe, że zagramy jakąś krótką trasę koncertową, ale na pewno nie będzie to coś trwającego kilka miesięcy. Może zrobimy taką tygodniową trasę. Rzeczywiście te zespoły będą przede wszystkim projektami studyjnymi.

W "Nativity Obscene (A Nursery Chyme)" jest partia śpiewana przez dziewczynę. Czy to zostało skądś wzięte, czy nagraliście to w studiu?

To nie zostało skądś wzięte. Wszystko nagraliśmy sami w studiu. A ten dziewczęcy głos, który słychać, należy do mojej chrześnicy. Zależało nam na tym, aby wziąć głos młodej dziewczyny i zrobić tak, aby brzmiał niczym głos Alice Coopera. (śmiech)

Matt, wiem, że ty i Col założyliście ten zespół kiedy mieliście 15 lat. Czy wtedy też byliście w równym stopniu zafascynowani muzyką, co stylistyką gore i anatomią, czy może wtedy była przede wszystkim muzyka?

Może to się wydać dziwne albo nawet banalne, ale to, co miało na mnie wpływ wtedy, ma również i teraz. Do dziś słucham z chęcią Carnage, Repulsion czy Napalm Death. Zawsze też chyba byliśmy pod wrażeniem estetyki gore. Muzyka i gore od samego początku się u nas mieszały. Image oczywiście rozwijał się z czasem, kiedy koncertów zaczynało być coraz więcej, a my zaczęliśmy się troszczyć o to, by były one wyjątkowe.

Nie pytam cię o to, czy jesteś fanem filmów gore, bo odpowiedź jest oczywista. Ale powiedz mi, czy pamiętasz pierwszy film w tym gatunku, który obejrzałeś?

(śmiech) To pytanie jest jednym z tych najtrudniejszych. Dorastałem w latach 80., więc byłem pod wrażeniem tego, co wtedy było na topie, czyli na przykład "Koszmaru z ulicy Wiązów", "Piątku trzynastego", "Halloween"...

"Teksańskiej masakry piłą mechaniczną"?

Do tego doszedłem nieco później. Cały czas jednak śledziłem to, co się dzieje w kinematografii tego typu. Teraz już nie oglądam tak wiele filmów gore, bo wydaje mi się, że zobaczyłem już wszystkie, które w tym gatunku są najważniejsze. (śmiech)

Jest jeden bardzo znany amerykańskie artysta i miłośnik horrorów, który swoją pasję przełożył na wyreżyserowanie filmu. Mam na myśli Roba Zombiego i jego "House Of 1000 Corpses". Tobie chodzi po głowie coś podobnego?

Nie, raczej nie. Bardziej interesuje mnie tworzenie i granie muzyki. Uważam, że to, co zrobił Rob, jest w porządku. Weź jednak pod uwagę, iż jest to doświadczenie na zupełnie innym poziomie. Nie wydaje mi się, abym w swoich poszukiwaniach twórczych zaszedł aż tak daleko. (śmiech)

Matt, a teraz na poważnie. Od lat mówi się, że trzecia płyta zespołu jest dla niego najważniejsza, bo na niej powinny się znaleźć elementy jego ukształtowanego stylu. Czy sądzisz, że "Anatomy Is Destiny" jest dla Exhumed płytą, która określa to, czego można oczekiwać po was w przyszłości, czy może jest to tylko podkreślenie tego, gdzie zespół jest w danym momencie i niczym więcej?

Wydaje mi się, że zawsze ciężko jest powiedzieć, co stanie się w przyszłości z naszą muzyką, ponieważ dla nas samych najważniejsze jest to, gdzie jesteśmy teraz. Poza tym każda płyta Exhumed powstaje w inny sposób i przed jej nagraniem mamy zupełnie inne wizje muzyki. Na przykład, kiedy nagrywaliśmy "Slaughtercult", zupełnie nie miałem pojęcia, co stanie się z nami dalej. (śmiech) Cieszyliśmy się tylko, iż udało nam się nagrać płytę lepszą od pierwszej. A co będzie naszym następnym krokiem? Nikt tego nie wiedział.

Jeśli pytasz mnie, co będzie po "Anatomy Is Destiny", to odpowiadam ci - nie mam zielonego pojęcia. (śmiech) Mam wrażenie, że dotarliśmy do etapu, w którym łatwiej jest wydobyć piosenki z naszych umysłów - że tak się wyrażę. Dzięki temu wydaje mi się, iż będzie możliwe sięgnięcie po coś nowego przy pisaniu materiału na nową płytę. Każdy muzyk chyba chce, aby każda kolejna jego płyta była inna niż poprzednia. "Slaughertcult" była o wiele prostsza, bardziej thrashowa, surowa pod względem brzmienia. "Anatomy Is Destiny" to album o wiele bardziej skomplikowany, struktura kompozycji jest tu o wiele bardziej zaawansowana. Zobaczymy dokąd wybierzemy się przy nagrywaniu kolejnej płyty. W tej chwili jeszcze tego nie wiem.

Na stronie waszego wydawcy, wytwórni Relapse, znalazłem informację, że przygotowywany jest podwójny album Exhumed "Platters Of Splatter". Co właściwie się na nim znajdzie?

Na tym wydawnictwie znajdzie się większość naszych demówek, utwory ze splitów i różnych kompilacji. W sumie to wydawnictwo będzie się składać chyba z trzech płyt, a na trzecim dysku znajdą się pozostałe nagrania z demówek i składanek, które nie mogły by się pomieścić na dwóch płytach. Nasze pierwsze nagrania demo powstały na początku lat 90. Dziś ciężko jest je zdobyć, a fani za każdym razem, gdy koncertujemy, pytają nas o nie. Dzięki temu nie będą musieli szukać ich na eBay'u czy w innych dziwnych miejscach. (śmiech)

Dziękuję ci bardzo za miłą rozmowę. Wiem, że w najbliższym czasie nie zobaczymy was w Polsce, ale 22 października gracie w Pradze i może tam spotkacie jakichś polskich fanów.

Ja również mam taką nadzieję, bo wiem, że w twoim kraju jest sporo szalonych fanów Exhumed. Spotkaliśmy ich już, gdy graliśmy w Berlinie. Jestem pewny, że kilku z nich spotkamy również w Pradze.

Jeszcze raz dziękuję.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: gitarzysta | perkusista | doświadczenie | wokalista | jones | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama