Reklama

"Muzyka, herbata i humor"

Mr. Scruff, czyli Andy Carthy, to brytyjski DJ, którego specyficzny pseudonim wziął się z oryginalnych grafik artysty, zamieszczanych na okładkach płyt czy singli. To nie jedyny znak rozpoznawczy Mr. Scruffa. Artysta znany jest także z istnych maratonów DJ-skich - jak przyznał w poniższym wywiadzie, jego najdłuższy set trwał 10 godzin - i zamiłowania do herbaty. Poza tym największy przebój Andy'ego "Get A Move On" wykorzystano w niezliczonych spotach reklamowych, a chęć współpracy z DJ-em wyraziła sama Madonna. Pomimo niewątpliwych osiągnięć artystycznych i sporej popularności, Mr. Scruff pozostał skromnym gościem, o czym przekonał się podczas rozmowy z artystą Artur Wróblewski. Andy, który we wrześniu wystąpi na "Summer Of Music Festival" w Warszawie, opowiedział o interesującej muzycznej serii "Keep It Solid Steel", wielogodzinnych setach, zamiłowaniu do herbaty i wrocławskim duecie Skalpel, który nagrywa - podobnie jak Mr. Scruff - dla słynnej wytwórni Ninja Tune.

Na początek porozmawiajmy o pierwszej płycie z serii "Keep It Solid Steel". W jaki sposób dobierasz utwory, które trafiają na kompilację?

"Keep It Solid Steel" ma w pewnym sensie reprezentować mnie jako artystę grającego na żywo. Niestety, wiele z numerów które chciałem wrzucić na kompilację i które miksuje podczas DJ-ingu, nie udało mi się zamieścić na "Keep It Solid Steel". Po prostu nie zyskałem aprobaty wytwórni płytowych, które miały prawa do tych kawałków.

Co do selekcji kompozycji, to miałem z tym problem. W tym sensie, że miałem mnóstwo materiału, ale i również świadomość, że nie mogę zmieścić najlepszych kompozycji na pierwszej płycie. Cieszę się jednak, że mam już coś w zanadrzu na kolejne wydawnictwa z serii.

Reklama

Jak już powiedziałem, "Keep It Solid Steel" ma pokazać mnie jako artystę występującego na żywo. I dlatego album zawiera miksy numerów hiphopowych, reggae... Głównie rzeczy w wolnym, "chillującym" tempie. Zarazem chciałem też, by ten miks dotarł do jak największej ilości osób. By słuchali go nie tylko fani muzyki klubowej czy hip hopu.

Wymieniłeś pokrewne, ale jednak różne style muzyczne. Czy trudno było ci "przyciąć" niektóre z utworów z "Keep It Solid Steel", by wkomponowały się stylistycznie brzmienie płyty?

Wiesz, to właściwie moja praca (śmiech). Na tym polega mój DJ-ing. Dlatego nie sprawiło mi to zbytniej trudności. Poza tym, tak jak zauważyłeś, te numery mają różne, ale pokrewne style. Tempo jest dosyć podobne, także klimat i energia, jaką ze sobą niosą te dźwięki. Mają wiele wspólnego, ale najważniejszą cechą, która je łączy, jest fakt, że to moje ulubione kompozycje. A moim zadaniem jest poukładanie ich w takim porządku, by sprawiły przyjemność także słuchaczom.

Przyjemność twoim fanom sprawia na pewno fakt, że fundujesz im zazwyczaj DJ-skie maratony, które trwają godzinami. Jaki jest powód grania aż tak długich setów?

Przede wszystkim uwielbiam grać sety. To podstawowy powód. Frustruje mnie dosyć sytuacja, kiedy to muszę kończyć grać po dwóch godzinach. Niestety, tak to pewnie będzie wyglądało w Warszawie, ale rozumiem to. To są festiwalowe wymagania i od tego nie ma odstępstw.

Po drugie, do stworzenia odpowiedniej atmosfery potrzebny jest czas. Nie mogę przecież od razu zacząć grać moich ulubionych i ważnych dla mnie numerów, które nie są łatwe i nie da się przy nich tak po prostu tańczyć.

Stworzenie atmosfery podczas setów działa także w dwie strony. Bo ja, jako DJ, także potrzebuję wejść w klimat danego miejsca i słuchaczy. Poczuć się jak w klubie, którego jestem rezydentem i w którym regularnie gram sety. A to zajmuje mi kilka godzin.

A jaki jest twój osobisty rekord setu (śmiech)?

(śmiech) Niech pomyślę... Coś około 10 godzin.

Jestem pod wrażeniem...

Dzięki (śmiech).

Inną charakterystyczną dla ciebie sprawą jest herbaciarnia, którą zabierasz na występy. Czy w Warszawie będzie można wypić z tobą earl grey lub zieloną herbatę?

Niestety nie. Zabranie całego sprzętu to wielkie przedsięwzięcie, dlatego postanowiłem nie zabierać mojej herbaciarni do Warszawy. Może następnym razem uda mi się w Polsce napić herbaty z fanami.

A dlaczego herbata? To twój ulubiony napój?

Zdecydowanie. Ludzie zazwyczaj myślą, że za tego typu dziwactwami kryje się jakaś głębsza filozofia. Ale tak nie jest. Ja po prostu uwielbiam herbatę i pewnego dnia pomyślałem, że świetnie byłoby się napić świeżo zaparzonej podczas setu. Stąd pomysł na herbaciarnię... Jest o też puszczenie oka do słuchaczy. Muzyce potrzebny jest humor.

Mówiąc o "dziwactwach" i "humorze"... Na pewno wesoły i specyficzny jest klimat twojej muzyki, dziwne tytuły numerów, animowane klipy czy nawet grafika strony internetowej. To rzadko spotykana sprawa w muzyce elektronicznej i tanecznej. Uważasz, że artyści z tego kręgu są zbyt pompatyczni i brakuje im właśnie humoru?

Na początku o grafikach. Wiesz, że w szkole to wychodziło mi najlepiej? Byłem najlepszy w rysowaniu i bardzo lubiłem to robić. Dlatego postanowiłem wykorzystać tę zdolność i wyrazić swoje specyficzne poczucie humoru. Podoba mi się zestawienie głupawych kreskówek i muzyki jazzowej - często korzystam z wizualizacji w klubach i łącze te dwa inne światy. To powoduje także, że osoby nie przepadające za jazzem potrafią się zainteresować moim setem.

Wyrazem mojego poczucia humoru są także tytuły piosenek, jak zauważyłeś. Zazwyczaj powstają w trakcie opowiadania dowcipów lub odnoszą się do artysty, którego utwór miksuję. Na szczęście w moich utworach nie ma tekstów i dzięki temu mam swobodę w dobieraniu tytułów (śmiech).

Czy scena dance jest zbyt poważna? Nie mnie to osądzać. Mogę tylko mówić o sobie. A cała ta otoczka wokół Mr. Scruffa pokazuje moje oblicze, mój charakter.

Na koniec opowiedz mi o wytwórni Ninja Tunes. To jeden z najważniejszych labeli w historii muzyki, nie tylko tanecznej. Z dumą mogę powiedzieć, że Polacy mają tam swoje przedstawiciela. Słyszałeś o duecie Skalpel?

Pewnie. Są świetni. Fajnie, że podpisali umowę z Ninja Tune. Nie chcę zabrzmieć jak lizus, ale to naprawdę jedyna w swoim rodzaju wytwórnia. Gdzie indziej znajdziesz tak wyjątkowych artystów, jak na przykład Roots Manuva, Vadim, Herbalizer, Chris Bowden, Kid Koala czy DJ Food? Dzięki temu nie muszę na siłę tworzyć płyt "pod" wytwórnię. Podoba mi się to, że mogę im zaproponować co tylko mi się spodoba. Na przykład nawet taneczny, house'owy numer. Myślę, że ta różnorodność wykonawców to siła Ninja Tunes.

Dzięki za rozmowę i do zobaczenia w Warszawie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: klimat | ninja | Warszawa | śmiech | muzyka | humor | Andy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy