Reklama

Żona Adama Konkola o diagnozie. "Łzy napływały strumieniami"

Żona Adama Konkola, założyciela zespołu Łzy, opowiedziała o chwili, w której wspólnie dowiedzieli się o chorobie muzyka. Po diagnozie lekarza kobieta nie była w stanie powstrzymać płaczu. Jej mąż był dzielny.

Żona Adama Konkola, założyciela zespołu Łzy, opowiedziała o chwili, w której wspólnie dowiedzieli się o chorobie muzyka. Po diagnozie lekarza kobieta nie była w stanie powstrzymać płaczu. Jej mąż był dzielny.
Adam Konkol ze swoją żoną /Pytanie na śniadanie /Agencja FORUM

Adam Konkol jest kompozytorem oraz gitarzystą. W 1996 r. założył zespół Łzy (sprawdź), dzięki czemu zyskał popularność na polskim rynku muzycznym. W kwietniu tego roku przekazał w mediach, że zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór płuc. "Mam złośliwego raka płuc, wiem, dziwne, nie palę i nie paliłem papierosów, ale czasem tak się podobno zdarza" - napisał wtedy.

Reklama

Adam Konkol od urodzenia walczy z naczyniową chorobą płuc - zespołem Eisenmengera. Szacuje się, że w Polsce cierpi na nią w sumie około tysiąca pacjentów. Muzyk jest jedną z najdłużej żyjących osób na świecie, które zmagają się z tą dolegliwością.

"Urodziłem się z wrodzoną wadą serca i choroba - której towarzyszy tętnicze nadciśnienie płucne - występuje u mnie od dziecka. Kiedyś przeżywalność z tą chorobą wynosiła od 2 do 3 lat, ja żyję już 44 lata i każdy kolejny dzień jest dla mnie bonusem" - mówił w 2019 r. założyciel zespołu Łzy.

Muzyk dostał niespodziewaną diagnozę

W pewnym momencie wrodzona choroba płuc przykuła Adama Konkola do łóżka, jednak wszystko zmieniło się dzięki nowoczesnym lekom. Gitarzysta był przekonany, że jest u szczytu swojej formy, ponownie był w stanie pracować i normalnie funkcjonować. Opowiadał, że czuje się spełniony i wolny. Po jakimś czasie w mediach społecznościowych pojawiła się jednak informacja o tym, że zdiagnozowano u niego złośliwego raka płuc. 

"Jestem po kilku konsultacjach i 'normalnie', gdybym nie miał wady serca, po prostu wycięliby mi kawałek płuca i być może byłoby po sprawie, ale nie można. Nie można też chemioterapii, która by mnie po prostu zabiła, za to można 'strzelać' w niego promieniami i taki jest plan" - wyjaśnił wtedy gitarzysta. Teraz o swoich przeżyciach postanowiła opowiedzieć także jego żona - Angelina Konkol.

Żona Adama Konkola wspiera go w walce z chorobą

Angelina Konkol tuż po tym, jak jej mąż wydał oświadczenie dla mediów na temat swojej choroby, również opublikowała poruszający wpis. Pisała w nim o tym, jak choroba Adama Konkola wpłynęła na ich wspólne życie rodzinne. Ostatnio kobieta rozmawiała także z Radiem Zet, gdzie ponownie poruszyła temat nowotworu, z którym żyje jej ukochany oraz tego, jak oboje zareagowali na diagnozę. 

"I gdy siedzieliśmy u onkologa Adam był dzielny, spokojny, słuchał kolejnych przygniatających nas informacji. Ja czułam, że mnie wbija w krzesło, że serce rozsypie się na miliony kawałków, łzy napływały strumieniami do oczu, choć chciałam je powstrzymać, nie mogłam. Działo się. Jeszcze córka czekała na nas na korytarzu. A ja nie chciałam im mówić. Chciałam zachować zimną krew. Ale nie dało się. Tylko spojrzała na mnie i już wiedziała, że żadnych dobrych wieści po prostu nie będzie" - wyznała Angelina Konkol. 

Kobieta opowiedziała także o sile i spokoju ducha swojego męża. "Adam był dzielny. Zadzwoniła teściowa, mama Adama i zapytała, co powiedział lekarz. A on odparł 'no wszystko dobrze, tylko mam raka płuc'. On jest silny. Nie wiem, czy to wypiera, czy tyle już w życiu przeżył krwotoków płucnych, że ten rak po prostu go nie przeraża" - powiedziała Angelina Konkol.

Adam Konkol chce normalnie żyć

Żona Adama Konkola wyznała także, że muzyk jest gotowy na dalsze leczenie. Chce on bowiem nadal grać koncerty i tworzyć muzykę. Nie ma zamiaru się poddawać, bo od dziecka nauczony jest życia z chorobą. Lekarze nigdy nie dawali mu dużych szans na przeżycie. 

"Nie wiem, skąd mąż ma tyle siły, tyle wiary. Być może dlatego, że praktycznie połowę swojego życia spędził w szpitalu. To taki jego drugi dom. Od małego mu wmawiano, że umrze. Kiedy Adam miał roczek, teściowej powiedziano, że ma myśleć o kolejnych dzieciach, bo Adam z tą wadą serca i płuc, po prostu nie dożyje trzech lat. A potem? Potem się licytowano, że 7, 17, 27, a później już przestano go uśmiercać" - wytłumaczyła Angelina Konkol.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Łzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy