Reklama

Niski wyrok dla sprawcy wypadku ojca Nicki Minaj? "To niesprawiedliwe"

W lutym zeszłego roku Nicki Minaj doświadczyła osobistej tragedii – jej ojciec został potrącony przez auto i zmarł wskutek doznanych obrażeń. Mężczyzna, który go potrącił, zbiegł z miejsca wypadku, a później próbował uniknąć odpowiedzialności karnej, ukrywając swój pojazd przed policją. Mimo to sąd wydał wyjątkowo łagodny wyrok, skazując go na „nie więcej niż rok więzienia” i prace społeczne. Werdykt ten nie usatysfakcjonował Minaj i jej matki, która postanowiła wytoczyć Charlesowi Polevichowi proces cywilny. Żąda od niego 150 mln dolarów odszkodowania.

W lutym zeszłego roku Nicki Minaj doświadczyła osobistej tragedii – jej ojciec został potrącony przez auto i zmarł wskutek doznanych obrażeń. Mężczyzna, który go potrącił, zbiegł z miejsca wypadku, a później próbował uniknąć odpowiedzialności karnej, ukrywając swój pojazd przed policją. Mimo to sąd wydał wyjątkowo łagodny wyrok, skazując go na „nie więcej niż rok więzienia” i prace społeczne. Werdykt ten nie usatysfakcjonował Minaj i jej matki, która postanowiła wytoczyć Charlesowi Polevichowi proces cywilny. Żąda od niego 150 mln dolarów odszkodowania.
Nicki Minaj nie zgadza się z wyrokiem dla sprawcy wypadku jej ojca /Jamie McCarthy /Getty Images

W lutym 2021 roku Robert Maraj, ojciec Nicki Minaj uległ śmiertelnemu wypadkowi. 

Został potrącony przez 71-letniego Charlesa Polevicha, który uciekł z miejsca zdarzenia. Mężczyzna został jednak szybko schwytany przez policję, choć próbował ukryć dowody przestępstwa, chowając auto pod plandeką na terenie swojej posesji. Porucznik Stephen Fitzpatrick powiedział na konferencji prasowej, że Polevich prowadził Volvo Station Wagon z 1992 roku, samochód, który jest "bardzo charakterystyczny i wyróżnia się na tle współczesnych pojazdów". Korzystając z nagrań z pobliskich kamer, policji udało się dotrzeć do miejsca zamieszkania sprawcy wypadku, znaleźć auto i postawić Polevicha przed sądem.

Reklama

Jak donosi "Newsday", podczas piątkowej rozprawy oskarżony mężczyzna przyznał się do winy i wyraził skruchę z powodu swojego postępowania. Zaraz potem sędzia Howart Sturim ogłosił, że Polevich zostanie skazany na "nie więcej niż rok więzienia" i prace społeczne, straci też prawo jazdy. Wyrok zostanie oficjalnie ogłoszony 3 sierpnia. Biorąc pod uwagę fakt, iż oskarżonemu groziło nawet 11 lat pozbawienia wolności, wyrok wydaje się bardzo łagodny. Tego zdania jest rodzina zmarłego Roberta Maraja. Nicki Minaj i jej matka Carol Maraj nie kryły, że są rozczarowane. 

"Spędzi tylko rok w więzieniu. To niesprawiedliwe. Gdy to usłyszałam, zaczęłam się cała trząść. Wróciły wspomnienia z tej strasznej nocy, gdy czuwałam nad mężem w szpitalu" - miała powiedzieć matka raperki tuż po zakończeniu rozprawy.

Obrońca Polevicha, Marc Gann, w rozmowie z magazynem "Billboard" podkreślił, że jego klient ma "ogromne wyrzuty sumienia z powodu tego, co się stało". 

"Pan Polevich w ciągu całego swojego życia wielokrotnie pomagał innym ludziom, przez co ta sprawa jest tak nietypowa i trudna. Nie był wtedy pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Prawdopodobnie do wypadku doprowadziły jego problemy z sercem" - zaznaczył adwokat.

Matki Nicki Minaj to jednak nie przekonuje. Carol Maraj zamierza dochodzić sprawiedliwości w procesie cywilnym. W marcu zeszłego roku pozwała ona sprawcę wypadku domagając się od niego 150 mln dolarów odszkodowania. 

"Był lekkomyślny i niedbały. A co najgorsze, bardziej martwił się ucieczką i ukrywaniem dowodów niż udzieleniem pomocy poszkodowanemu" - powiedział wówczas Benjamin Crump, jeden z prawników reprezentujących Carol Maraj.



PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Nicki Minaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama