Reklama

Miał zostać wielką gwiazdą. Dziś na jego koncerty nie przychodzi nawet 30 osób

Steve Brookstein w 2004 roku po sukcesie w telewizji i wygraniu brytyjskiego "X Factora" miał podbić serca nie tylko słuchaczy na Wyspach, ale być może i na całym świecie. Nic takiego jednak się nie stało. Mimo wielkich nadziei, obecnie wokalista odwołuje koncerty z powodu zbyt małego zainteresowania.

Steve Brookstein w 2004 roku po sukcesie w telewizji i wygraniu brytyjskiego "X Factora" miał podbić serca nie tylko słuchaczy na Wyspach, ale być może i na całym świecie. Nic takiego jednak się nie stało. Mimo wielkich nadziei, obecnie wokalista odwołuje koncerty z powodu zbyt małego zainteresowania.
Steve Brookstein miał być nowym Robbiem Williamsem, dziś nikt go nie pamięta /Dave Hogan /Getty Images

Steve Brookstein w 2004 roku pojawił się w pierwszym sezonie "X Factora" w Wielkiej Brytanii. Wokalista podczas pierwszego castingu nie przekonał do siebie jurorów, jednak Simon Cowell złożył mu propozycję, aby ten spróbował swoich sił następnego dnia.

Tym razem uczestnik przekonał wszystkich jurorów, również Sharon Osbourne i Louisa Walsha. W programie trafił do drużyny Simona Cowella, co ostatecznie doprowadziło go do sukcesu dzięki głosom widzów. Juror nazwał natomiast piosenkarza "nowym Robbiem Williamsem".

Milionowy kontrakt i komercyjna klęska

Po wygranej w programie Brookstein podpisał kontrakt z wytwórnią Sony, opiewający na milion funtów.  Pierwszym singlem wypuszczonym przez artystę był cover przeboju Phila Collinsa  - "Against All Odds", który w styczniu 2005 roku dotarł do drugiego miejsca list przebojów.

Reklama

Debiutancka płyta wokalisty - "Heart And Soul" - ukazała się w maju 2005 roku i w Wielkiej Brytanii rozeszła się w nakładzie ponad 100 tys. egzemplarzy.

Jednak już drugi album muzyka z 2006 roku - "40 000 Things" - sprzedał się w nakładzie niecałych 4 tys. egzemplarzy. Trzecia płyta wokalisty "Forgotten Man" tytułem idealnie oddawała to, jak publiczność potraktowała Brooksteina, czyli kompletnie o nim zapomniała.

Rozczarowanie show-biznesem. Branża się od niego odwróciła

Kiedy w 2009 roku w mediach społecznościowych rozkręcono kampanię, aby świątecznym hitem nie został singel zwycięzcy "X Factora" a "Killing In The Name" Rage Against The Machine", Brookstein wykorzystał ten moment, aby uderzyć w Cowella.

Wokalista nagrał długie wideo na temat łowcy talentów, zarzucając mu, że "niszczy Boże Narodzenie" i że Cowell stał za zrujnowaniem mu kariery, gdyż ten sprzeciwił się łowcy talentów.

Brookstein twierdził również, że "X Factor" jest ustawiony, za co usunięto wzmiankę o jego triumfie z oficjalnej strony programu. Następnie piosenkarz i celebryta regularnie krytykował jurorów oraz niektórych uczestników, w tym członka One Direction, Louisa Tomlinsona. W 2014 roku Brookstein wydał książkę "Getting Over The X", w której opisał, jak media i branża muzyczna odwróciły się do niego plecami.

Media o zwycięzcy "X Factor": Nikt o nim nie pamięta, sprzedał 27 biletów i odwołał koncert

W ostatnich latach Brookstein zamieszkał w rodzinnej Szkocji, gdzie stara się grać w mniejszych lokalach. Jednak i to nie zawsze się udaje.

W lutym media w Wielkiej Brytanii obiegły informacje o wpadce zwycięzcy "X Factora". Wokalista musiał odwołać koncert z powodu fatalnej frekwencji. W miejscu, które pomieścić może 300 osób, sprzedał jedynie 27 biletów. Koncert ostatecznie został odwołany.

Agent piosenkarza, a także on sam twierdzili, że występ odwołał z powodu złego stanu zdrowia. "Steve stracił głos. Liczymy, że wkrótce wróci do formy". Sam zainteresowany miał natomiast informować w mediach społecznościowych, że jest w najgorszej formie w życiu, ma poważną nadwagę i musi przejść na dietę.

"Daily Mail" jednak twierdzi, że koncert został odwołany z powodów logistycznych, a stan zdrowia nie miał nic do tego. Potwierdził to organizator koncertu, który odwołał wydarzenie na 10 dni przed tym, jak miał się odbyć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The X Factor | Simon Cowell
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy