Reklama

Borysewicz: Burmistrz chce przeprosin

Burmistrz Sulęcina Michał Deptuch powiedział, że na drodze sądowej będzie domagał się przeprosin od Jana Borysewicza, lidera grupy Lady Pank, w związku z incydentem podczas Dni Sulęcina. Menedżer zespołu, Marek Mach, twierdzi jednak, że "Borysewicz przeprosił burmistrza w trakcie koncertu". Oprócz przeprosin Deptuch zapowiedział także wystąpienie o zwrot 30 tys. zł wypłaconych zespołowi jako honorarium.

Sprawa dotyczy incydentu podczas obchodzonych 1 maja Międzynarodowych Spotkań na Sulęcińskim Rynku, w tym roku połączonych z obchodami wejścia Polski do UE. Na początku koncertu, którego gwiazdą był zespół Lady Pank, Borysewicz powiedział do mikrofonu: "Wy tam w tych garniturach, wypier... z tych ławek! Dla emerytów nie gramy".

"Gazeta Lubuska" poinformowała we wtorek, 4 maja, że przed rozpoczęciem koncertu w centrum miasta zgromadziło się około ośmiu tysięcy fanów zespołu. Przed sceną przygotowano ławki, na których zasiedli przedstawiciele miejscowych i wojewódzkich władz oraz goście z zachodniej Europy. Reszta publiczności pozostała za barierkami.

Reklama

Liderzy Lady Pank, czyli Borysewicz i wokalista Janusz Panasewicz, przybyli na koncert z ponadgodzinnym spóźnieniem.

"Borysewicz już jak wysiadał z busa zachowywał się dziwnie" - zauważyła fanka zespołu.

Idący przodem menedżer pokazywał mu, gdzie są rozłożone kable, żeby się nie potknął. W końcu lider Lady Pank stanął na scenie i zaczął stroić gitarę. Spojrzał na pierwsze rzędy siedzących w ławkach gości i wypowiedział cytowane wcześniej słowa.

"Było to nieeleganckie i obraźliwe zachowanie. Tym bardziej że mieliśmy gości z kilku krajów. Z tego, co wiem, przeprosin domagać będzie się także wicewojewoda lubuski Joanna Kasprzak-Perka, która była jednym z gości honorowych na naszej imprezie" - powiedział Deptuch.

"O ile pamiętam, to przeprosiny zostały jednak powiedziane na scenie, w trakcie koncertu, w przerwie między utworami" - twierdzi z kolei Mach.

Jego zdaniem reakcja Borysewicza w stosunku do władz województwa lubuskiego była spowodowana złą organizacją sulęcińskiej imprezy.

"Publiczność została zlekceważona przez organizatorów koncertu. Na rynku sulęcińskim był wygrodzony olbrzymi sektor oddalający publiczność od sceny o dobre 30 metrów" - tłumaczył Mach.

"W tym sektorze siedziała sobie grupka ludzi na ławkach. Publiczność była gdzieś tam z dala od sceny, tak że nie było nawet z nią kontaktu" - dodał.

"Chodziło tylko o to, żeby publiczność mogła się zbliżyć do sceny" - uważa Mach.

Incydent w Sulęcinie to nie pierwszy skandal w karierze muzycznej Borysewicza. Kilkanaście lat temu - po kłótni ze swoją dziewczyną - stłukł szybę w drzwiach wejściowych jednego z wrocławskich hoteli. Natomiast w czerwcu 1986 roku obnażył się podczas koncertu Lady Pank na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: menedżer | publiczność | Lady Pank | burmistrz | Jan Borysewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy