Reklama

Backstreet Boys: Nie jesteśmy zwykłym boysbandem

Członkowie amerykańskiej grupy The Backstreet Boys przyłączyli się do Bono i George'a Michaela w narzekaniu na temat obecnego stanu, w jakim znajduje się współczesna muzyka pop. Wokaliści uważają, że traci ona swą autentyczność, a oni są jednymi z niewielu artystów, którzy w swej twórczości są szczerzy.

Członkowie amerykańskiej grupy The Backstreet Boys przyłączyli się do Bono i George'a Michaela w narzekaniu na temat obecnego stanu, w jakim znajduje się współczesna muzyka pop. Wokaliści uważają, że traci ona swą autentyczność, a oni są jednymi z niewielu artystów, którzy w swej twórczości są szczerzy.

Wspominając początki działalności zespołu, Kevin Richardson powiedział: "Wtedy zbyt często porównywano nas do zespołów, w których śpiewał jeden gość, a reszta tylko się ruszała. To smutne, ponieważ w ten sposób nie zauważano tego, co robimy naprawdę".

Pomimo że wytwórnia Jive reklamuje ostatni album Backstreet Boys "Black & Blue" jako "dzieło najlepszego na świecie boysbandu", Richardson twierdzi, iż tak naprawdę jest to po prostu grupa wokalna.

"Kiedy w 1995 roku po raz pierwszy przyjechaliśmy do Wielkiej Brytanii, od razu przyklejono nam etykietkę 'boysband'. A my przecież jesteśmy grupą wokalną. Potrafimy śpiewać a capella na pięć głosów, a ponadto piszemy piosenki. Niektórzy z nas nawet grają na instrumentach. Ja sam gram na fortepianie od dziewiątego roku życia. Wydaje mi się, że Bono i George Michael mają rację. Teraz w muzyce nie chodzi o piękne piosenki, ale o dobry wygląd. Jednak muzyka musi nieść ze sobą jakiś przekaz. Nie możemy dawać ludziom samego opakowania, bez żadnej zawartości. Oczekują czegoś wielkiego, a dostają byle co".

Reklama
New Musical Express
Dowiedz się więcej na temat: Backstreet Boys | muzyka pop | Bono | muzyka | boysband
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy