Reklama

Santany droga do "Gitarowego Nieba"

Carlos Santana przyznaje, że jego najnowszy album zaskoczył nawet jego samego. - W życiu bym tego nie przewidział - mówi legendarny gitarzysta.

Na "Guitar Heaven: The Greatest Guitar Classics of All Time" zasłużony wirtuoz sześciu strun prezentuje 12 utworów zaliczanych do rockowej klasyki. Kompozycje autorstwa AC/DC, The Beatles, Cream, The Rolling Stones i innych Carlos Santana wykonuje z towarzyszeniem znanych wokalistów. Na płycie gościnnie udziela się także raper Nas i wiolonczelista Yo-Yo Ma.

To muzyczne "dziecko" słynnego Clive'a Davisa z Sony Music utrzymane jest w duchu obsypanego nagrodami Grammy albumu "Supernatural", dzięki któremu w 1999 roku Santana triumfalnie powrócił na listy przebojów, a także kolejnych wydawnictw z podobnie silną obsadą wybitnych gości - płyt "Shaman" (2002) i "All That I Am" (2005). Mimo to artysta przyznaje, że perspektywa stąpania po tak "uświęconym" muzycznym gruncie wywoływała w nim lekki niepokój.

Reklama

Odrzucić strach

- Właściwie to Clive musiał wciągnąć mnie siłą w swoją pasję - zaczyna 63-letni Santana, który urodził się w Meksyku, a dorastał w aglomeracji San Francisco Bay Area. - Ja mówiłem: "Nie, nie jestem pewien, czy chcę zająć się akurat tym kawałkiem, Clive. To dość ambitne wyzwanie, trochę się obawiam". W takich chwilach Clive wisiał ze mną na telefonie przez jakieś 45 minut do godziny, a ja biadoliłem: "O, Boże...".

Legendarny producent pracował już jednak z Santaną na wcześniejszych etapach kariery gitarzysty i wiedział, jak uspokoić jego obawy.

- Mówił mi: "Popatrz, Carlos, 'Black Magic Woman' została napisana przez Petera Greena. 'Evil Ways' pierwszy nagrał Willie Bobo. 'Oye Como Va' wykonywał Tito Puente. Robiłeś takie rzeczy przez całe swoje życie!". Wtedy zaczęło do mnie docierać, że ktoś z tak wielką pasją i zaangażowaniem nie może się mylić. Clive przekonał mnie, żebym odrzucił strach. Musiałem mu zaufać, a kiedy już się na to zdecydowałem, zdarzył się ten niewiarygodny wręcz cud.

Ale nawet cuda wymagają czasem ciężkiej pracy. Posługując się listą, jaką Davis skompilował na podstawie zestawienia najlepszych gitarzystów i najlepszych rockowych standardów wszech czasów magazynu "Rolling Stone", producent i jego podopieczny wyselekcjonowali (każdy po połowie) utwory, które miały znaleźć się na "Guitar Heaven".

Pan i władca

- Clive stwierdził: "To logiczne - jeden z najlepszych muzyków w historii prezentuje najlepsze utwory. W czym problem?" - wspomina Santana. - Ja na to: "No, nie wiem...".

Artysta śmieje się, zauważając, że taka sama przepychanka miała miejsce w przypadku singla "Smooth", który okazał się wielkim hitem i zdobył trzy statuetki Grammy. - Clive przypominał mi: "Nie ufałeś mi, gdy chodziło o 'Smooth', a popatrz, co się okazało". Kiedy tylko wychodzi na to, że ma rację, zawsze mi to wypomina.

W następnej kolejności Santana i Davis opracowali imponującą listę wokalistów, których gościnny udział w projekcie "Guitar Heaven" miał przydać płycie blasku. Znaleźli się wśród nich rówieśnicy Santany - Joe Cocker wykonał "Little Wing" Jimiego Hendrixa, a w "Riders on the Storm" na klawiszach zagrał sam Ray Manzarek z The Doors. Muzyczne karty albumu zaludniają jednak w większości przedstawiciele młodszego pokolenia rockmanów. I tak "Riders on the Storm" zaśpiewał Chester Bennington z Linkin Park; w "Whole Lotta Love" z repertuaru Led Zeppelin słyszymy Chrisa Cornella; "Photograph" grupy Def Leppard wykonuje Chris Daughtry - finalista programu "American Idol"; Scott Weiland ze Stone Temple Pilots prezentuje się w "Can't You Hear Me Knocking" Rolling Stonesów, a Rob Thomas z Matchbox Twenty, który był współautorem i wykonawcą przebojowego "Smooth", powraca, by zaśpiewać utwór "Sunshine of Your Love" z repertuaru Cream.

"Kiedy Santana proponuje ci, żebyś zaśpiewał na jego płycie, to tak, jakby sama Muzyka poprosiła, żebyś pokazał się na chwilę" - powiedział jakiś czas temu Gavin Rossdale z brytyjskiej formacji Bush, który na "Guitar Heaven" wykonuje kompozycję "Bang a Gong" zespołu T. Rex. "Kiedy wszedłem do studia, Carlos nie zarejestrował jeszcze swojej części utworu, ponieważ to on jest panem i władcą. Każdy z nas robi to, co do niego należy, a dopiero potem on wykonuje swoją część pracy. Nigdy jednak nie ma wątpliwości co do tego, że będzie to coś niesamowitego."

Róże od Carlosa

Również Patrick Monahan z Train z entuzjazmem przyjął propozycję zaśpiewania na płycie Carlosa Santany. W udziale przypadł mu utwór "Dance the Night Away" grupy Van Halen. "Jestem wielkim fanem Davida Lee Rotha i wielkim fanem Santany" - mówił w jednym z wywiadów. "Z wielkim zadowoleniem przyjąłem zaproszenie do udziału w tym projekcie, zwłaszcza, że chodziło o ten kawałek. Mogłem wybrać spośród kilku kompozycji i właśnie 'Dance the Night Away' był tą, w której chciałem zaśpiewać. Carlos to wielki dżentelmen i niesamowity człowiek. Przysłał do mojego domu 24 białe róże i powiedział: 'Dziękuję, że podzieliłeś się ze mną swoim talentem'. Człowieku, to dopiero jest gość!"

Zdaniem Santany, to właśnie ta atmosfera dzielenia się okazała się kluczowa podczas nagrywania wszystkich utworów na "Guitar Heaven".

- Nigdy nie myślę o tym, że jestem Carlosem Santaną - mówi gitarzysta. - Tym, co wniosłem do tego projektu, było moje serce. Ja jestem dopełnieniem. Nie rywalizuję, nie przeprowadzam analiz porównawczych. To nie wyścigi NASCAR. Znam tych wszystkich muzyków. Znam Erica Claptona, znam Jeffa Becka, znam Jimmy'ego Page'a. A oni znają mnie i wiedzą, że zrobię, co w mojej mocy, by ich utwory zabrzmiały w sposób zupełnie nowy, a jednocześnie absolutnie znajomo. Włożyłem w tę płytę swoje serce - z nadzieją, że mam w sobie na tyle czystości, niewinności i autentyczności, że choćbym chciał, nie dam rady tego, za przeproszeniem, spieprzyć. Jest we mnie absolutna pewność i wiara, że powiedzą: "Człowieku, kocham to, co zrobiłeś z moją piosenką!".

To dopiero koncept!

Część utworów, które znalazły się na "Guitar Heaven", jest dla Santany ważna w sensie osobistym. Artysta pamięta, jak robiąc zakupy w modnym butiku odzieżowym w Londynie, po raz pierwszy usłyszał "Riders on the Storm". "Bang a Gong" z kolei "poznał" podczas pobytu w duchowej wspólnocie zorganizowanej przez indyjskiego filozofa Śri Chinmoya w nowojorskiej dzielnicy Queens.

- Byłem radykalnym wegetarianinem - wspomina Santana. - Podczas nagrywania tego utworu przeniosłem się niejako w tamten czas. Nie potrafię sobie przypomnieć, w którym miejscu na strunach znajdowały się moje palce i co robiłem; nie pamiętam żadnych świadomych ruchów i gestów. Nie pamiętam tonacji ani tego, w którym miejscu na gryfie mojej gitary znajdowały się poszczególne nuty. Po prostu ogarnęła mnie jakaś ufność... i właśnie to jest w tym najpiękniejsze.

Artysta przyznaje, że wśród 12 utworów ma swoich faworytów. Listę ulubieńców otwiera "While My Guitar Gently Weeps" George'a Harrisona. Utwór, wykonywany z towarzyszeniem wiolonczeli wirtuoza Ma, śpiewa India.Arie. - Po raz kolejny stał się arcydziełem, ale w inny sposób - ekscytuje się muzyk. - Efekt końcowy jest niezwykle bogaty. Słychać tu symfonię, słychać Afrykę dzięki India.Arie, słychać Beatlesów, Santanę... To dopiero jest koncept!

Zobacz duet Carlosa Santany z India.Arie:

Herkules wśród utworów

Po zarejestrowaniu utworu Santana wysłał nagranie wdowie po George'u, Olivii.

- Odebrałem od niej maila, w którym napisała: "Carlos, przesłuchałam to nagranie i zaczęłam płakać i skakać z radości jednocześnie. Chcę, żebyś wiedział, że George cię uwielbiał, ponieważ pojmował współodczuwanie z innymi tak samo, jak ty. Jak mógłby cię nie uwielbiać?" - opowiada Santana. - Powiedziałem sobie: "Cholera, to tak, jakby sam George Harrison, poprzez swoją piękną żonę, nadawał sens mojej egzystencji i temu, co zrobiłem z jego piosenką".

Na liście faworytów Santany jest również "Back in Black" z repertuaru AC/DC, który w nowej wersji stał się wyjątkową mieszanką inspiracji. Rapuje w nim Nas, który według Santany "wykonał go zabójczo". - Wznieśliśmy się w nim na zupełnie nowy poziom. Stał się niesamowicie energetyczny. To chyba największa dawka mocy na całej płycie. "Back in Black" jest jak Herkules wśród pozostałych utworów. To taki wredny kawałek, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa; taki mocarny wredniak. Słuchając go, myślisz sobie: "Kurczę, brzmią tak, jakby mieli po 17 lat. To dopiero ładunek testosteronu!".

Michael Jackson w wersji mini

"Guitar Heaven" to już jednak rozdział zamknięty, a Santana powoli zaczyna myśleć o kolejnych projektach. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje "Shape Shifter" - płyta, na której mają znaleźć się "wyłącznie utwory instrumentalne w wykonaniu mojego zespołu Santana i mnie samego". Artysta prowadzi też z perkusistą Naradą Michaelem Waldenem rozmowy na temat projektu symfonicznego, którego kanwą stałaby się najprawdopodobniej muzyka Alice Coltrane i inne, najróżniejsze style muzyczne z całego świata.

Tymczasem fani mogą spotkać swojego idola na koncertach z cyklu "Supernatural Santana: A Trip Through the Hits", które odbywają się w Hard Rock Hotel & Casino w Las Vegas, gdzie wirtuoz zameldował się na pobyt czasowy.

- To niesamowite doświadczenie - mówi Santana. - Czasami mój głos wewnętrzny mówi mi: "Zrób coś, o czym mówiłeś, że nigdy tego nie zrobisz". Dostałem szansę, by wykonywać moją muzykę w okolicznościach, z jakimi wcześniej nie miałem styczności. Wychodzę z mojego apartamentu, schodzę do hotelowej restauracji, a tam czekają ludzie, którzy chcą zrobić sobie ze mną zdjęcie - siedem czy dziewięć osób, które przyleciały tu dla mnie z Australii, Paryża, Kansas, Florydy... Mówię wtedy do siebie: "Boże, jestem jak Michael Jackson w wersji mini! Co tu się, u licha, dzieje?!".

- Dzięki temu dane mi jest oglądać Carlosa z zupełnie innej, podniebnej perspektywy - kończy naszą rozmowę Santana - ponieważ każdego dnia, w sposób namacalny, spotykam ludzi, którzy ze względu na mnie wydają pieniądze na bilet lotniczy, hotel, bilet na mój koncert, na restaurację. Dzięki temu to, co robiłem przez całe życie, nabiera nowego znaczenia, a ja sam mogę być bardziej obecny tu i teraz, nie w przyszłości czy przeszłości, ale wszędzie, gdzie akurat jestem.

Gary Graff

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Carlos Santana | gitarzysta | utwory | Artysta | Carlos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama