Reklama

Rawa Blues 2001: Wspaniały występ Michaela Hilla

6 października już po raz 21. odbył się Rawa Blues Festival. Gwiazdami tegorocznej edycji imprezy byli Big Town Playboys, duet Cephas & Wiggins, Michael Hill's Blues Mob oraz legendarna amerykańska formacja Canned Heat. Spośród polskich gwiazd bluesa nie zabrakło oczywiście Sławka Wierzcholskiego promującego swój najnowszy album "Przejściowy stan". W katowickim "Spodku" bawiło się ponad pięć tysięcy ludzi.

Festiwal rozpoczął się właściwie w piątek, 5 października bankietem w hotelu "Warszawa" w Katowicach, tym samym w którym nocowała piłkarska reprezentacja Polski przed meczem z Ukrainą. Nic więc dziwnego, że do jednej z gazet trafiło w sobotę wspólne zdjęcie Ireneusza Dudka, organizatora festiwalu i Jerzego Dudka, bramkarza naszej piłkarskiej reprezentacji. W międzyczasie trwała już także "rozgrzewka". W klubie Taj Mahal w Łaziskach wystąpiła tego wieczoru formacja Green Grass.

Oficjalnie festiwal rozpoczął się w sobotę, 6 października, parę minut po godzinie 11. Konkurs na małej scenie prowadził jak zwykle Marek Jakubowski, a jego zwycięzcą została formacja Toster Band, laureat wielu tegorocznych festiwali (m.in. Olsztyńskich Nocy Bluesowych). Jurorem w konkursie była publiczność.

Reklama

O godzinie 15-tej fani bluesa zgromadzeni w katowickim "Spodku" usłyszeli Irka Dudka tradycyjnie wykonującego "Everyday I Have The Blues", co w praktyce oznaczało, że festiwal rozpoczął się na dobre. Po chwili na scenie zjawił się "etatowy" prowadzący, czyli Jan Chojnacki.

Jako pierwsza zagrała formacja Blues Flowers, która miała dość ciężkie zadanie, bo jak wiadomo grać pierwszemu jest zawsze najtrudniej. Potem publiczność swymi utworami rozkołysała grupa Tipsy Drivers, która wzbudziła zainteresowanie ze względu na interesujące nakrycia głowy w jakich wystąpili muzycy. Następni w kolejce byli członkowie Green Grass, którzy z pierwszej trójki występujących zdecydowanie wypadli najlepiej. Dobre aranżacje i ciekawe teksty spowodowały, że utworów tego zespołu słuchało się z naprawdę dużą przyjemnością. Oczywiście nie mogło zabraknąć także laureata małej sceny. Zwycięstwo w konkursie dodało muzykom Toster Bandu skrzydeł i choć mieli na występ około 10 minut, zagrali bardzo dobrze.

Po dawce głośnego bluesowego grania scenę zajęły dla siebie Karolina Koriat i Aleksandra Siemieniuk. Ten żeński duet dał publiczności trochę wytchnienia prezentując akustycznego bluesa rodem z delty Mississipi. Trzeba przyznać, że widzowie, zazwyczaj wykorzystujący fakt pojawienia się na scenie instrumentów akustycznych do zrobienia sobie "przerwy na papierosa" tym razem w większości pozostali na swych miejscach i z uwagą wysłuchali występu obu dziewcząt.

Jako ostatni z polskich wykonawców na scenie pojawił się Sławek Wierzcholski, który wbrew wcześniejszym zapowiedziom wykonał jednak "6:02" i "Chorego na bluesa". Oprócz tego zaprezentował fanom utwory ze swojej najnowszej, jakże odmiennej od poprzednich płyty "Przejściowy stan". Co prawda nie udało mu się ściągnąć do Katowic wszystkich muzyków, którzy nagrywali z nim ten album, ale i tak połączenie bluesa i folku w jego wykonaniu brzmiało bardzo dobrze.

Spośród gwiazd zagranicznych jako pierwsi na scenę wyszli pochodzący z Wielkiej Brytanii Big Town Playboys, którzy uraczyli fanów sporą dawką żywego tanecznego bluesa mocno osadzonego w boogie i neo-swingu.

Jako następny miejsce na scenie zajęli Michael Hill's Blues Mob. Dla sporej części widzów i dziennikarzy jego występ był zdecydowanie najjaśniejszym punktem całej imprezy. Podczas gdy grał, w "Spodku" zapanowała naprawdę wspaniała atmosfera. Takiego występu nie było na Rawie chyba od czasu Juniora Wellsa (i może jeszcze poza zeszłorocznym koncertem Paula Lamba). W jednym utworze do zespołu dołączył grający na harmonijce ustnej Irek Dudek.

Po tej dawce emocji swymi kompozycjami z publicznością podzielił się duet Cephas & Wiggins, który podobnie jak Karolina Koriat i Aleksandra Siemieniuk zaprezentował akustycznego bluesa rodem z delty Mississipi.

Na zakończenie wystąpiła formacja Canned Heat, która przywiozła do "Spodka" ducha festiwalu w Woodstock z 1969 roku. Muzycy zaprezentowali solidną dawkę boogie, a publiczność bawiła się wspaniale, jednak chyba nie udało im się zrobić tak ogromnego wrażenia jak Michael Hill. Podczas trwającego jakieś 20 minut bisu na scenie znów pojawił się Irek Dudek. Chociaż w ten sposób wynagrodził sobie i fanom fakt, że w tym roku, z powodu rodzinnej tragedii jaka go dotknęła, nie zagrał jako gwiazda festiwalu.

Epilogiem dla XXI Rawa Blues Festiwal były jam sessions w sześciu festiwalowych klubach. W jednym z nich - "Marhoucie" na ul. Warszawskiej, fani bluesa, którzy akurat tam trafili, mogli zobaczyć grających razem Michaela Hilla, Mr. Wigginsa i członków Big Town Playboys - to była spora i zupełnie nie zaplanowana niespodzianka, ponieważ "gwiazdą" miała być tam biorąca wcześniej udział w konkursie czeska formacja Dead Camel.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dariusz Dudka | publiczność | festiwal | blues | Rawa Blues
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama