Reklama

"Nie" dla T-Rex

David Bowie to najsłynniejszy artysta, który podpisał apel przeciwko reaktywowanej glamrockowej grupie T-Rex.

W sumie inicjatywę wsparło aż 500 osobistości muzycznego show biznesu, w tym słynny producent Tony Visconti czy Bill Legend, oryginalny perkusista T-Rex.

Skąd ten opór przed reaktywacją formacji? W składzie zespołu znajduje się tylko jeden muzyk - Paul Fenton, który przez krótki okres czasu grał w T-Rex. Poza tym najważniejszą osobą w zespole był nieżyjący Marc Bolan. Bez niego T-Rex wygląda jak Nirvana bez Kurta Cobaina.

"To dla mnie skandal, że kilku starych gości nazywa siebie T-Rex i będzie pod tym szyldem grało koncerty. Jedyny ich związek z grupą to osoba Paula Fentona, który był drugim perkusistą i to przez krótki okres czasu" - komentuje zdenerwowany Visconti, który w latach 70. współpracował z Bolanem.

Reklama

"To bardzo niebezpieczny przypadek. Czego możemy spodziewać się w następnej kolejności? Jeżeli umrze Paul McCartney to reaktywują się The Beatles?" - pyta producent.

Zespół broni się jednak, że pełna nazwa przedsięwzięcia brzmi T-Rex: A Celebration of Marc and Mickey (chodzi o wspomnianego Bolana i innego nieżyjącego muzyka grupy, Mickey Finna). Natomiast występy formacji mają być hołdem dla Bolana i muzyki T-Rex.

"Mickey chciał, by po jego śmierci zespół wciąż grał i miał w swojej nazwie T-Rex" - przekonuje menedżer "tribute bandu" Barry Newby. Finn w 1997 roku na krótko reaktywował zespół z okazji 20. rocznicy śmierci Bolana.

"Ten zespół działa, by prezentować wspaniałe piosenki Marca Bolana. Nie jest naszym zamiarem obrażenie ludzi. W moim przekonaniu dajemy publiczności najlepsze wykonanie utworów T-Rex" - dodaje opiekun zespołu, który na plakatach reklamuje się jako T-Rex.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: T.Rex | David | David Bowie | REX | T. Rex
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama