Reklama

Blackfield w Krakowie: Piękne pożegnanie Stevena Wilsona (relacja)

Występem w Klubie Studio grupa Blackfield zakończyła swoje krótkie europejskie tournée. Na tej trasie z formacją żegnał się Steven Wilson, który na dobre chce poświęcić się swojej solowej twórczości i innym projektom.

"Na początku nie myśleliśmy, że to stanie się tak duże" - wspominał w trakcie koncertu początki Blackfield drugi z liderów, Aviv Geffen, dziękując za mocne wsparcie. Zresztą w sumie Aviv to dla nas prawie swojak, sam określa się mianem pół-Polaka - jego rodzina pochodzi z okolic Makowa.

Polacy (Kraków w szczególności - to tu, w niedalekiej Rotundzie niespełna dekadę wcześniej odbył się pierwszy polski występ Blackfield) dobrze pamiętają pierwsze kroki brytyjsko-izraelskiej grupy. Debiutancki album "Blackfield" z takimi perełkami, jak choćby "Blackfield", "Hello" i "Cloudy Now" zauroczył wielu słuchaczy. Na ten zespół zwrócili uwagę głównie fani Stevena Wilsona cenionego przede wszystkim za Porcupine Tree.

Nie mniej ważną rolę (a z czasem wręcz dominującą) odgrywa jednak Aviv Geffen, w Izraelu cieszący się statusem gwiazdy rocka. Co ciekawe, niektóre z przebojów Blackfield, jak choćby "Cloudy Now", "Glow", "End Of The World" czy "1,000 People", to utwory Geffena napisane przez niego po hebrajsku i wykonywane wcześniej. Dopiero po przetłumaczeniu na angielski i opracowaniu na nowo trafiły do repertuaru Blackfield.

Reklama

W związku z pożegnaniem Wilsona dość karkołomnie wyglądały plakaty zapowiadające koncert: Blackfield featurning Aviv Geffen with special guest: Steven Wilson. Zwał, jak zwał, efekt znów był wyśmienity i tym większy żal, że w takim zestawieniu Blackfield już nie zobaczymy.

Program pożegnalnych sześciu koncertów w Europie oparty był na dwóch pierwszych płytach Blackfield (w sumie 13 z 20 piosenek), w dość zgodnej ocenie fanów uznawanych za najlepsze. To przy nich Wilson miał najwięcej do powiedzenia, to one budziły największy entuzjazm, to je mieliśmy okazję usłyszeć podczas wcześniejszych koncertów Blackfield (2004 i 2011 r.) i Aviva z gościnnym udziałem Wilsona (2009 r.) w Krakowie.

Najlepsze momenty? "Once" ze świetnym wstępem perkusyjnym Tomera Z (dla mnie odkrycie wieczoru!), kończące pierwszą część "Hello" z kolejną bardzo udaną gitarową solówką Wilsona i jak zawsze przejmujące "Cloudy Now" - powstały w pierwszej połowie lat 90. hymn rozczarowanej izraelskiej młodzieży z zawsze aktualnym tekstem "We are a fucked up generation". "Żyjemy w czasach, kiedy coś poszło nie tak, jak miało być" - mówił mi Steven Wilson w 2004 roku. Minęła dekada, a jego słowa są wciąż aktualne, co potwierdza, że "Cloudy Now" to uniwersalna piosenka, doskonale rozumiana w każdym właściwie miejscu na świecie.

Przed Blackfield w Klubie Studio skandynawską melancholię zaprezentował znany już w Krakowie (w 2010 roku poprzedzał Anathemę) Petter Carlsen. Norweg (na scenie pojawił się tylko z gitarą) dysponuje oryginalnym, mocnym głosem, potrafi wytworzyć cudny klimat, ale momentami miało się wrażenie, że wciąż słyszymy jeden i ten sam numer. Senny mrok nieco rozproszył podczas finałowego "You Go Bird", kiedy okazało się, że zapomniał początku piosenki.

Setlista koncertu Blackfield w Krakowie:

"Faking"
"Blackfield"
"Pills"
"Miss U"
"My Gift Of Silence"
"Pain"
"DNA"
"Go To Hell"
"Jupiter"
"Dissolving With The Night"
"Where Is My Love?"
"1,000 People"
"Some Day"
"Once"
"Summer"
"Oxygen"
"Hello"
Bis:
"Glow"
"End Of The World"
"Cloudy Now".

Michał Boroń, Kraków

Czytaj także:

Bóg dzieli ludzi a muzyka ich łączy - wywiad z Avivem Geffenem

Zobacz teledyski Blackfield na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Blackfield | koncert w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy