Reklama

Recenzja Michał Bajor "Moja miłość": The best of polskiej piosenki

Bajora oczywiście można lubić, lub nie. "Moja miłość" natomiast jest najlepszym z możliwych przeglądów polskiej piosenki, dowodzącym, że było w niej niemało genialnych sztosów.

Bajora oczywiście można lubić, lub nie. "Moja miłość" natomiast jest najlepszym z możliwych przeglądów polskiej piosenki, dowodzącym, że było w niej niemało genialnych sztosów.
Michał Bajor sięgnął po klasyki polskiej piosenki /

"Moja miłość" to covery. Poza dwoma premierowymi numerami, do których słowa napisał Wojciech Młynarski, a muzykę stworzyli Włodzimierz Korcz ("Miłość jest tylko jedna") i Wojciech Borkowski ("Ja kocham, Ty kochasz"), mamy do czynienia z największymi polskimi piosenkami o miłości. Celowo używam sformułowania "największymi", bo to co Bajor zawarł na płycie to absolutnie podstawowe polskie songi. Jak wypadają w bajorowskich wersjach?

Oczywiście płyta dusi się wręcz od egzaltacji. To znak rozpoznawczy Bajora i jak pisałem w leadzie, może być to czynnik odpychający, albo wręcz przeciwnie. Ja prywatnie to i akceptuję, i lubię, choć może niekoniecznie na co dzień. Z przyjemnością więc słucham jego wykonań "Lubię wracać tam, gdzie byłem już" (choć wolę jednak wersję Wodeckiego), "Prześlicznej wiolonczelistki" (tu wolę Bajora, niż oryginał), "Życie, kocham cię nad życie" (wykonanie bardzo poprawne, choć ustępujące Geppert) czy numeru na który czekałem za każdym razem, kiedy za gówniarza oglądałem "Koncert życzeń" - a mianowicie "Odkryjemy miłość nieznaną" Alicji Majewskiej, wykonaną przez Bajora kompletnie kowbojsko. A że numer to absolutnie genialny... Znajdziemy tu również takie rzeczy, jak "Przedostatni walc" (Sent/Młynarski), "Nie ma jak u mamy" (Bojadżijew/Młynarski), czy "Tango Desperado" (Żylis/Młynarski). Kluczem są tu więc trzy rzeczy: miłość, Młynarski i... niesamowita dykcja Bajora, która pozwala rozkoszować się tymi tekstami w najszlachetniejszy z możliwych sposób. Do tego oczywiście to rozedrgane vibrato...

Reklama

Opiekę produkcyjną i aranżacyjną sprawował nad płytą Wojciech Borskowski. I zrobił, co należało. Z jednej strony przyhamował lejce koniom eksperymentu, z drugiej album nie brzmi tak zupełnie oldskulowo. Owszem, zdarzają się numery jakby żywcem wyciągnięte z okołojazzowych dansingów lat siedemdziesiątych (choć tę predykację proszę akurat traktować jako komplement), ale są też kawałki, które jakby grał jakiś współczesny zupełnie ansambl zajmujący się tangiem.

Premierowe songi Bajor wykonuje w duetach. W utworze "Miłość jest tylko jedna" wspomaga go Alicja Majewska, natomiast w "Ja kocham, Ty kochasz", Anna Wyszkoni. Oba wypadają dobrze i doskonale pasują do pozostałego materiału. Jeśli ktoś w kategoriach znajomości historii polskiej piosenki nie jest jakimś niesamowitym macherem - idę w zakład - nie rozpoznałby, że zostały nagrane współcześnie.

Elegancja, kunszt i poezja. Oczywiście, jest to nagranie nie dla każdego i mocno niedzisiejsze. Natomiast z pewnością w swojej klasie robi niesamowitą robotę i pokazuje, że polska muzyka bywała dobra i dawniej, że nie ma powodu, by się starej polskiej muzyki wstydzić. Ocena poniżej natomiast jest, jaka jest głównie dlatego, że to jednak... tylko płyta z coverami.

Michał Bajor "Moja miłość", Sony Music Polska

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michał Bajor | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy