Reklama

Recenzja Kasia Cerekwicka "Między słowami": Ryzykowna bylejakość

"Mówili nam, mówili nam / poddać się czas, już poddać się czas". Jeśli Cerekwicka nie znajdzie lepszego repertuaru, to może powinna jednak pójść za tą radą?

"Mówili nam, mówili nam / poddać się czas, już poddać się czas". Jeśli Cerekwicka nie znajdzie lepszego repertuaru, to może powinna jednak pójść za tą radą?
Na nowej płycie Cerekwicka postawiła na jakość wykonawczą, ale i bylejakość contentu /  /

Takich karier jest u nas trochę. Zdolna, dobra technicznie wokalistka, która w dodatku (de gustibus...) jest dla mnie wizualnie jedną wielką słowiańską seks-bombą... I co? I po jednym przeboju, w którym zabraniała jemu padać na kolana, przez nie wiem już ile lat sama pada na kolana, wyśpiewuje błahostki, egzaltuje się, ujawnia emocjonalność na poziomie najwyżej licealnym i w dodatku numery ma tak wysilone i tak mało polotu w autokreacji, że aż musiała pójść do żenującego, kotletowego polsatowskiego show, żeby ktokolwiek ją sobie przypomniał. To bardzo, bardzo smutne, bo - jak podkreślam - szacunku do skilla, jak i sympatii mam do Cerekwickiej pokaźne pokłady.

Reklama

"Na skraju moich rzęs / skrada się / żal, który rośnie znów...". Ale nie żal to, a najwyżej śpiochy, bo nawet jeśli Cerekwicka próbuje udawać, że to, co podaje słuchaczowi, to najwyższej próby katarktyczne emocje, istna psychodrama, to wszystko na płycie jest ledwie letnie. Kompozycje absolutnie z palca, nie porażające może prostotą, nie wulgarne, ale też podobne do siebie, z bardzo umiarkowaną nośnością (ale radio zakatuje, więc będzie efekt earworma, wkręci się). Aranżacje stojące jakoś rozkrokiem pomiędzy mniej śmiałym niż dawniej r'n'b, a polskim mainstreamowym damskim bieda-popem. A decyzji, żeby nagrywać coś takiego nie rozumiem. Bo to wcale nie jest decyzja bezpieczna artystycznie - przeciwnie: w potoku tak wielu płyt, które od siebie różnią się tylko i wyłącznie barwą głosu wokalistki, czyli przy tak dużej podaży marności, nagrywanie płyty bezpiecznej, paradoksalnie jest o wiele bardziej ryzykowne, niż eksperyment, na który choćby za sam fakt eksperymentu zwrócą uwagę opiniotwórcze media. A dowodów przecież nie brakuje - alternatywny pop w naszym kraju stoi przecież tonami płyt post kate-bushowskich...

Tymczasem Cerekwicka stawia na jakość wykonawczą (i ona, i wszyscy muzycy biorący udział w sesjach), ale i bylejakość contentu. Na niesmaczne, pompatyczne balladki w stylu "Mamy tylko dziś", która epatuje emocjonalnością rodem z Eurowizji (w tej kategorii ten kawałek bije tegoroczny numer Kuszyńskiej). Nie znaczy to, że od początku do końca wszystko jest źle. Są naprawdę fajne numery, jak "Głód", który puszcza oko do młodszych konkurentek z okolic indie-popu i choć jest ogólnie bardzo fajnie, mógłby być odrobinę odważniej wyprodukowany. Jednak chwilę po tym, jak robi się miło, trzeba tę zwyżkę formy oczywiście zabić potworkiem w postaci "Logarytmów". Kawałka - ponownie - ciętego według iście ikeańskiej instrukcji. No i wspomniane fajności, to jednak mniejszość. Niestety. Za dużo tu diwy, a za mało dziewczyny, która chciałaby kombinować, szukać, eksplorować.

Szkoda, że zdolna przecież wokalistka nie ma na siebie lepszego pomysłu. Wypada życzyć więcej szczęścia w przyszłości. Do repertuaru i współpracowników. I może trochę więcej cojones. Kaśka, ja wierzę, że potrafisz.


Kasia Cerekwicka "Między słowami", Sony Music Poland

5/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Cerekwicka | recenzje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy