Reklama

Paramore "This Is Why": Świadectwo dojrzałości [RECENZJA]

Już wydane w 2017 "After Laughter" z radością zdjęło z Paramore łatkę pop-punkowego zespołu próbującego wycisnąć jeszcze coś z emo-sentymentów. Ale ta nowofalowa pozycja nie zapowiadała tego, co wydarzy się na "This Is Why" - zdecydowanie najdojrzalszej płycie w historii zespołu.

Już wydane w 2017 "After Laughter" z radością zdjęło z Paramore łatkę pop-punkowego zespołu próbującego wycisnąć jeszcze coś z emo-sentymentów. Ale ta nowofalowa pozycja nie zapowiadała tego, co wydarzy się na "This Is Why" - zdecydowanie najdojrzalszej płycie w historii zespołu.
Okładka albumu Paramore "This Is Why" /materiały prasowe

Ostatni album Paramore, "After Laughter", był dla wielu szokiem. Zespół z wyraźnie ukierunkowanym emploi, grającym na emo-sentymentach, stał się słodko-gorzką mieszanką słodkich melodii z delikatnym wokalem wyśpiewującym melancholijne teksty o zmaganiach z depresją. Wszystko to w ramach nieco nowofalowego brzmienia. Ale nawet tamta płyta wydaje się zaledwie drobnym krokiem na drodze do miejsca, w którym widnieje "This Is Why".

Reklama

Jeżeli album Paramore rozpoczyna się post-punkowym numerem, wypełnionym niemal funkową, plumkającą linią basu, to zapowiada już rzecz intrygującą. Jeżeli potrafi błyskawicznie wywołać skojarzenia z Cocteau Twins, to dzieje się coś absolutnie zaskakującego. A wystarczy włączyć "Crave", który to numer poprzez oniryczną partię gitar oraz śpiew samej Hayley Williams w refrenie, podejmuje ten wątek. Podobnie zresztą jak emocjonalne "Liar". Prawdę mówiąc nie umiem się nie zachwycać tym, co dzieje się tu muzycznie. Nawet jeżeli muzycy uruchamiają więcej agresji, jak w "The News", to w żaden sposób nie przypominają już grupy sprzed dekady.

Pewnie po tym wszystkim zdążyliście zorientować się, że to nie jest płyta łatwa w odbiorze. 35-letnia Hayley stoi w mocnej kontrze do postaci, jaką kreowała na pierwszych albumach Paramore - w dalszym ciągu emocje stanowią dla niej podstawę, ale podejmuje zmagania z nimi w skrajny sposób. Potrafi otworzyć się do momentu, w którym wydaje się, że powstała rana nie jest do zatamowania, ale nie robi z tego swojej głównej siły.

"Romantyzuję nawet najgorsze momenty, gdy bycie żywą było wszystkim, co było potrzebne do doprowadzenia mnie do płaczu" (tł. własne) śpiewa w "Crave". W skocznym "C'est Comme Ça", niosącym ze sobą echa twórczości Talking Heads, wprost opowiada o swoim samopoczuciu i zaleceniach od psychiatry. Wspomniane "The News" mówi o przebodźcowaniu wiadomościami płynącymi w mediach, które ostatecznie wpływają na złe samopoczucie.

Gdzie w tym wszystkim jest Hayley Williams jako wokalistka? Absolutnie na właściwym miejscu. Potrafi zaśpiewać zadziornie, pokazać w pełni dojrzałość swojego warsztatu, by potem zmodulować śpiew na sposób wręcz dziewczęcy. Jedno jest pewne: osiągnęła poziom, w którym może zrobić ze swoim głosem wszystko, a jej poziom wyczucia sprawia, że zawsze wie, ile trzeba z siebie wycisnąć, by odpowiednio podkreślić emocje. Na szczęście z danej emfazy i naiwności zostało niewiele.

Mamy dopiero pierwszy kwartał tego roku, a już wiem, że "This Is Why" będzie podbijać rankingi najlepszych płyt tego roku. Nie ma się co dziwić - to świetnie skomponowana, wyprodukowana, zaśpiewana i napisana płyta. Czego chcieć więcej?

Paramore, "This Is Why", Warner Music Poland

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paramore | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy