Reklama

Maleo Reggae Rockers "Revolution": Bombardowanie miłością (recenzja)

Na okładce nowej płyty Maleo Reggae Rockers cztery litery w tytule "Revolution" zapisane są odwrotnie i tworzą słowo "Love". "Wierzymy, że prawdziwą rewolucją może być tylko rewolucja miłości" - przekonują muzycy, ale czy album równie łatwo pokochają słuchacze?

Po dwóch udanych projektach z polskimi wokalistkami przy okazji "Morowych Panien" i "Panien Wyklętych" zespół postanowił przypomnieć o sobie kolejną oficjalną pozycją. Zdaniem twórców rewolucyjną również w warstwie muzycznej, bo praca z artystkami od Kasi Kowalskiej po Ifi Ude, która tutaj pojawia się gościnnie, pozwoliła im rozwinąć się w nowych kierunkach i zmierzyć z innymi gatunkami niż ich macierzyste.

Wśród nowych źródeł inspiracji wymienili m.in. dubstep, drum'n'bass, bałkański i afrykański folk oraz wytęsknione przez fanów klimaty zespołu Houk. Na szczęście nie brakuje również tego, za co Maleo pokochała większość ich wiernych fanów, czyli reggae i roots.

Reklama

Organiczne, bogate brzmienie zespołu zna każdy, kto słyszał choć jeden z ich albumów. Szerokie instrumentarium, odważne korzystanie z sekcji dętej, znakomita realizacja nagrań, która idealnie uwypukla klasowe perkusje i głęboki bas. Na nowej płycie nie jest inaczej i o rewolucji raczej nie ma mowy. Nie znaczy to jednak, że album nic nie wnosi. Muzycznie dzieje się dużo, a brzmienie kojarzy się często z wszystkim co najlepsze w muzyce zespołu Darka Malejonka. Wtórne? Chwilami tak, ale dlaczego niby narzekać na więcej dobrego?

Szkoda tylko, że w zaślepionej pogoni za nowoczesnością zespół potrafił popsuć swoje własne kompozycje. Idealnym przykładem są syntetyczne niby-wobble w "Nie za późno". Niestety, brzmią jakby w pewnym etapie tworzenia krążka autorzy stwierdzili "no tak, wszystko pięknie, ale musimy dodać coś, co nam pozwoli napisać w press info, że jesteśmy nowocześni". Okropny fragment, niestety nie jedyny.

Najważniejszym problemem tego albumu są teksty. Ich intencje są z pewnością bardzo dobre natomiast banał, sztampa i niezwykle naiwna i prostacka "mowa miłości" zaczynają irytować już po paru minutach. "Próbowałem sam się zmienić, kończyło się zawsze fiaskiem/ To tak jakby ktoś rzucał mi w oczy piaskiem" lub "dlaczego we mnie wciąż tak mało jest miłości/ tak wiele egoizmu, gniewu i obojętności/ dlaczego tak często widzę winę w innych/ dlaczego sam często czuję się niewinny/ tak dzieje się, ja nie chciałem przecież źle, o nie, nie, nie" to tylko fragmenty dwóch zwrotek z singlowej "Mocy". Wierzę, że Maleo nie chciał źle, natomiast forma, jaką przybiera jego przekaz mający być zapalnikiem "rewolucji miłości", zdecydowanie bardziej kojarzy się z sekciarskim bombardowaniem miłością, niż z poezją skłaniającą do zmiany swoich postaw. Takich kwiatków jest znacznie, znacznie więcej, a chwilą odpoczynku są głównie teksty anglojęzyczne. Wiadomo, że w języku Szekspira każdy banał brzmi inaczej.

Środkowy fragment albumu z nazbyt przejęczanym "Y.O.L.O." (wers "dlaczego wkoło tyle zła tak mało błogosławieństwa" przechyla czarę goryczy) i dynamicznym, ale mało wiarygodnym w bojowej konwencji kawałkiem tytułowym sprawiają, że ma się dosyć. Warto jednak pozwolić płycie grać dalej, bo końcówka jest zaskakująco dobra. "Reggae Faya" doskonale pokazuje, że Maleo Reggae Rockers powinni skoncentrować się na tym, co jest fundamentem podkreślonym nawet w ich nazwie. To samo w przypadku oldschoolowego i porywającego "Funky Reggae".

Energia balladowego "Snu" dostaje potężnego kopa dzięki przełamaniu refrenu i gitarowej solówce, a podobnie jest w przypadku flagowych dla MRR dęciaków w "Fake". Teksty nadal są proste i oczywiste, ale trochę ciekawsze i mniej rażące. Dobrze wypada zderzenie MRR z muzyką etniczną w "Afryce", podobnie zresztą jak w przypadku bałkańskiego "Ryzyka". Całość zamykają monumentalne "Samobójstwa", świetna kompozycja o mocy zdecydowanie większej niż w... "Mocy".

"Revolution" to dziwny album. Rzeczy naprawdę wysokiej klasy, pojawiają się tutaj obok tych, o których chciałoby się natychmiast zapomnieć. Gatunkowa kombinatoryka raz zachwyca, raz żenuje. Na dużą niekorzyść odbioru działają teksty, które częściej prowokują zniecierpliwienie niż refleksję. Znakomita robota zespołu, który przez lata wypracował charakterystyczne brzmienie i sprawdza się w wielu konwencjach, potrafi być zniweczona paroma głupimi decyzjami. Potencjał Maleo Reggae Rockers nie został w pełni wykorzystany i wiele wskazuje na to, że "Revolution" nie zdoła w dyskografii zespołu odegrać ważnej roli.

Maleo Reggae Rockers "Revolution", Lou & Rocked Boys

5/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maleo Reggae Rockers | recenzja | "Revolution"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama