Reklama

​Kara "Przebudzenie": Skaranie boskie [RECENZJA]

"Przebudzenie" to intrygująca płyta. Pokazuje, że uliczny rap rządzi się swoimi prawami. Czym się to objawia? Na przykład tym, że najwyżej średni album sygnalizuje duży potencjał. A Kara to przyszłość.

"Przebudzenie" to intrygująca płyta. Pokazuje, że uliczny rap rządzi się swoimi prawami. Czym się to objawia? Na przykład tym, że najwyżej średni album sygnalizuje duży potencjał. A Kara to przyszłość.
Okładka płyty "Przebudzenie" Kary /

Świat fety, tabsów, PDW i HWDP, sztywnych karków i jeszcze sztywniejszych zasad, nie jest muzycznie specjalnie frapujący, bo można odnieść wrażenie, że od czasów Firmy, Zip Składu i początków Ciemnej Strefy nie zmieniło się tam szczególnie wiele. Owszem, zdarzy się czasem szaleniec-indywidualista na miarę Rogala DDL. Czasem ktoś poleci na trapowym bicie i oczekuje braw za otwartą głowę, nawet gdy się rozbije. Śmierdzi to na kilometr skansenem i mantrami klepanymi na pamięć jak paciorki, a przy tym równie przenikliwymi.

Spokojnie, jest nisza jeszcze mniej urozmaicona. To kobiecy rap. Samo określenie jest kulawe, tak jakby kryterium płci wyrastało ponad podziały estetyczne. Mężczyźni mogą robić rap popowy, rap uliczny, emo rap, rap alternatywny i tak dalej. Kobiety robią rap kobiecy. To głupie, jednak jak to z głupimi rzeczami bywa, w polskim hip hopie się przyjęło. I na tym podwórku, właściwie zaś podwóreczku, dużym osiągnięciem jest nie brzmieć jak Wdowa albo nie brzmieć jak koledzy.

Reklama

W przypadku Kary wielu nosaczom z memów bieleć muszą knykcie i osamotnione, pozostałe szare komórki. Dziewczyna jest najlepszym, co mogło się przydarzyć prawilnej, hermetycznej scenie i kobiecemu rapowi jednocześnie. Łączy odwyk, kodeks z bram, mleczko matki ulicy i tytuły pisane gotykiem z wartościami stricte hiphopowymi - naturalnością, pewnością siebie i fajnie pozbijanymi rymami (wersy "I przepraszam ze tak nieładnie to ujmę / Ale się zawijaj, bo słabe podwójne" w Krakowie młodego Kalego nie miałyby racji bytu).

Co ma Kara? Spory bagaż pomimo młodego wieku, świetnie wykorzystywaną chrypę w głosie, sporo patentów na flow (tu powtórzy wyraz, tam go rozbije na sylaby, gdzieś podśpiewa, gdzie indziej wykrzyczy - gadka zawsze jest żywa) i zbawienną prostolinijność. Gdy nawinie "Nie interere mnie co tam napiszesz pod nutą, czy ten twój obsrany koleżka / jak go zapytam z ekipą na żywo, to nawet mi powie bananie gdzie mieszkasz", to tak przekonująco, że na miejscu niejednego lamusa wstrzymałbym się od komentarza.

Operuje nieprzekombinowanymi, działającymi punchlines z nienachalnymi grami słownymi, cisnąc w stylu "nie masz grama honoru / jak chciałeś ze mną pojechać, to pójdziesz z buta, no bo zrzucam cię z toru". Przy całym szacunku do Jana-Rapowanie, ale zupełnie zwyczajne "j***ć grę, j***ć cię, j***ć drogie buty" wybrzmiewa jakoś mocniej od jego "to dla tych chłopaków, którzy w ch**u mają Supreme".

Czy więc "Przebudzenie" wyrywa z letargu? Nie do końca, bo przydałby się ktoś doświadczony, kto przyłożyłby rozgorączkowanej raperce zimny okład i przypilnował ją na przykład wtedy, gdy rozpędza się i nic nie ma już dla niej znaczenia, zwłaszcza bit. Albo przysiadł razem nad refrenem, bo na całej płycie nie ma właściwie jednego dobrego. "Aniołowi" momentalnie odpadają skrzydła przy niedobrej próbie śpiewania. Zdecydowanie nie każdego ziomka trzeba też zapraszać do numeru - o ile Zbuku podbija "Nie mów mi", tak Aron HBR ciągnie w dół "Planetę Małp", bo słabo radzi sobie z melodią i brakuje mu flow.

Debiut Kary potrzebuje zatem producenta wykonawczego, ale i producentów po prostu. Kto wejdzie sobie na YouTube, natychmiast zauważy różnicę, gdy odpali sobie kawałki z SBM Startera i usłyszy pod spodem podkład Got Barss. Tymczasem cała muzyka na albumie jest w rękach ImmortalBeats co oznacza absolutne zero groove i sprężystość betonu, drewniane bębny oraz masę chybionych zabiegów aranżacyjnych.

Już w pierwszym kawałku, po wejściu Nizioła, serwowane jest takie przejście, że pozostaje zapytać o to, co tu się właśnie wydarzyło?. Gospodyni jest na tyle dominująca, że właściwie wystarczy, że bity nie przeszkadzają. Niestety, czasem i to się nie udaje. "Napad na was", "Może ty może ja" i ogniste, afrotrapowe "Nie ma nic za darmo" niosłyby lepiej (i były najlepsze na krążku!), gdyby zostawiono prostą pętle i przy nich nie majstrowano.

Niektórzy zadają sobie zapewne pytanie o to, po co było o "Przebudzeniu" pisać. Po pierwsze - z kronikarskiego obowiązku, bo Karę właśnie podpisało Sto Pro i ludziom należy się informacja, że nie wzięła się znikąd. Po drugie i wiele ważniejsze - wyszło wiele lepiej produkowanych, napisanych i wykonanych rapowych płyt obok których przechodzi się obojętnie. A dziewczyny z Krakowa się słucha, proste, dobrze wyważone wersy lecą prosto do tarczy. Taka charyzma to rzadka sprawa. I kiedy już jest nie można zmarnować jakiejkolwiek okazji, żeby o tym nie pisać.

Kara "Przebudzenie", 3Y Gun Label

5/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy