Reklama

KaeN "ON": Czy warto dać mu szansę? [RECENZJA]

Symbol. Maska. Raz jest, raz jej nie ma. Swego czasu raper obwołany podkarpacko-warszawską kopią Eminema (słusznie czy też nie, niech każdy sam oceni) deklaruje, że wraca. Nie wiadomo tylko skąd. może zamiast myśleć, czy szybko nacisnąć "off", warto zastanowić się, czy w ogóle nowej płycie KaeNa warto dać szansę?

Symbol. Maska. Raz jest, raz jej nie ma. Swego czasu raper obwołany podkarpacko-warszawską kopią Eminema (słusznie czy też nie, niech każdy sam oceni) deklaruje, że wraca. Nie wiadomo tylko skąd. może zamiast myśleć, czy szybko nacisnąć "off", warto zastanowić się, czy w ogóle nowej płycie KaeNa warto dać szansę?
KaeN na okładce płyty "On" /

I tak, i nie, ale ostrzegam od razu, że każdy piewca przestarzałej filozofii naśladowania pewnego rapera z Detroit i ci, którym z KaeNem nigdy nie było po drodze, nie zmienią swojego nastawienia i nie znajdą na "ON" nic dla siebie. Pierwszy kłopot więc z głowy, pora zająć się drugim, bo o specyficznym MC można dużo opowiadać, ale trzeba mu oddać jedno - niewiele jest tak wyrazistych postaci, które pojawiły się na naszej scenie w ostatnich latach. Pomijając już słabe ucho do beatów (chociaż tutaj jest spora poprawa) czy wiele prostackich historyjek, trzeba zaznaczyć, że sanocki raper ciągle ma to coś, co wyróżnia go wśród kolejnych zautotunizowanych kserobojów. Był i ciągle jest inny, a i zdarza się, że czasami ma coś do powiedzenia. Nawet jak rzuca głupie wersy, to te dają przynajmniej trochę zabawy.

Reklama

Trzeba jednak być też sprawiedliwym i oddać KaeNowi, że przez te kilka lat obecności na scenie trochę rozwinął swój warsztat, mimo że prostymi rymami w ziomalsko-porno-narkotycznych historiach strzela częściej niż AK-47 na froncie. Co prawda, cały czas są to dolne rejony, ale wirtualne pięć za progres zwyczajnie się należy. Ze zwiększonym skillem nie nadążają teksty, bo te jak stały w miejscu, tak stoją. A kto nie idzie do przodu, ten się cofa i wydaje się, że raper z Sanoka powoli doczłapuje się do ściany od której znowu się odbije. 

Niby próbuje grać porównaniami, że jego rap jest jak bomba spadająca na Hiroszimę, ale zapomniał dodać, że to niewypał. Banały ciągle są wszechobecne, więc wypada wskazać najciekawsze przykłady z "ON": "Nastoletnia mama w tej drugiej leci ciąży / Dziecka nie pozna tata, bo wyrok na nim ciąży" grając słowami w "Złotym strzale" czy "Pod klubem było podanie kaszany, ta kaszana podana w deszczu / Zrobienie dziewuchy banalnie proste jak ściąganie z neta torrentów" w "West coaście". Jest wesoło, każdy numer kryje w sobie takie perły, a niekiedy ich stężenie, jak w "Produkcie ubocznym" czy "Huraganie", każe zastanowić się, czy to wszystko jest na serio. Raperowi zdarza się też wpadanie w zbyt duży słowotok (taki trochę pokaz umiejętności, że flow i te sprawy), jak chociażby w "Wenezueli", a kilka "ambitniejszych" wersów mogłoby mieć całkiem niezłe wyniki na anty coachingowych fanpage'ach.

Rap to jednak nie filozofia, przynajmniej w tym przypadku, ale nawet proste treści można przekazać w sposób, który nie jest prostacki. Tutaj niestety się to nie udało - jazda bez trzymanki, więc pojedyncze wersy mogłyby posłużyć do socjologicznej analizy. Nawet nie chodzi o płytką tematykę, jakże typową i niezbyt zaskakującą, w której kręci się "ON": dużo tu seksu, i to raczej tego z rejonów przekoloryzowanego i napompowanego amerykańskiego porno (a niech będzie - "Bądź jak Rocco, jak Rocco, jak Rocco / Bądź jak Sasha, jak Sasha, jak Sasha / Eksploruje ciebie bardzo głęboko / Bo ten taniec nie posiada żadnych zasad" - w "Rocco"), a nie filmów Eriki Lust. Zewsząd słychać o narkotykach, ziomalach i miłości do bliskich ("Tato" na najciekawszym tu bicie JazBrothers, jakże będącym nie w ich stylu) oraz, a jakże, frajerach atakowanych przez KaeNa epitetami, których nie wypada umieszczać w słowniku języka polskiego. 

Jednak "ON" da się jeszcze jako-tako obronić, nie tylko przymykając oko na wiele wersów, będących sentymentalną podróżą do dawnej Huty 99. Wyróżnić trzeba muzykę, mimo że ta nic nowego nie wnosi, ale bardzo daleko jej do banalnych pianinek czy bezpłciowości Ive'a, dawnego współpracownika gospodarza. Podkłady to większości solidne bangery z kręgu średniej krajowej, ale również takiej, która idealnie wpisuje się w kaenową konwencję. Nie szkodzi tu trochę wiksiarstwa w "West coaście", zdarzają się ciekawe sample, jak nuta orientu w "Złotym strzale" i gitary w "Marginesie", czy zerkanie w stronę afrotrapów, które oferują "Babel" i "Typie". Bez słabych punktów, PSR i Atutowy, odpowiadający w większości za podkłady, nie pozwalają się nudzić.

Ostatecznie - czy warto dać "ON" szansę? Tak, ale trzeba mieć dużo samozaparcia i posiadać do KaeNa duży dystans, co gorsza, wybaczając przy tym wiele wad. Płyta momentów, nie całości, dziwnych treści i nijakich gości, wśród których nawet Floral Bugs się nie wyróżnia. Łatwo wcisnąć tu "off", tak samo jak jeszcze łatwiej znaleźć lepszy rap, ale mała dawka takiego hip hopu nie zaszkodzi. 

Kaen "ON", Altereggo Records

4/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: KaeN | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy