Reklama

Hollywoodzkie sztuczki psiska

Snoop Dogg "Doggumentary", EMI

"Doggumentary" to dobry zapis obecnej kondycji Snoop Dogga, ale też świetnie uchwycona przeszłość oraz przyszłość g-funku. Można narzekać na brak spójności i dłużyzny, niemniej lepiej się powstrzymać. Firmowy koktajl sprawia filmowe wrażenie. Jak film go więc oceńmy.

Dwa lata po rozczarowującej "Malice N Wonderland" Snoop powrócił - na plan i do formy. W nowym dokumencie (doggumencie?) eksploruje pełne niespodzianek zaułki muzyki rozrywkowej. Kilkanaście chaotycznie reżyserowanych nowelek funkcjonuje zarówno jako całość, jak też samodzielnie. Jarmusch to nie jest i być nie musi. W końcu i tak dostarcza dobrej rozrywki.

Reklama

Jedenasta pozycja w dorobku Snoopa zaczyna się znajomo. Niezawodną g-funkową scenografię pomagają stworzyć ojcowie-inspiratorzy: George Clinton i Bootsy Collins. Klasycznie kalifornijskie pejzaże przewijają się często. Okazują się inspirującym, kojącym tłem idealnie wypadającym w zbliżeniach. Tak więc gdy w "This Weed Iz Mine" stary wyga prowadzi dialog z młodym szczeniakiem takim jak Wiz Khalifa, zamiast przesytu efektów specjalnych, napotykamy niewymuszony luz, flow i naturalny haj.

Tempo i adrenalina zdecydowanie rosną kiedy wraz ze Snoopem, Young Jeezym i E-40 odwiedzamy ich domy (czy jak sugeruje tytuł "My Fucn House" - ich pieprzone domy) napotykając przejawy raperskiej egzystencji, gadżety, dziwki i inne rozrywki. Pamiętacie MTV Cribs? No właśnie... Wraz z "Raised In Da Hood" przychodzi konieczna retrospekcja. Przypomnienie, że cały splendor, z którym teraz obcujemy, blichtr znany z części okładek, to wszystko efekt ciężkiej pracy chłopaka ze świata gangsterów, kryminalistów i alfonsów - archiwalne przebitki z opowieści artysty ilustrują dźwięki elektro. Zarabiać trzeba, a że nieodmiennie sprzedaje się sport i seks, Calvin Cordozar Broadus Junior przechodzi od szybkich podań w lidze NBA ("El Lay") do szybkich numerków, przy których panie robią się mokre (czyli zgodnie z tytułem "Wet") i spocone ("Sweat"). Ostatecznie pozycji tej nie na darmo nadano alternatywną nazwę, sugerującą, że to druga część debiutanckiego "Na pieska".

Gdy w kadr wchodzi Wille Nelson, gwiazda country i aktor, perwersja paruje błyskawicznie. Zmieniamy miejsce akcji na rozgrzaną słońcem prerię, gdzie przy dźwiękach banjo i harmonijki Snoop wraz z Nelsonem robią sobie żarciki z superbohaterów. Ponieważ to nie kino SF, a dokument, szybko wracamy jednak na ziemię i zamykamy oczy - w życiu każdego zwierzęcia imprezowego przychodzi moment na myślówkę. "Eyez Closed" przedstawia więc zapis z wnętrz powiek, bilans zwycięstw i porażek podlewany koniakiem i okadzony dymem marihuany, zrealizowany przy współudziale kuzynów z północy - Kanye Westa i Johna Legenda.

Cel zostaje osiągnięty. Z kolażu obrazków wyłania się efektowny portret Snoop Dogga. I widzimy wyraźnie, że starego psa nie trzeba uczyć nowych sztuczek - te, które już zna doskonale wystarczą, by wieczór w gronie znajomych zamienić w nocny maraton z "Doggumentary".

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Snoop Dogg | sztuczka | raper | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy