Reklama

BARANOVSKI "Ucieczki i powroty": Do tańca i do różańca [RECENZJA]

Już pięć lat minęło od debiutu Baranovskiego na scenie, a ten "Ucieczkami i powrotami" idzie po swoje jeszcze wyraźniej niż wcześniej.

Już pięć lat minęło od debiutu Baranovskiego na scenie, a ten "Ucieczkami i powrotami" idzie po swoje jeszcze wyraźniej niż wcześniej.
Baranovski wydał album "Ucieczki i powroty" /Jakub Kamiński/Dzień Dobry TVN /East News

"Ucieczki i powroty" z pewnością całościowo nie stanowią większego zaskoczenia dla fanów twórczości Baranovskiego. Muzyk nie zdecydował się bowiem na skrajne wolty stylistyczne. To dalej muzyka, która łączy w sobie ten charakterystyczny nieco męskograniowy overground z przebojowością, zawieszoną gdzieś między nu-disco a indie popem. Byli nawet tacy, co kiedyś próbowali nazwać tego typu muzykę dance rockiem, ale szufladki szufladkami: to po prostu dobra płyta pełna potencjalnych przebojów.

Single zresztą nie bez powodu radziły sobie całkiem nieźle. "Sierpień" to osadzony na mocnym basie, ale uśmiechający się w stronę szerszej widowni utwór, którego nikt zapewne nie wyłączy, kiedy się pojawi. Trudno też nie psioczyć na "Jokera" z wyraźnym dyskotekowym vibe'em osadzonym brzmieniowo gdzieś między Motown z przełomu lat 70. i 80. a "Future Nostalgą" Dua Lipy. Do tego takie wersy jak "Dziś Lucy jest w diamencie / Ma słodko-kwaśny smak / Są typy pod napięciem / Więc wyjście jest angielskie" świadczą o sprawności pióra gospodarza i całkiem zręcznych mrugnięciach w stronę "tych, co kumają". W funkującym "Chcę być sobą" czuć nieco "małomiasteczkowe" klimaty, nawet pod kątem prowadzenia wokalu. Ale to formuła na tyle przyjemna, że trudno w jakikolwiek sposób na nią narzekać.

Reklama

Na większości płyty amplitudy stylistyczne są bowiem naprawdę niewielkie. Jak "Potwory i demony" oscylują gdzieś między Dawidem Podsiadło a garażowo przesterowanym nadwiślańskim funko-bluesem Mroza, tak "Rakieta" wręcz mogłaby zostać uznana za utwór tego drugiego.

Ale to właśnie odchyły są najbardziej intrygujące. Tytułowe "Ucieczki i powroty" muzycznie zmierzają mocno w stronę synthwave'u - to muzyka z gatunku fioletowego Słońca opływającego nad kalifornijskim pikselowanym horyzontem. W masywnych w brzmieniu retrowave'owych "Iskrach" z kolei wręcz dobitnie brakuje Darii Zawiałow z czasów "Wojen i nocy". Rozpoczynające płytę "Bawim Bawim" porywa funkową energią zarówno w pędzającej ku przodu muzyce, mocnej sekcji rytmicznej, jak i zadziornemu wokalowi gospodarza.

Natomiast trudno przekonać mi się do "Rozejmu". Powiem to wprost: to numer zupełnie niespełniający swojej roli momentu refleksyjnego. Doskonale rozumiem koncept utworu o wielkich ideach, chęci zbawienia całego świata poprzez zaczynanie od siebie oraz uznawanie miłości za odpowiedź na wszelkie problemy świata. Ale wtłoczenie wielkich słów w zaskakująco wręcz naiwny tekst, frazowany do fortepianu mającego obrysowywać tutaj kształty piosenki natchnionej, to zdecydowanie jest za dużo. I jak wcześniej zachwalałem, że Baranovski potrafi mieć sprawne pióro, tak to był moment, w którym atrament wylał mu się na papier, przesłaniając sedno problemu.  

To tyle w kwestii muzyki, ale trzeba koniecznie wspomnieć o wokalu gospodarza. Ten bowiem jest nadzwyczajnie elastyczny. Serio, czasem trudno uwierzyć w to, że za mikrofonem stoi nieustannie dokładnie ta sama postać. W jednym momencie bowiem zachrypi nieco bluesowo, innym razem schodzi niżej jakby na tych niższych tonach ścigał się z Kortezem (choć nie czołgając się po muzyce, tak jak autor "Naucz mnie tańczyć" na ostatniej płycie), by potem zaskakiwać nieco bardziej onirycznymi momentami, aż w końcu wspinać się wysoko i czysto. Serio, mam wrażenie, że Baranovski zrobi za mikrofonem wszystko. Nawet jeżeli nie wszystko działa, bo ten spoken-wordowy, niemal rapowany moment w "Rozejmie" kieruje w niemiłe wspomnienia o czasach, gdy raperzy mówili o tym, co jest ważne w kampaniach politycznych (mrug, mrug).

Ale marudzę, bo muszę, żeby nie było wam zawsze tak miło i przyjemnie. A wiecie, co jednocześnie wróżę Baranovskiemu? Kolejnych sukcesów na scenie muzycznej. Bo to serio jest dobra płyta, na której w większości przypadków jesteście w stanie oderwać numer od kontekstu obecności wśród innych kawałków na albumie i otrzymujecie po prostu porządny singiel. To zdecydowanie pewna sztuka.    

BARANOVSKI, "Ucieczki i powroty", Warner Music Polska

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Baranovski | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy