Reklama

Afro Kolektyw "ostatnie słowo": ale to odpychająco ładne! [RECENZJA]

Obiecali piękne rozstanie - luźno nawiązując do jednego z numerów - a jednak postanowili wrócić, znów mieszając czar i urok z rzygowinami. Wszystko, co najlepsze w przebojowej alternatywie, która nikogo nie interesuje, a powinna.

Obiecali piękne rozstanie - luźno nawiązując do jednego z numerów - a jednak postanowili wrócić, znów mieszając czar i urok z rzygowinami. Wszystko, co najlepsze w przebojowej alternatywie, która nikogo nie interesuje, a powinna.
Afro Kolektyw wrócił z nową płytą /Kuba Owczarek /.

Piosenki Afro Kolektywu zawsze były intrygujące, kuszące, miotające się między gatunkami i z genialnymi tekstami Afrojaxa, który umiejętnie lawirował między odrzucają poezją a autodissami. Błyskotliwość w muzyce i wersach, negatywne wibracje i niesłuszny brak sukcesu komercyjnego. Ale to już strata społeczeństwa, samego zespołu co najwyżej finansowa.

Początki składu zalotnie uśmiechały się w stronę chwytającego, organicznego hip-hopu, totalnego novum na rozwijającej się scenie, natomiast końcówka ich przygody to skręt w stronę najlepszych polskich songwriterów z ambitną, popową muzyką. "Płyta pilśniowa", "Czarno widzę" czy "Połącz kropki" to już w niektórych kręgach klasyka, niekoniecznie wśród tajemnych stowarzyszeń empetrójkowych, a potem spotifajowych fanów, jednak "Piosenki po polsku" czy "46 minut Sodomy" też były przecież niczego sobie (niektórzy takie wersy jak "A jutro jak po każdej podróży buty będę zniszczone miał błotem / To co ludzie zwą marskością wątroby, tak naprawdę jest śmiercią z tęsknoty" z "Pijanego mistrza" z ostatniej przywołanej produkcji powinni sobie zapisach w złotych myślach).

Reklama

Tych kilka zdań - mam nadzieję - pozwala trochę szerzej spojrzeć na twórczość i rozwój zespołu, który nastąpił na przestrzeni kilku lat. Swoistym the worst of, misz-maszem, podsumowaniem katalogu i łapaniem kawałek po kawałku z poprzedników jest "ostatnie słowo" - wydany po 9 latach przerwy podręcznikowy przykład jak na jednej płycie zebrać całą dyskografię i jednocześnie ponownie spróbować zachęcić do siebie nieprzekonanych.

Tu nikt się nie ściga, kto ma dłuższego, bo raczej nie ma się czym chwalić, tutaj docenia się muzykę, a tej jest bez liku. Od pojedynczych fragmentów, jak fantastyczna gitarowa solówka w "słodki jezu", skryta trąbka w "zawsze będziesz szedł sam" czy całościowa, niemalże hip-hopowa forma "niewiarygodnie pozytywnych wibracji""filosofem" rozdarta między inspiracje LA i Detroit. Dęciaki w "polonezie dla początkujących" napędzają cały utwór i dodają smaku tej całej wyliczance rodzimych absurdów. Syntetyczny "ausser betrieb" i elektropopowa formuła tytułowego utworu z fletami i gitarą elektryczną, również się sprawdza i dobrze pokazuje stylistyczną mnogość.

Są jeszcze teksty, a z tymi - jak to zwykle w przypadku Afrojaxa bywa - niektórzy mogą mieć problem. Oczywiście z naciskiem na "niektórzy", bo jeśli spojrzeć na nie z dystansem, to w tej brzydocie jest zwyczajne piękno, przenikliwość i... odraza. Z jednej strony wybitne linijki, całe zwrotki czy przebojowe refreny, z drugiej bójki o kawałek ścierwa, śmierdzące kałuże, definicja zasrańca, streszczona historia PRL-u, pucowanie dudy i fujary (sic!) oraz ulubione temat rozmów, którym jest pogoda.

Okej, a teraz spójrzcie na to - jak się ma cudowne i patetyczne "Rozmawiałem ze swym lękiem / Powiedział, że jest zamknięte" w opozycji do ciężkostrawnego "Wiemy, rzekł Sokrates, że studenta bić wolno / Bo on najniższą życia formą"? Takich zabiegów tu pełno, a jeśli do śpiewu i rapu Hoffmana dodamy śpiew Basi Derlak, to mamy cały paradoks Afro Kolektywu. Aha, nie mógłbym nie wspomnieć o gorzkim, osobistym i wielowymiarowym "krw z krwi" - "Gdyby moja matka uciekła do Stanów, dziś miałbym na imię Matthew / Wszelkie obawy o jutro krylibyśmy pod pozorem uśmiechu / Nie stać by nas było na college, ja byłbym niepopularny w szkole".

Owszem, "ostatnie słowo" to bardziej udowodnienie własnych ambicji, frajda z grania w zespole, lirycznej dwuznaczności, ale też odrazy ("Mój smak należy do mitu / Nie odmówię gluta, strupa i krupniku"). Polubić nie trzeba, ale kto nie sprawdzi ten trąba. Brzydziej nie wypada mi tu napisać.

Afro Kolektyw "ostatnie słowo", Thin Man Records

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Afro Kolektyw | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy