Open'er Festival 2014
Reklama

Open'er Festival 2014, dzień drugi: Na Pearl Jam było tak ciasno, że...

Można było zostać przerobionym na kiełbasę - tak panująca pod sceną sytuacja wyglądała z perspektywy Eddiego Veddera, wokalisty słynnej grupy Pearl Jam. Ekipa z Seattle zagrała na Open'erze dwugodzinny set.

Drugi dzień gdyńskiego festiwalu to konfrontacja młodości z doświadczeniem. Obok legendy grunge'u zagrali: reaktywowany The Afghan Whigs, grupa MGMT oraz zyskująca coraz większą sławę MO.

O tym, jak szybko w dzisiejszych czasach można stać się popularnym, świadczy przypadek Karen Marie Orsted, czyli MO.

Koncert wokalistki widziałem w 2013 roku na słowackim odpowiedniku Open'era - festiwalu Bażant Pohoda. Pod sceną bawiło się tam kilkadziesiąt osób. Jedna dobrze przyjęta płyta - "No Mythologies to Follow" ukazała się 7 marca br. - wystarczyła, by na cześć Dunki wiwatowały tłumy, bo właśnie taki obraz zobaczyłem, gdy dotarłem na jej w open'erowy koncert (pokrywał się częściowo z The Afghan Whigs).

Reklama

Łącząca pop z nieco chłodną i mroczną elektroniką wokalistka tańczącej hordy fanów się nie przeraziła, nawet więcej: raz po raz do nich schodziła. Oprócz tego skakała, tarzała się po scenie i pokrzykiwała. Śpiewając w finale "Don't Wanna Dance", rzuciła się na publiczność. Spodobało się to na tyle, że udało się - co rzadkie dla wykonawców niebędących headlinerami - wywalczyć bis.

O tym, jak szybko fanów można stracić, świadczy zaś przypadek MGMT. Pochodzące z debiutu "Oracular Spectacular" single "Kids" czy "Time to Pretend" sprawiły, że młodzież zakochała się w Amerykanach. Gdy zespół gościł w Polsce w 2009 roku (Orange Warsaw Festiwal), trzeba było przyjść sporo wcześniej, żeby dotrzeć w okolice sceny, a wielu oglądało go, wisząc na słupach i latarniach (festiwal odbywał się na pl. Defilad). Nowa, mniej piosenkowa twórczość zespołu nie przypadła już fanom do gustu - dwie kolejne płyty nie powtórzyły sukcesu debiutu.

Kwartet wydaje się świadomy sytuacji; set prezentowany w Gdyni oparł w dużej mierze na utworach z "Oracular Spectacular". Niestety, nawet stare piosenki nie wywołały takich emocji, jakie panowały przed laty w stolicy. Fani ewidentnie czekali na "Kids", zespół wyglądał, jakby starał się moment wykonania słynnego przeboju maksymalnie opóźnić.

Mając na uwadze przypadek MGMT, wielkie uznanie należy się zespołom, które wysoką formę, a dzięki niej także zainteresowanie publiczności, potrafią utrzymać przez wiele lat.

Reaktywowany w 2012 roku The Afghan Whigs zawitał na Open'era tuż po wydaniu pierwszego od 15 lat nowego albumu. "Do to the Beast" klasę Amerykanów potwierdził, gdyński koncert pokazał zaś, że mimo wieku nie tylko nie stracili pazura, ale i autentyczności. Greg Dulli, wokalista i lider The Afghan Whigs, potrafi być: i drapieżny, i mroczny, i jednocześnie dostojny. A śpiewa w otoczeniu ognistych riffów. "To jest rock and roll!" - krzyknął w pewnym momencie w stronę publiczności. Nie sposób się z muzykiem spierać.

Pod koniec koncertu zespół oddał hołd zmarłemu 27 czerwca soulowemu wokaliście Bobby'emu Womackowi.

Grupie Dulliego witalności może pozazdrościć wiele młodych składów, ale nie wyjadacze z Pearl Jam. Sezonowe gwiazdy blakną, mody odchodzą w niepamięć, ba! - zainteresowanie grunge'em zdążyło minąć i rozkręcić się na nowo, a ekipa Eddiego Veddera wciąż gra. I to jak! A przyjmowana jest z wielką estymą.

To Pearl Jam zebrali najliczniejszą publiczność i otrzymali najgłośniejsze przyjęcie. Vedder nie musiał nawet zachęcać fanów do szaleństw; właściwie to ich trochę zniechęcał - co rusz zwracał uwagę na bezpieczeństwo, sygnalizując, w dość obrazowy sposób, zbyt duży ścisk. Oprócz tego żartował, wspominał poprzednie polskie koncerty i popisywał znajomością naszego języka.

"To jest piękna noc. Na zdrowie!" - rzucił w pewnym momencie łamaną polszczyzną.

Zespół w Gdyni zaprezentował przekrojowy repertuar. Znalazły się w nim także utwory z najnowszej, wydanej w ubiegłym roku płyty "Lightning Bolt" - nie odstawały od klasyków. "Mind Your Manners" i "Sirens" zostały przyjęte jak największe przeboje przedstawicieli Seattle Sound. No, może tylko "Jeremy" wywołał nieco większą euforię.

Drugiego dnia imprezy zagrał także Darkside - autorzy widocznego w wielu podsumowaniach płytowych 2013 roku albumu "Psychic" (chwytliwa elektronika pomieszana z psychodelicznym rockiem i bluesem na żywo zaskakująco dobrze nadaje się do tańca); Jagwar Ma - zespół cieszący się statusem jednego z najlepszych alternatywnych debiutantów minionego roku (jego podawane z psychodelicznym zacięciem taneczne utwory wypadły o wiele lepiej niż utrzymane w podobnej stylistyce kompozycje grającego dzień wcześniej Foster The People); Kuroma - projekt muzyków towarzyszących na koncertach MGMT (przyjemne, muzycznie sytuujące się gdzieś na granicy rocka psychodelicznego i surf rocka granie) oraz mocno imprezowy skład Rudimental, który rozbujał niemałą publiczność zebraną po północy pod Open'er Stage.

Festiwal potrwa do soboty; wystąpią jeszcze m.in.: Jack White, Lykke Li, Phoenix i Faith No More.

Olek Mika, Gdynia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pearl Jam | Open'er Festival 2014 | Open'er Festival
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy