Must Be The Music
Reklama

"Must Be The Music": Conrado Yanez i Jackpot w finale

Spore zaskoczenie, bo żaden z jurorów nie wskazał duetu Jackpot jako kandydata do finału. Miejsce zapewnił sobie też Conrado Yanez, którego dobrze mogą pamiętać widzowie pierwszej edycji.

Spore zaskoczenie, bo żaden z jurorów nie wskazał duetu Jackpot jako kandydata do finału. Miejsce zapewnił sobie też Conrado Yanez, którego dobrze mogą pamiętać widzowie pierwszej edycji.
Prowadzący Maciek Rock i duet Jackpot, który awansował do finału /MWMedia

Pierwszy półfinał jubileuszowej, dziesiątej edycji "Must Be The Music" otworzyli występujący gościnnie hiphopowcy z Najlepszego Przekazu W Mieście ("Zawsze do celu"), którzy w trzeciej odsłonie przegrali tylko z grupą LemON.

Występy konkursowe rozpoczęły energetyczne Bubliczki (w piątej edycji dotarli do półfinału) z mieszanką bałkańsko-cygańsko-żydowskiego folku i kaszubską treścią (własny utwór "Karczmareczko godna" z debiutanckiej płyty "Trubalkan" z 2013 r.). Werdykt nie mógł być inny: 4 x tak.

Reklama

"To jest taki uniwersalny gatunek. Jesteście znakomici, trzymacie poziom" - chwalił Adam Sztaba. "Świetni, wspaniali, energia kosmiczna" - dodała Kora.

Same pochwały zebrał też duet Jackpot ze Szczecina, najbardziej doceniony wśród widzów programu komentujących na facebookowym profilu "Must Be The Music". Będący parą także poza sceną Katarzyna Buja (wokal) i Maciej Kazuba (gitara elektroakustyczna) zaczarowali własną wersją "Kiedy mnie już nie będzie" Seweryna Krajewskiego (4 x tak). Kora nie potrafiła ukryć wzruszenia.

"Jesteście delikatni i powściągliwi, wasza obecność wypełnia całe to miejsce" - skomentował Piotr Rogucki. "Roguc dziś ukradł mi słowa. Czuć, że jesteście ze sobą związani emocjonalnie i miłośnie, bardzo było pięknie" - dodała Elżbieta Zapendowska, która rzadko zgadza się z ocenami wokalisty grupy Coma.

Spore zaskoczenie - na minus - zaliczyli jurorzy podczas występu warszawskiej grupy Joyride (własny utwór "Homeless" mocno zapatrzony w hard rocka lat 80.). "Tak" wcisnął tylko Piotr Rogucki, który też raczej krytykował, niż chwalił. "Jesteście strasznie seksi na scenie. Kawałek prosty, skuteczny, ale byliście tak piękni, że nie zdążyłem go usłyszeć" - mówił. "Jestem bardzo rozczarowana. Regres, chaos, chaos, chaos, nieczysto śpiewasz. Dużo pracy przed wami" - oceniła Kora.

Wokalistka Jona Ardyn zaśpiewała na scenie w mocno zaawansowanej ciąży. Autorski utwór jej zespołu "Pictures" zebrał 4 x tak. "To już wszystko było, ale z jakiś powodów nie miało to dla mnie znaczenia, bo to było świeże" - ocenił Adam Sztaba. "Jest pani cudna! Świetna wokalistka, bardzo sceniczna" - zachwycała się Kora. Przy okazji Ela Zapendowska żartem zaprosiła jeszcze nienarodzoną córkę Jony do "tysięcznej" edycji "Must Be The Music" (aktualnie rozpoczęły się castingi do 11. odsłony).

W kolejnym zespole na scenie też pojawiła się ciężarna uczestniczka - grająca na harfie w trio Colours Of Tango Aneta Salwińska. Zespół współtworzy jej mąż, akordeonista Konrad Salwiński i pochodzący z Buenos Aires wokalista Oscar Ernesto Ovejero (zagrał także na cajón). Razem wykonali argentyńskie tango "Milonga Sentimental" (4 x tak). "Jestem dumny, że mogę uczestniczyć w takich rzeczach. Moje serce tańczy tango" - cieszył się Piotr Rogucki. "Jesteście cudowni w takich niuansikach, chylę czoła" - dodała Ela Zapendowska.

Sporo zamieszania na scenie zrobiła poznańska numetalowa ekipa Hope we własnym utworze "Go(Giv)Ahead" (4 x tak). "Tu muzyki było chyba aż za dużo. Mega, wspaniale" - gratulował Adam Sztaba. Kora podkreśliła, że formacja wypadła jeszcze lepiej, niż na castingu i życzyła kariery w Japonii.

Pięcioosobowy Hollow Quartet z autorską piosenką "Beztroska rybka" podzielił jury. Na "tak" zagłosowali Adam Sztaba i Ela Zapendowska ("robicie piękny klimacik - nie na finał, ale róbcie swoje"). "Mam mieszane uczucia, ta kompozycja dość infantylna, zagonione słowa..." - kręcił nosem Piotr Rogucki.

Podobnie jak Bubliczki udział w poprzedniej edycji "Must Be The Music" ma na swoim koncie Conrado Yanez, 55-letni Filipińczyk od lat mieszkający w Polsce. W pierwszej serii poruszający się o kuli sympatyczny wokalista przegrał jedynie z grupą Enej, która wówczas startowała do imponującej kariery. Tym razem zaśpiewał przebój "Never Tear Us Apart" INXS (4 x tak). "Pan jest jedyny i niepowtarzalny, od pierwszej chwili wszyscy pana kochają" - stwierdziła Ela Zapendowska, z czym od razu zgodziła się Kora: "To prawda, kocham, kocham, kocham".

Jako ostatnia wystąpiła Joanna Zubkowicz (“Last Resort" Papa Roach - 4 x tak), która zaśpiewała z chorym gardłem, a za kulisami ledwo była w stanie coś powiedzieć. "Super dziewczyna, jesteś zdyscyplinowana, chciałbym, żebyś była w finale" - zadeklarował Piotr Rogucki. "Jestem tobą zachwycona, świetnie śpiewasz" - dodała Ela Zapendowska.

Przed ogłoszeniem wyników napisaną przez Roberta Jansona piosenkę "Missing" (wykorzystaną w zwiastunie programu) zaśpiewała Ola Gintrowska.

Wszyscy jurorzy wskazali na grupę Hope, po trzy głosy (Ela Zapendowska, Adam Sztaba i Piotr Rogucki) zebrała Joanna Zubkowicz. Widzowie zdecydowali jednak inaczej, przepuszczając do finału Conrado Yaneza (jego wskazały Ela Zapendowska i Kora) oraz duet Jackpot, na który nie wskazał nikt z jurorów. Zaskoczenia nie kryli członkowie duetu, najwyraźniej nie spodziewając się takiego rozstrzygnięcia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Must be the Music | Conrado Yanez | Bubliczki | Jona Ardyn | Jackpot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy