Reklama

Nie mogła powstrzymać łez

We wtorek (25 października) podczas procesu w sprawie śmierci Michaela Jacksona zeznawała osobista pielęgniarka Króla Popu. Kobieta nie mogła powstrzymać łez na wspomnienie o zmarłym w 2009 roku podopiecznym.

Cherylin Lee, która przez wiele lat opiekowała się Michaelem Jacksonem, powiedziała przed sądem, że wielokrotnie ostrzegała artystę przed zgubnymi skutkami zażywania narkotyków i silnych leków nasennych i przeciwbólowych.

Opiekunka wokalisty przyznała, że początkowo nie posiadała żadnych informacji na temat propofolu. Przypomnijmy, że to ten lek zabił piosenkarza. Po uzyskaniu bliższych informacji na temat lekarstwa, Cherylin Lee upewniła się w przekonaniu, że propofol nie może być remedium na bezsenność jej podopiecznego.

"Powiedziałam mu, że ktokolwiek, komu choć trochę zależy na jego zdrowiu i bezpieczeństwie, nigdy nie podałby mu tego leku" - stwierdziła przed sądem.

Reklama

Gdy prokurator David Walgren przeczytał podczas rozprawy notatki pielęgniarki przygotowane przez nią specjalnie dla Króla Popu, świadek nie mogła powstrzymać łez.

"Rozumiem, że chcesz zasnąć i dobrze spać w nocy, dlatego potrzebujesz silnego leku. Ale co się stanie, jeśli już się nie obudzisz?" - Cherylin Lee napisała w jednej notce do Michaela Jacksona.

Choć kobieta została powołana na świadka przez obrońców oskarżonego o spowodowanie śmierci artysty doktora Conrada Murraya, to jednak jej zeznania nie przysłużyły się adwokatom lekarza. Cherylin Lee powiedziała m.in., że wielokrotnie odmówiła podania Michaelowi Jacksonowi propofolu. Prokuratura twierdzi natomiast, że Conrad Murray podawał artyście silny lek na każde jego wezwanie, za co miał otrzymywać 150 tysięcy dolarów miesięcznie.

Kobieta przyznała również, że Michael Jackson był poirytowany faktem, że przygotowywane przez nią herbaty ziołowe i mieszanki witamin nie pomagają mu zasnąć. Po raz ostatni Cherylin Lee kontaktowała się z piosenkarzem 21 czerwca 2009 roku, gdyż artysta czuł się przeziębiony. Tego dnia do pielęgniarki zadzwonił ochroniarz gwiazdora, a świadek słyszała jedynie w tle głos Michaela Jacksona, który głośno narzekał na nagłe wahania temperatury ciała ("Raz jest mi gorąco, a za chwilę zimno").

W trakcie wtorkowego posiedzenia sąd nie zgodził się na zaprezentowanie dowodów złej kondycji finansowej Króla Popu. Obrona argumentowała, że finansowa dokumentacja jest istotna dla sprawy. Inne zdanie miał jednak sędzia Michael Pastor, który stwierdził, że proces dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, a nie kwestii finansowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michael Jackson | proces | Conrad Murray
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama