Reklama

Michael Jackson "upadłby na własny tyłek"

"Widziałem na własne oczy, że było z nim coraz gorzej" - oświadczył przed sądem współpracownik zmarłego w 2009 roku Michaela Jacksona.

Przypomnijmy, że przed sądem w Los Angeles trwa rozprawa z powództwa spadkobierców Michaela Jacksona, którzy zarzucają firmie AEG Live przyczynienie się do śmierci piosenkarza.

Matka wokalisty Katherine Jackson argumentuje przed sądem, że jej syn nie był w stanie wystąpić na planowanych 50 koncertach w Londynie, a AEG Live chciało za wszelką cenę zmusić Króla Popu do koncertów, co skończyło się tragedią.

Podczas ostatniej rozprawy prawnicy reprezentujący powodów przedstawili kolejne dowody. Tym razem były to maile Johna Hougdahla do szefów pozwanej firmy.

Pracujący jako kierownik sceny mężczyzna przekonywał w elektronicznych listach, że Michael Jackson nie jest przygotowany do występów. Co więcej, z maili wynika, że artysta był w bardzo złej kondycji psychicznej i fizycznej.

Reklama

"Przez osiem tygodni widziałem na własne oczy, że było z nim z dnia na dzień coraz gorzej" - alarmował John Hougdahl.

"Jestem laikiem, ale nie trudno mi zauważyć, że on potrzebuje pomocy psychiatry by wyjść na scenę, a dopiero później trenera, który przygotuje go od strony fizycznej" - napisał.

"Jeszcze w kwietniu potrafił wykonać wielokrotne obroty wokół własnej osi. Gdyby spróbował tego teraz, upadłby na własny tyłek" - przekonywał szefów AEG Live.

Michael Jackson zmarł w czerwcu 2009 roku tuż przed serią planowanych koncertów w Londynie. Przyczyną śmierci artysty było przedawkowanie propofolu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michael Jackson | proces
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama