Reklama

Michael Jackson był na prostej drodze do grobu

Mocne słowa świadka w procesie w sprawie śmierci Michaela Jacksona. "Miał nikłe szanse na długie życie" - zadeklarował doktor Paul Earley.

Paul Earley został powołany na świadka przez pozwaną firmę AEG Live. Spadkobiercy Michaela Jacksona uważają, że szefowie kompanii przyczynili się do przedwczesnej śmierci piosenkarza i żądają od AGE Live odszkodowania.

Lekarz oświadczył z przekonaniem, że w wyniki przeprowadzonych przez niego badań na zlecenie AEG Live wyraźnie pokazują skalę uzależnienia Michaela Jacksona od propofolu. To właśnie w wyniku przedawkowania tego leku artysta zmarł w 2009 roku.

"Początkowo otrzymywał propofol w trakcie zabiegów. W pewnym momencie zaczął jednak szukać lekarzy, którzy będą podawali mu ten lek bez medycznej przyczyny" - komentował.

Ostatnie "poszukiwania" Króla Popu miały zakończyć się w momencie zakontraktowania Conrada Murraya, którego skazano za nieumyślne spowodowanie śmierci piosenkarza - twierdzi świadek.

Reklama

Później Paul Earley stwierdził, że propofol nie był jedynym lekiem, od którego uzależnił się artysta. Według świadka, Michael Jackson regularnie zażywał środki przeciwbólowe wyprodukowane na bazie opiatów.

Kombinacja propofolu i opioidów była śmiertelna i nie dawała Michaelowi Jacksonowi szans na długie życie - oświadczył Paul Earley.

"Każdy zastrzyk aplikowany Michaelowi Jacksonowi był jak gra w rosyjską ruletkę" - ocenił.

W ten sposób świadek powołany AEG Live skontrował twierdzenia spadkobierców Michaela Jacksona, jakoby piosenkarz miał przed sobą długą karierę, która przyniosłaby rodzinie setki milionów dolarów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michael Jackson | proces | katherine jackson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy