Reklama

Ćpun o umyśle 5-latka? Bzdury!

Kim naprawdę był Michael Jackson? Uzależnionym od leków i narkotyków upadłym gwiazdorem czy trzeźwo myślącym biznesmenem i wielkim artystą?

W trakcie środowej (12 czerwca) rozprawy pomiędzy spadkobiercami Michaela Jacksona a oskarżonymi o przyczynienie się do śmierci artysty pracownikami AEG Live po raz kolejny zeznawał prezes firmy Randy Phillips.

Świadek tym razem zaskoczył sąd i ławników swym opisem Michaela Jacksona. Przedstawiony poprzednio jako uzależniony od narkotyków i niezrównoważony emocjonalnie artysta, tym razem został pokazany jako stanowczy biznesmen i zdeterminowany ojciec rodziny.

Randy Phillips opowiedział o spotkaniu z Michaelem Jacksonem w hotelu w kalifornijskim Bel Air, podczas którego Król Popu poinformował go o planach powrotu na scenę. Według świadka, artysta był zdecydowany na serię koncertów, ponieważ desperacko potrzebował pieniędzy na nowy dom.

"Wtedy po raz pierwszy zdradził mi, dlaczego tak bardzo potrzebuje tych koncertów. Opisał mi swoje życie z dziećmi. Przyznał, że żyją jak włóczędzy. Prawdę mówiąc, popłakał się podczas tego spotkania i ja zresztą płakałem razem z nim" - zeznał prezes AEG Live.

Reklama

"Targały nim emocje. Przez łzy opowiadał mi o rodzinie, z którą chciał toczyć spokojne i godne życie. Chciał mieć miejsce, które mógłby nazwać domem" - wspominał.

Tuż przed śmiercią Michael Jackson mieszkał w wynajmowanej willi w Holmby Hills w Los Angeles. Piosenkarz płacił za dom 100 tysięcy dolarów miesięcznie, ponieważ nie chciał wrócić do słynnej rezydencji Neverland po tym, jak w 2005 roku posiadłość została przeszukana przez policję w związku z procesem o molestowanie seksualne nieletnich.

"To było dla mnie nie w porządku, że ten wyjątkowy artysta i wielka gwiazda nie jest w stanie kupić domu za te wszystkie pieniądze, które zarobił. To było dla mnie niezrozumiałe" - stwierdził.

Michael Jackson miał również pokazać Randy'emu Phillipsowi dom, który zamierzał kupić. Rezydencja kosztowała bagatela 90 milionów dolarów, a transakcja kupna pochłonęłaby wszystkie pieniądze, które Król Popu miał zarobić podczas koncertów "This Is It".

Wreszcie świadek przyznał, że prezentowanie Michaela Jacksona jako uzależnionego od leków i narkotyków upadłego gwiazdora mijało się z prawdą.

"Był bardzo inteligentnym i bystrym 50-letnim mężczyzną, który w pełni kontrolował swoje życie. Opisywanie go jako naćpanego kolesia o umyśle 5-latka mija się z prawdą, bo ja kogoś takiego nie spotkałem. Miałem do czynienia z osobą o mocnym charakterze, zdecydowaną, ale jednocześnie uprzejmą" - zaznaczył świadek, który w poprzednim zeznaniu opowiedział m.in. o tym, jak spoliczkował pijanego piosenkarza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michael Jackson | proces
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy