Spring Break 2016
Reklama

Spring Break 2016: Męski piątek w Poznaniu

Patrząc na line-up trzeciej edycji Spring Break można dojść do wniosku, że festiwal ma w tym roku nieco bardziej kobiece oblicze. Z całym uznaniem dla zdolnych pań, w piątek punkt zdobyli panowie.

Patrząc na line-up trzeciej edycji Spring Break można dojść do wniosku, że festiwal ma w tym roku nieco bardziej kobiece oblicze. Z całym uznaniem dla zdolnych pań, w piątek punkt zdobyli panowie.
Dawid Podsiadło na poznańskim festiwalu Spring Break /Marek Sławiński /INTERIA.PL

Drugiego dnia poznańskiej imprezy ruszyła scena główna na Placu Wolności. To tam w piątkowy wieczór zagrali festiwalowi headlinerzy, czyli Taco Hemingway oraz Dawid Podsiadło. Pierwszy jest odkryciem zeszłego roku i rewelacją ostatnich miesięcy, drugi zaistniał wcześniej, ale nie przestaje zachwycać i wciąż utrzymuje się na fali popularności.

Warszawski raper, który nieźle namieszał na hiphopowej scenie naszego kraju, przyciągnął przed scenę pokaźną grupę uczestników fanów. Filip Szcześniakowi na scenie towarzyszy odpowiedzialny za warstwę muzyczną projektu Rumak. Za to wokalnie wspierały go w piątek setki gardeł razem z nim wyśpiewujących kolejne wersy utworów z dwóch płyt Taco.

Reklama

Zdecydowanie największą popularnością cieszył się w piątek Dawid Podsiadło, który do Poznania przyjechał w ramach promocji swojego drugiego albumu "Annoyance & Disappointment". Wokalista z właściwym sobie poczuciem humoru przeprowadzał nas przez kolejne części koncertu, zabawiając żartami i dzieląc się swoimi spostrzeżeniami na temat świata. Dawid brzmiał z klasą i wyglądał z klasą (zobaczcie na naszych zdjęciach).

Na scenie Red Bull Tour Bus wystąpili w piątek m.in. muzycy z Lilly Hates Roses. Pierwotnie duet tworzony przez Kasię Golomską i Kamila Durskiego, koncertuje teraz ze wsparciem perkusisty i klawiszowca, dzięki czemu ich muzyka na żywo zyskuje nowego wymiaru i działa ze zwielokrotnioną siłą.

Swoje festiwalowe 30 minut umiejętnie zagospodarował Paweł Milewski (znany z duetu Twilite), który choć w niewielkim to szczelnie wypełnionym klubie zagrał koncert intymny i angażujący. Jego nowy projekt Pasts to wyrafinowana mieszanka syntezatorowych brzmień, alternatywnego popu i odrobiny soulu. Niespodzianką jego podczas występu był gościnny udział Piotra Maciejewskiego (Drivealone) w jednym z utworów.

Wyczekiwanym przez wielu koncertem był występ formacji Jazzombie. Grupa to połączenie sił Lao Che i Pink Freud, czego efektem jest zaskakujący tygiel gatunków i nastrojów, będących muzyczną ilustracją do wierszy uznanych polskich poetów. Wielka muzyczna rodzina bez problemu potrafiła zjednać sobie publiczność, wpuścić do swojego świata dźwięków i jeszcze odpowiednio się nią zaopiekować.

Festiwalowy piątek zdominowali faceci, ale nie oznacza to wcale, że w programie imprezy zabrakło zdolnych pań. Jedną z nich była charyzmatyczna i urzekająca łamaną polszczyzną Moriah Woods (od dwóch lat mieszka w Polsce), wychowana w muzycznej rodzinie songwriterka z Kolorado, która w towarzystwie dwóch kolegów raczyła publikę kompozycjami spod znaku amerykańskiego folku. W Poznaniu materiał z debiutanckiej płyty zaprezentowała również Lanberry, a swoje wydane w ubiegłym roku albumy promowały zaprawione w bojach Marcelina i Lari Lu.

Każdego festiwalowego wieczoru dla spragnionych tańca swoje podwoje otwiera Projekt Lab, którego przestrzeń w piątek wypełniały dźwięki m.in. Sotei - duetu perkusisty Wojtka Sobury i producenta Teielte, nad którym pieczę sprawuje wytwórnia U Know Me Records. Po nich na scenie zawitał romansujący z elektroniką projekt KVBA, który dał swój pierwszy (i udany) koncert pod tą nazwą, a na koniec o publiczność zadbali panowie z Flirtini.

Niejako dla kontrastu ostatni dzień Spring Break’a przebiegnie bardziej pod znakiem kobiet, a wśród nich są m.in. powracająca po siedmiu latach Reni Jusis oraz muzycznie odmieniona Brodka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Spring Break
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy