Reklama

Tribute bands: Wyroby czekoladopodobne

Sprawdź najciekawsze tribute bands, czyli zespoły, które wykonują muzykę innych artystów, często wiernie oddając nie tylko ich wizerunek, ale również aparycję. Od znakomitych imitatorów grupy ABBA, przez panie udające heavymetalowców z Iron Maiden i AC/DC, po dżentelmenów wcielających się w... Madonnę!

W czasach PRL, kiedy prawdziwa czekolada była produktem niedostępnym, musieliśmy się zadowolić jej sztuczną namiastką w postaci tzw. produktu czekoladopodobnego. Smakowało to tak, jak się nazywało: trefnie. Choć większość tribute bands działa właśnie na zasadzie takiego produktu, to na szczęście dla fanów muzyki wiele z nich prezentuje naprawdę wysoką jakość.

Początek współczesnej kultury tribute acts dali imitatorzy Elvisa Presley'a, których populacja w samych Stanach Zjednoczonych liczona jest w dziesiątkach tysięcy. Później mieliśmy reakcję łańcuchową, w wyniku której właściwie każdy popularny wykonawca zyskał imitujący go zespół.

Reklama

Wystąpili dla Władimira Putina

Jak zauważył już w połowie lat 90. zeszłego stulecia Tony Barrell z "The Sunday Times", prawdziwym tributebandowym zagłębiem jest... Australia: "Z powodu braku głośnych artystów, Australijczycy nie wstydzili się wyhodować ich domowych wersji". Te "wersje" zaczęły się później rozprzestrzeniać po całym świecie.

Najdonioślejszym przykładem jest najsłynniejszy tribute band naszych czasów. Mowa o Bjorn Again, którzy imitują emerytowanych szwedzkich potentatów z grupy ABBA, podrabiając nie tylko ich piosenki, ale też stroje czy nazwiska (Björn Volvo-us, Benny Anderwear, Frida Longstokin i Agnetha Falstart).

Robią to tak znakomicie, że otrzymali oferty zagrania prywatnych koncertów dla wielkich tego świata: Billa Gatesa czy Władimira Putina, pojawili się nawet na weselu Russella Crowe'a!

Bjorn Again są również elastyczni. Nie bali się bowiem wystąpić na metalowym festiwalu Sonisphere! Do legendy przeszedł również przylot zespołu do Wielkiej Brytanii w jednakowych, białych kostiumach, znanych z okładki płyty ABBA "Arrival" z 1976 roku.

Zobacz Bjorn Again:


Różowy kangur

Innym odnoszącym sukcesy imitatorem z Antypodów jest formacja The Australian Pink Floyd Show, która wkrótce również w Polsce będzie udawała "Floydów" w ich ostatnim wcieleniu, kiedy liderem zespołu był gitarzysta Dave Gilmour. Artysta zresztą zaaprobował Australijczyków, występując z nimi wspólnie na scenie.

Koncerty The Australian Pink Floyd Show to nie tylko muzyka, ale przede wszystkim świetlne show, znane z tras prawdziwych "Floydów" z czasów albumów "Momentary Lapse Of Reason" czy "The Division Bell". Dodajmy, że symbolem australijskiego tribute bandu jest... różowy kangur.

Pink Floyd, ale z wcześniejszego okresu działalności (lata 60. i 70.), podrabiają muzycy formacji Pink Fraud (nie mylić na naszymi jazzmanami z Pink Freud!). Jak zapewniają na oficjalnej stronie internetowej, w trakcie występów używają "autentycznego sprzętu i strojów z tamtego okresu" i "pozostają wierni prawdziwym aranżacjom", wreszcie "kreują stan napięcia" dla fanów, którzy widzieli oryginalne koncerty zespołu z tamtego czasu, a także "oferują nowym fanom oryginalne doznania".

Brzmi to jak reklamówka jakiegoś ośrodka SPA, ale trzeba oddać Pink Fraud, że mieli odwagę nazwać swój projekt zarówno z humorem, jak i do bólu prawdziwie.

Zobacz The Australian Pink Floyd Show:


Panie udają panów, a panowie Madonnę

Poczuciem humoru godnym sprawy podszywania się pod innych wykazała się również grupa BC/DC z kanadyjskiej Brytyjskiej Kolumbii (B.C.). Pochodzeniem tłumaczą nazwę, przekonując równocześnie, że ci Australijczycy z AC/DC bezczelnie odgapili od nich nie tylko nazwę, ale również repertuar!

Dodajmy, że gitarzysta BC/DC występuje w stroju... krowy z czerwonymi, diabelskimi rogami. "Są tribute bandy... I jest BC/DC" - takim sloganem wita fanów strona internetowa grupy.

Hołd AC/DC oddały również panie z grupy AC/DShe, które wykonują repertuar hardrockowych weteranów z okresu, kiedy wokalistą zespołu był tragicznie zmarły Bon Scott.

Piękne i utalentowane panie wcieliły się też w muzyków Led Zeppelin, występując jako Lez Zeppelin. Kwartet intensywnie koncertuje, znalazł się na okładce opiniotwórczego magazynu muzycznego "Spin" i wydał album z własnymi wersjami utworów "Led Zep" (plus dwoma autorskimi kompozycjami).

Dodajmy, że płytę wyprodukował sam Eddie Kramer, który współpracował z oryginalnymi Led Zeppelin czy też autentycznym Jimim Hendrixem.

Z kolei The Iron Maidens reklamują się jako "jedyny na świecie żeński tribute band Iron Maiden". Zresztą taki tytuł nosi debiutancki album kwintetu, którego wokalistką jest - uwaga! - Bruce Chickinson. Jak podkreślają krytycy, kobiece "Żelazne Dziewice" nie tylko nieźle radzą sobie z repertuarem gigantów heavy metalu, ale też atrakcyjnie prezentują się na scenie.

Okazuje się, że nie tylko panie udają panów. Mandonna to nazwa projektu, w którym panowie wykonują piosenki dosyć znanej pani o pseudonimie Madonna. Zespół powstał w 2003 roku jako odpowiedź na dziewczęce tribute bandy.

Mandonna wykonują głównie przeboje Królowej Popu z lat 80. Warto zaznaczyć, że zespół podczas koncertów wykorzystuje żywe instrumenty i oczywiście przebiera się w ikoniczne już kreacje Madonny. Pewnie by nie zostać oskarżonym o ślepe naśladownictwo, wokalista dodatkowo nosi brodę...

Zobacz The Iron Maidens:


Jak się nie ma...

Czasami granie w tribute bandzie potrafi mocno odcisnąć się na życiu osobistym jego członków. Tak stało się w przypadku dwóch dżentelmenów, którzy postanowili przypomnieć fanom słynnych Blues Brothers. Tworzący duet mężczyźni nie tylko zmienili swoje nazwiska, odpowiednio na Joliet Jake Blues i Elwood Jake Blues, ale w imitacji posunęli się o krok dalej.

Pamiętacie słynne Ray Bany prawdziwych Blues Brothers? Ich brytyjscy naśladowcy w paszportach i prawach jazdy mają zdjęcia właśnie w tych kultowych okularach przeciwsłonecznych! Twierdzą, że jako jedyni na Wyspach Brytyjskich.

Wielką sławę w latach 90. zyskał w Zjednoczonym Królestwie zespół o błyskotliwej nazwie No Way Sis, tribute band Oasis. Pochodząca z Glasgow formacja znała swoje miejsce w szyku. Po tym, jak bracia Liam i Noel Gallagherowie buńczucznie zadeklarowali, że są "najlepszym zespołem na świecie", No Way Sis "skromnie" oświadczyli, że są "drugim najlepszym zespołem na świecie".

Co ciekawe, Szkoci trafili na krajową listę przebojów, gdzie ich wersja przeboju... The New Seekers "I'd Like to Teach the World to Sing" trafiła do "Top 20". Pod koniec dekady, gdy sława prawdziwych Oasis zaczęła blaknąć, ich naśladowcy postanowili po cichu zejść ze sceny.

Na koniec zupełnie wyjątkowy przypadek. Zappa Plays Zappa to projekt Dweezila Zappy, syna legendarnego Franka, który wykonuje ze swoim tribute bandem kompozycje ojca. Młody Zappa tak znakomicie prezentuje piosenki słynnego Franka, że otrzymał za to prestiżową nagrodę Grammy za "najlepsze rockowe wykonanie".

To oczywiście nie wszystkie tribute bandy. Wspomnieć należy również o imitatorach Genesis z czasów teatralnych popisów Petera Gabriela z Music Box, znakomicie naśladującego Freddiego Mercury'ego i Queen Gary'ego Mullera (te wąsy...) i jego One Night of Queen czy udających The Cure z lat 80. The Cureheads, w których swego czasu występował nawet Marian 'Superstar' Filarski z formacji toDobro.

I choć wszystkie one są jedynie namiastką prawdziwych doznań, to jednak cieszą się niesłabnącą popularnością. No bo jak się nie ma, co się lubi...

Zobacz One Night of Queen:

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy