Reklama

Katy B: Zupełnie inny poziom

Brytyjska wokalistka Katy B była autorką największego zaskoczenia podczas tegorocznego Selector Festival w Krakowie. Publiczność gorąco przyjęła występ 22-letniej gwiazdy, a ta niestremowana - pomimo pierwszego koncertu poza Wyspami Brytyjskimi - odwdzięczyła się znakomitym show, podczas którego zaprezentowała najlepsze utwory z bardzo udanej debiutanckiej płyty "On A Mission".

Przed krakowskim koncertem Katy B rozmawiała z portalem INTERIA.PL między innymi o artystycznej drodze, którą przebyła: od undergroundowej sensacji do bycia międzynarodową gwiazdą. Piosenkarka zaznaczyła, że wbrew pozorom była to żmudna i długa podróż:

- To nie stało się tak szybko. Nagranie mojego albumu zajęło mi jakieś trzy lata. Studiowałam i nagrywałam płytę jednocześnie. Pojawiałam się w studiu tylko kilka razy w tygodniu. To dosyć długi okres. W tamtym czasie wydawałam również moje utwory na własną rękę albo przez niezależne wytwórnie płytowe. A później była moja płyta - wspomina.

Reklama

Błyskawiczny sukces osiągnął za to singel "Katy On A Mission".

- Ten utwór wyciągnął mnie na zupełnie inny poziom - potwierdza piosenkarka zaznaczając jednak, że sława jej nie zmieniła. - Wciąż jednak wokół mnie są ludzie, z którymi pracowałam przez cztery ostatnie lata, odkąd zaczęłam ten projekt. Czuję się z tym dobrze.

A jak fani Katy B - ci z czasów, gdy piosenkarka była znana, ale wyłącznie w londyńskim podziemiu muzyki elektronicznej - zareagowali na sukces "On A Mission"? Wokalistka opowiedziała nam interesującą anegdotę:

- Kiedy nagrywałam w podziemiu bardziej liczyły się moje piosenki niż moja osoba. Kiedyś odwiedziła mnie moja koleżanka, która miała moją piosenkę ustawioną jako dzwonek w telefonie. Zaczęła śpiewać ten numer. Powiedziałam: "O, masz moją piosenkę jako dzwonek!". Ona na to: "Co? To jest twój utwór?". Ona nawet nie wiedziała, że to jestem ja! - śmieje się Katy B.

- Wtedy bardziej liczyła się piosenka. Piosenka, która spodobała się ludziom. W tamtych czasach nie było osób, które były fanami Katy B. Chodziło o utwory i cały ten ruch w muzycznym podziemiu. Wciąż robię taką samą muzykę jak wtedy i każdy z fanów wciąż mnie wspiera - zaznacza.

W 2011 roku podziemny do tej pory dubstep oficjalnie trafił na listy przebojów. Także za sprawą Katy B. Dlaczego popowi wykonawcy tak odważnie sięgnęli po ten styl?

- W sumie w instrumentalnym podkładzie utworu może znaleźć się cokolwiek, ale jeżeli masz dobrą piosenkę, to puszczą ci to wszędzie. Ludzie chcą słyszeć świeże rzeczy, nowe dźwięki. Chcą mieć kontakt z czymś, co jest trochę inne - tłumaczy wokalistka.

- Wszystko rozwija się tak błyskawicznie, a dziennikarze potrafią wymyślać najróżniejsze nazwy, jak post-dubstep, garage, funky, hybryd-drum'n'bass, breaks... Jest tak wiele różnych stylów. Ale to dobrze, że brzmienia ewoluują i zmieniają się. Dzięki temu muzyka jest interesująca i nie popada w stagnację - dodała.

A co według Katy B będzie po dubstepie "następną wielką rzeczą" w świece muzyki elektronicznej?

- Wydaje mi się, że przechodzimy obecnie okres, w którym wykonawcy próbują nowych rzeczy i tak naprawdę nie da się stylistycznie określić efektów ich pracy. A co będzie dalej? Nie wiem. Ludzie wciąż lubią chodzić na imprezy dubstepowe. Słuchają też minimal house i tego typu rzeczy. Ludzie, którzy zasłuchiwali się w funky, jeszcze głębiej weszli w ten gatunek - stwierdziła.

Na koniec zapytaliśmy wokalistkę, jak będzie brzmiała jej następna płyta. Katy B nie może przecież zaproponować fanom powtórki z "On A Mission".

- Muzyka w Londynie rozwija się bardzo szybko. A ja jestem blisko związana ze stacją radiową Rinse FM, a oni trzymają w tych sprawach rękę na pulsie. I nawet jeśli chciałabym nagrać koleją "On A Mission" i napisać o podobnych sprawach, to i tak brzmiałaby inaczej. I stałoby się to bardzo naturalnie. Producenci, z którymi pracuję, jak na przykład Magnetic Man, są w tej grze od dłuższego czasu. Benga, Skream i Artwork zmieniali swoje brzmienie przez ostatnie lata i dzięki temu wciąż brzmią świeżo. Albo Geeneus czy Zinc. Ten ostatni jest producentem od wielu lat, ale jego muzyka wciąż jest świeża, a on sam wciąż posuwa brzmienie do przodu. Jestem szczęściarą, że mam okazję pracować z takimi producentami - zaznaczyła.

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Katy B
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy