Reklama

"Elvis był wrakiem człowieka"

Osobisty lekarz Elvisa Presleya, 33 lata po śmierci gwiazdora, zdradza, że król rock and rolla był w fatalnym stanie fizycznym.

Piosenkarz zmarł w 1977 roku na atak serca. Miał 42 lata.

Doktor George Nichopoulos wyjawił, że wokalista pod koniec życia cierpiał na jaskrę, a w ostatnich miesiącach prawie nic nie widział. Elvis miał również chorować na artretyzm, stłuszczenie wątroby, jego problemy dotyczyły także powiększonego serca i dwukrotnie za dużej okrężnicy. Miał również zaparcia i bóle głowy. Do tego dochodziła ogromna nadwaga (pod koniec ważył podobno 120 kilogramów).

Lekarz nie ma wątpliwości, że Elvis był wtedy "wrakiem człowieka". Nikopoulos ma zamiar opisać to wszystko w książce, która zawierać będzie także spojrzenie na Presleya od strony prywatnej.

Reklama

Dr Nichopoulos nie cieszy się jednak dobrą sławą. W 1979 roku był oskarżony o niezgodne ze sztuką, nadmierne przepisywanie lekarstw, co miało w konsekwencji osłabić organizm Presleya i uzależnić go od leków. Lekarza oczyszczono jednak z zarzutów, choć fani jeszcze długo nazywali go "Człowiekiem, Który Zabił Elvisa".

Czytaj także:

Elivs: FBI, kanapki i Monty Python

75. urodziny Elvisa

Elvis żyje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Elvis Presley | lekarz | król rock and rolla | "Elvis"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy