Reklama

Britney "bardzo zasmucona"

Przedstawiciele Britney Spears i organizatorzy trasy koncertowej pod szyldem "Australian Circus Tour" bronią gwiazdę po atakach australijskiej prasy i polityków.

Stawką jest powodzenie australijskiego tournee. W listopadzie Spears ma zaplanowane aż 14 koncertów. Recenzje pierwszych występów były skrajnie krytyczne. Spears wytykano, że śpiewa z playbacku, donoszono również, że widzowie wychodzili w trakcie show, a sam spektakl wiał nudą.

Oliwy do ognia dolała Virginia Judge, czołowy polityk Nowej Południowej Walii, zapowiadając walkę o prawne uregulowanie playbacku. "Jeśli wydajesz 200 dolarów, to zasługujesz na coś więcej niż oglądanie teledysku" - krytykowała występy Spears pani polityk.

Do odparcia ataku ruszyli przedstawiciele wokalistki.

Reklama

"Britney zdaje sobie sprawę z tej krytyki i jest nią bardzo zasmucona. Ona też jest człowiekiem. Jest mi wstyd za australijskie media, kiedy czytam tego rodzaju nieprawdziwe relacje" - skomentował Paul Dainty, organizator trasy.

Wypowiedział się również menedżer Spears.

"Wielka szkoda, że dziennikarze z Perth nie bawili się dobrze na koncercie. Na szczęście pozostałe 18 tysięcy fanów - tak" - napisał Adam Leber na swoim Twitterze.

A jak odnoszą się do zarzutu o śpiewanie z taśmy? Dainty stwierdził, że jest "powszechnie wiadome", iż wokale Spears są nagrywane wcześniej. Organizator podkreślił, że nikt tego faktu nie próbował ukrywać.

"Koncerty Britney są niesamowitym spektaklem i o to właśnie chodzi" - uważa Dainty.

Zobacz teledyski Britney Spears na stronach INTERIA.PL.

Czytaj także:

Britney Spears ostro skrytykowana

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: trasy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama