Gwiazdy na życzenie dyktatorów

Beyonce za 2 miliony dolarów zatańczyła i zaśpiewala przed synem dyktatora /Kevin Winter /Getty Images

Miliony fanów na całym świecie, pełne sale koncertowe, gigantyczne pieniądze zarabiane na trasach koncertowych. To wszystko czasem jednak nie wystarcza. Gwiazdy często próbują dorobić sobie w różnoraki sposób. Jedna z najbardziej kontrowersyjnych metod to śpiewanie dla dyktatorów lub niekoniecznie demokratycznie rządzących prezydentów.

Kaddafi płaci - gwiazdy przyjeżdżają

Największym "mecenasem" najpopularniejszych wykonawców XXI wieku był niewątpliwie Mu'ammar Kaddafi.  W 2008 roku zaprosił on na swoje prywatne przyjęcie Mariah Carey, która zaśpiewała dla libijskiego dyktatora cztery piosenki. Ktoś może powiedzieć, że wokalistka już od jakiegoś czasu nie podejmuje trafnych decyzji. Jak w takim razie wytłumaczyć występy Ushera oraz Beyonce w 2009 roku na noworocznym przyjęciu zorganizowanym przez syna dyktatora - Hannibala? Znana wokalistka wystąpiła w klubie Nikki Beach na Wyspach Kanaryjskich, zarabiając za pięć piosenek dwa miliony dolarów.

Reklama

Oczywiście nie można zapomnieć o 50 Cencie (wystąpił przed Kaddafim w 2005 roku) i Nelly Furtado (zaśpiewała dla dyktatora w 2007 roku), którzy wraz Beyonce postanowili przekazać zarobione przez siebie pieniądze na cel dobroczynny.

Wracając do Carey, ewidentnie nie wyciągnęła ona wniosków po krytyce, jaka spłynęła na nią w 2008 roku. W 2013 roku gwiazda wystąpiła dla prezydenta i przewodniczącego Rady Rewolucyjnej Angoli w jednej osobie - Jose Eduardo dos Santosa (swój urząd sprawuje on od 1979 roku).

Objazd po republikach postsowieckich

Libia to nie jedyny kierunek jaki obierały w ostatnich latach gwiazdy. W 2013 roku Jennifer Lopez zaśpiewała "Sto lat" prezydentowi Turkmenistanu Gurbanguly'owi Berdimuhamedowi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że przejął on władzę niezgodnie z prawem, a początki jego kadencji przypominały bardziej rządy autokratycznego dyktatora niż demokratycznego prezydenta.

Zobacz występ Jennifer Lopez w Turkmenistanie:

W tym samym roku Kazachstan odwiedził Kanye West, który umilił czas kontrowersyjnemu prezydentowi Aisultanowi Nazarbajewowi. Często stawia mu się bowiem zarzut łamania praw obywateli oraz bezpardonowej walki z opozycją. Nazarbajew swoje stanowisko piastuje od 1991 roku i na razie nie zanosi się na szybką zmianę.

Epizod z przywódcami z Azji Środkowej ma również Sting, który w 2010 roku wystąpił dla córki uzbeckiego prezydenta Islama Karimova. Za kilka piosenek miał zarobić ponad 2 miliony funtów. Wiele osób po tym występie nazwało Stinga hipokrytą, gdyż cały czas działał on aktywnie w organizacjach walczących o prawa człowieka.

Podróż do Afryki

Pod ostrzałem znalazła się również Erykah Badu, która w 2014 roku pojechała wystąpić dla króla Suazi, Mswatiego III. Artystka broniła się po występie na Twitterze, oświadczając, że nie przyjęła za koncert żadnych pieniędzy. Średnie to wytłumaczenie, zważając na fakt, że obecny władca Suazi za nic ma prawa swoich obywateli, a wszelkie protesty brutalnie pacyfikuje. 

Pamiętać trzeba, że i w przeszłości wielkie gwiazdy odwiedzały dyktatorów, m.in.: Michael Jackson (17 milionów dolarów za "moonwalk" przed sułtanem Brunei), James Brown oraz Etta James.

Zobacz występ Beyonce na imprezie Hannibala Kaddafiego:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy