Wspominamy Pjusa w pierwszą rocznicę śmierci. "Był definicją prawdziwości"

Karol "Pjus" Nowakowski /Wojciech Olszanka/Dzien Dobry TVN/ /East News

12 stycznia 2022 roku odszedł Karol "Pjus" Nowakowski. Z tej okazji wspominamy rapera, a pomogli nam w tym zadaniu jego kumple i współpracownicy.

Pjus (Karol Nowakowski) odszedł od nas roku temu po jednej z wielu operacji, które przeszedł w swoim życiu. Zostawił po sobie płyty nagrane z Tym Typem Mesem i Stasiakiem jako 2cztery7 oraz dwa solowe wydawnictwa - "Life After Deaf" oraz "Słowowtóry" - oba na swój sposób wyróżniające się na polskiej scenie.

Poznałem Karola przy okazji premiery tego drugiego albumu - łatwo przeszło od kilku komentarzy na jego stronie na Facebooku do wirtualnej znajomości. Wymieniliśmy z Pjusem wiele wiadomości i chociaż ostatecznie nie udało nam się zbić piątki, myślę, że mogę nazwać się jego kumplem. 

Reklama

Pjus "nie mówił szeptem, gdy mówił kim jest", ale dziś, przy okazji rocznicy jego śmierci, pragnę pokazać go wam takim, jakim widzieli go jego najbliżsi znajomi i współpracownicy.

Był ikoną walki

"Dla wielu ludzi - co jest zrozumiałe - był ikoną walki i tego, że się nie poddawał" - mówił chwilę po śmierci rapera Ten Typ Mes w rozmowie z TVN24. Nie jest to odosobniona opinia.

"To jest człowiek, który weryfikuje wszystkie moje żale i ewentualne pretensje, jakie mogę mieć do życia. Czasami próbowałem siebie znaleźć w takiej sytuacji. Jak można mieć pretensje, że czegoś się nie ma, że coś się nie udało, jak człowiek po takich przejściach, z takimi rzeczami, które się dzieją ze zdrowiem, może wciąż chodzić z takim uśmiechem na twarzy" - wspominał Włodi w filmie dokumentalnym pt. "Life after deaf", który powstał przy okazji prac nad albumem o tej samej nazwie.

"Karol zawsze witał mnie uśmiechnięty mówiąc: 'O, jesteś Dżonson!'. Zapamiętam go jako osobę która pomimo okrutnych przeciwności losu zawsze starała się iść do przodu. Zawsze serdeczny i chętny do pomocy" - wspomina Łysonżi Dżonson.

"Znając przejścia Karola inaczej też postrzegałem rożnego rodzaju własne problemy, które były żadne w porównaniu z walką jaką toczył z ciężką chorobą" - dodaje.

"Jego zaangażowanie w prezentowanie uzyskanych wyników słuchowych podczas kongresów naukowych było zachowaniem wybitnego człowieka, który rozumiał, jakie to ma znaczenie w promowaniu jednego z największych osiągnięć nauki i medycyny, jaką to niesie nadzieję i szanse dla tysięcy ludzi na świecie. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni i zobowiązani, by te osiągnięcia, tak jak dotychczas, zapisywały się złotymi zgłoskami na kartach historii nauki i medycyny" - napisało o Pjusie Światowe Centrum Słuchu IFPS.

Pjus miał zdolność do wyczuwania nie-fejku

Ale Pjus to nie tylko choroba. To przede wszystkim zajawka. Największą pasją rapera była oczywiście muzyka. Mimo swoich kłopotów ze słuchem, zawsze chętnie sprawdzał nowości, nawet jeśli teksty swoich kolegów raperów, musiał czytać.

"Karol był definicją prawdziwości. Jak on polecał muzykę czy pokazywał jakiś klip, to wiedziałam, będę mogła poczuć prawdziwość od tego artysty. Nie wiem, jak to ująć, ale on miał taką zdolność do wyczuwania nie-fejku. Nawet jak to było wideo jakiegoś nowojorskiego, undergroundowego rapera, które miało mniej niż 1000 wyświetleń na Youtube, to on sobie czytał te teksty, analizował je i robił taką selekcję prawdziwości" - mówiła mi WdoWA przy okazji premiery swojej płyty, pt. "Historia jednej miłości".

Jego znajomi zapewniają też, że zawsze pozostawał duszą towarzystwa.

"Poznałem Pjusa jako chorego człowieka i niesamowite było to, że on potrafił dotrzeć na każdy koncert" - mówi Mateusz Holak znany m.in. z duetu Małe Miasta.

"Kiedy nachylał się żeby charakterystycznie krzyczeć do ucha, to zawsze ładnie pachniał" - dodaje.

"On zawsze był tam, gdzie coś się działo, gdzie powinien być. Tak jak każdemu z nas zdarza się z lenistwa nie pójść gdzieś, to on nigdy takich wydarzeń nie odpuszczał" - mówił Witold Michalak, współzałożyciel wytwórni Alkopoligamia.com, w rozmowie z Newonce.

"Karol dla mnie był taką duszą towarzystwa, z duża dozą elokwencji i manierami na wysokim poziomie. Nawet gdy na głośnej imprezie trzeba było z nim pisać wiadomości na telefonie, żeby móc pogadać, to zawsze żartował i rozdawał uśmiechy. Służył radą i wiedzą" - zapewnił mnie Mada z warszawskiego składu WCK.

Składał zaje***te, celne życzenia

Służył wiedzą, ale pamiętał też chociażby o urodzinach swoich znajomych.

"Ja mam na przykład takie rzeczy poukrywane, u mnie się na Facebooku nie wyświetla, kiedy mam urodziny. Jak sobie ostatnio przeglądałam historię naszych rozmów, to dostałam od niego wiadomość na każde urodziny przez ostatnie 13 lat" - opowiadała mi WdoWA i wiem, że nie ściemnia. Sam ostatnią wiadomość od Karola dostałem 20 grudnia, w dniu moich urodzin.

"Składał zaje***te, celne życzenia. Bardzo to ceniłem i zawsze będę pamiętam" - potwierdził Witek Michalak w Newonce.

"To nie są wiadomości o treści: 'Hej, sto lat', tylko są zawsze konkretne życzenia pod człowieka. Widać, że pomyślał o tym, co mam, a czego mogę potrzebować. I to jest zawsze kilka zdań, ale one były bardzo adekwatne. Przywiązywał do tego dużą wagę, był w tym taki niedzisiejszy" - dodaje WdoWA.

Pjus uczył nas wszystkich stylu

Jeśli oglądaliście wywiady z Pjusem w czasie premiery albumu "Słowowtóry", zapewne kojarzycie go z eleganckim garniturem. Może nie zawsze wrzucał na siebie gajer, ale od zawsze kojarzony był z dobrym gustem.

"Polscy raperzy przypominali smutną wariację na temat Afroamerykanina, a Pjus wjeżdżał w butach z kogucikiem, polówkach i angielskich kurtkach. Człowieku, jak ty to robisz, jesteś piękny, my nie - zachwycaliśmy się. A to był normalny chłopak z bloku, który uczył nas wszystkich stylu" - przypominał Ten Typ Mes w rozmowie z portalem Newonce.

Mateusz Holak też inną historię związaną z Mesem, która może posłużyć jako dowód, że Karol był "modowym autorytetem".

"Pamiętam jak Pjus uparł się, że nowe garnitury na koncerty zespołu Mesa przypominają mu garnitury Niemców z II wojny światowej. Mimo, że były szyte na zamówienie, Mes postanowił je przerobić" - opowiedział mi.

Był takim klasykiem człowieka, za którym już tęsknimy

Mimo, że Karola nie ma już z nami od roku, pozostaje nam jego muzyka i związane z nim wspomnienia. Sam mogę dorzucić, że Pjus był mistrzem we wplataniu imienia mojego syna Stasia w ksywy raperów i nazwy rapowych składów. Przerzucaliśmy się na messengerze tymi przeróbkami.

Przy okazji zeszłorocznych Popkillerów Kafar, Eldo, Stasiak i Pezet nagrali na nowo utwór Karola, pt. "Wiecznie żywy". Wydaje mi się, że to idealny wybór, a teksty Pjusa zostaną z nami na zawsze.

"Był takim klasykiem człowieka, za którym już tęsknimy" - powiedziała WdoWA.

"Za każdym razem, gdy jestem na meczu Legii myślę o Karolu. Strasznie mi go brakuje..." - pisze mi Łysonżi Dżonson.

"Zakochany w Warszawie, muzyce i słowie. Nieszablonowa postać, o twardych poglądach, ale podchodząca z szacunkiem do drugiego człowieka. Szkoda, że nie udało nam się zrobić wspólnego numeru, ale zarapowanie jego tekstu u Temzkiego na płycie producenckiej, to ZASZCZYT!" - dorzuca Mada.

W pełni to rozumiem. W 2020 roku Pjus dograł się do mojej piosenki, pt. "Co on wie?", chociaż był to czas, kiedy raczej już nie nawijał, a zostawiał swoje teksty innym raperom. Gdy zapytałem go, skąd takie wyróżnienie, odpowiedział: "Szanuję ludzi, którzy są otwarci i pełni pomysłów."

"Jak są jeszcze dobrymi wariatami, to warto zawsze podawać im rękę. Nie ma takich wielu" - dodał. Karol zdecydowanie był jednym z nich.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pjus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy