Reklama

Victoria Beckham kończy 50 lat. Pamiętacie te piosenki Spice Girls?

Może nigdy nie królowała w rankingach najlepszych wokalistek świata, ale przecież nie o to chodziło. Girlsbandy i boysbandy tworzy się tak, żeby zebrać jak najszersze grono fanów. Do kogoś przemówi dziewczyna z sąsiedztwa, ktoś inny znajdzie swoje odbicie w szalonej imprezowiczce - i wierzcie, że zdolności wokalne wcale nie są tu najważniejsze. Victoria Beckham miała być w Spice Girls tą elegancką, lekko zdystansowaną dziewczyną, która zachwyci nastolatki z bogatych rodzin, albo te fanki, które chciałyby nimi być. Posh Spice skończyła 50 lat, a to idealna okazja, żeby przypomnieć największe przeboje Spice Girls.

Może nigdy nie królowała w rankingach najlepszych wokalistek świata, ale przecież nie o to chodziło. Girlsbandy i boysbandy tworzy się tak, żeby zebrać jak najszersze grono fanów. Do kogoś przemówi dziewczyna z sąsiedztwa, ktoś inny znajdzie swoje odbicie w szalonej imprezowiczce - i wierzcie, że zdolności wokalne wcale nie są tu najważniejsze. Victoria Beckham miała być w Spice Girls tą elegancką, lekko zdystansowaną dziewczyną, która zachwyci nastolatki z bogatych rodzin, albo te fanki, które chciałyby nimi być. Posh Spice skończyła 50 lat, a to idealna okazja, żeby przypomnieć największe przeboje Spice Girls.
Victoria Beckham (pierwsza od lewej) miała przyciągnąć do Spice Girls fanów z wyższych sfer /Tim Roney /Getty Images

Chociaż w połowie lat 90., kiedy zespół Spice Girls zaczął swoją działalność, niektórzy patrzyli na niego z pobłażaniem, to dzisiaj nawet najwięksi złośliwcy nie zaprzeczą, że grupa odniosła spektakularny sukces. Duża w tym zasługa po prostu dobrych, popowych przebojów. Piosenek, które niektórzy mają już tak wtłoczone do głów, że nawet obudzeni w środku nocy potrafią je bezbłędnie rozpoznać.

Oto największe przeboje brytyjskiego girlsbandu!

Spice Girls i "Wannabe"

Wiele osób kojarzy tę piosenkę po prostu jako "If you wanna be my lover", o czym miliony razy przekonały się internetowe wyszukiwarki. Spice Girls miały być żeńską odpowiedzią na sukcesy boysbandów. W 1994 roku w brytyjskiej prasie pojawiło się ogłoszenie: "Jesteś bystra, ekstrawertyczna, ambitna, potrafisz śpiewać i tańczyć?". Stała za nim firma, która zajmowała się menedżmentem muzycznym. Pomysł był prosty: stworzyć zespół, który połączy dziewczyny z różnych światów, a przy okazji podbije listy przebojów. Spośród setek chętnych wybrano ostatecznie pięć przyszłych gwiazd. Victoria Adams, Melanie Brown, Melanie Chisholm, Geri Halliwell i Emma Bunton - te nazwiska niewiele później kojarzyła już połowa Wielkiej Brytanii. Oczywiście debiut grupy, która miała zawojować świat, musiał się odbyć z przytupem, a trudno sobie wyobrazić lepszy pierwszy singel dla takiego girlsbandu niż "Wannabe". 

Reklama

Producent i współautor przeboju, Richard Stannard, przyjechał do studia na spotkanie z Jasonem Donovanem. Artysta przez przypadek trafił jednak na występ Spice Girls dla ludzi z branży muzycznej i... przepadł. Richard był zachwycony tym, że dziewczyny miały niesamowitą energię i radość, a do tego zarażały nimi widzów. Stannard natychmiast zadzwonił do swojego współpracownika, a wkrótce ekipa spotkała się w studiu, już po to, żeby coś napisać. Co prawda pierwsza wspólna piosenka ostatecznie nie trafiła na album, bo tekst okazał się zbyt odważny i mógłby spłoszyć potencjalnych fanów, ale już "Wannabe" okazało się strzałem w dziesiątkę. To miał być utwór, który przedstawia zespół, pokazuje kobiecą energię i wręcz kipi dobrą zabawą. Połączenie popu z rapowanymi wstawkami nie było może oczywistym rozwiązaniem, ale zadziałało. Cała piosenka powstała w ciągu pół godziny, łącznie ze słynnym "Zigazig-ah". I nie, nie pytajcie, co to znaczy. 

"Spice Up Your Life"

"Czy leci z nami pilot?" - tytuł filmu sprzed ponad czterech dekad idealnie podsumowuje czas powstawania tej piosenki. Grupa zrobiła błyskawiczną karierę na rynku, a była ona tak spektakularna, że już w 1997 roku formacja kręciła swój pierwszy film: "Spice World". W maju ekipa ogłosiła produkcję, a zdjęcia ruszyły kilka tygodni później. Mniej więcej w tym samym czasie wytwórnia zaczęła planować promocję płyty "Spiceworld", czyli drugiego krążka zespołu. Album zaplanowano na jesień, chociaż... grupa nie miała napisanej ani jednej piosenki, nie wspominając już o nagrywaniu czegokolwiek. Przy założeniu, że płyta miała za pół roku trafić do sklepów, zrobiło się trochę nerwowo. Nie z takimi problemami jednak girlsband sobie radził. 

Dziewczyny pojechały na plan filmowy, a każdego dnia po zdjęciach, zamiast odpoczywać, szły prosto do studia, żeby pracować nad nowymi utworami. Brzmi jak szaleństwo? Tym też okazało się w praktyce. Ekipa była wykończona, więc zdarzało się, że zespół spędzał nad muzyką wiele godzin, a afekty były zerowe, poza tym presja robiła swoje. Ostatecznie, tu niespodzianka, nie powstrzymało to grupy przez stworzeniem przebojowego albumu. Listy podbiła między innymi piosenka "Spice Up Your Life", której historia zaczęła się od wizyty girlsbandu w Meksyku. Artystki wymyśliły, że chcą nagrać singel, który trafi do ludzi całego świata. To stąd wzięły się w utworze nawiązania do brzmień latino albo inspiracje dźwiękami jak z soundtracków bollywoodzkich produkcji. Jeszcze lepiej jest w teście, w którym wokalistki używają choćby japońskiego i hiszpańskiego, a potem wymieniają tańce, takie jak: flamenco, lambada, salsa i foxtrot. Krytycy nie byli zachwyceni tą oryginalną mieszanką i dość chłodno przyjęli utwór, słuchacze - wprost przeciwnie.

"2 Become 1"

Richard Stannard, który pamiętnego dnia przypadkiem trafił w studiu na Spice Girls, pracował z zespołem nie tylko przy okazji "Wannabe". Po tym singlu trzeba było przecież stworzyć kolejne potencjalne hity na debiutancki album girlsbandu. Chociaż grupa kojarzy się najczęściej z energicznymi utworami, to w dorobku Spice Girls jest wiele ballad, które osiągnęły spory sukces. Jedną z nich okazał się singel "2 Become 1". Chociaż tytuł brzmi jak matematyczny koszmar ucznia podstawówki, tekst nie ma nic wspólnego z liczeniem i pokazał mniej grzeczne oblicze "Spicetek", chociaż zostało to sprytnie zakamuflowane. 

Podczas prac w studiu ekipa zauważyła, że Geri Halliwell i Matta Rowe'a, czyli drugiego współpracownika grupy, zaczyna łączyć coś więcej niż tylko pisanie. Oczywiście oboje zaprzeczali, ale reszta załogi wiedziała swoje. Stąd pojawił się pomysł na miłosną balladę z dodatkowym przesłaniem. Ta urocza piosenka, która towarzyszyła wielu romantycznym kolacjom, oświadczynom, a także pojawiała się w porannych programach radiowych, których dzieci słuchały w autach w drodze do szkół, była... promocją antykoncepcji. "Bądź nieco mądrzejszy, kochanie, załóż to" - śpiewał zespół, ale miła dla ucha melodia najwyraźniej uśpiła czujność nawet największych strażników moralności. Spice Girls mogły więc świętować sukces, bo nie tylko miały na koncie kolejny przebój, ale też zrealizowały swoją małą edukacyjną misję.

"Say You'll Be There"

Każdy zespół, który odnosi sukces, ma też na koncie kilka dram, a te u Spice Girls pojawiły się bardzo wcześnie. Współpraca z pierwszym menedżmentem układała się dobrze tylko do czasu. W pewnym momencie, jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu, artystki stwierdziły, że ich pomysły nie są realizowane, nikt nie chce ich nawet słuchać. Wokalistki postanowiły więc rozstać się z menedżerami, a sprytne opóźnianie podpisania kontraktów, które doradził dziewczynom ojciec Victorii, tylko to ułatwiło. Była już firma zdążyła jeszcze umówić zespół z producentem Eliotem Kennedym. Spice Girls uważały, że sprawa jest aktualna, bardzo chciały z nim pracować, ale nie miały pojęcia, gdzie dokładnie ma się odbyć sesja, ani jak skontaktować się z Eliotem. Wiedziały jedynie, że mieszka on w Sheffield. Dzisiaj wystarczyłoby odpalenie Google i parę kliknięć, ale przypomnijmy, że akcja dzieje się w połowie lat 90. 

Geri i Mel B pojechały więc do Sheffield, a potem wertowały książkę telefoniczną na stacji benzynowej i wydzwaniały po kolei do lokalnych studiów, wypytując o Kennedy’ego. W końcu zdobyły jego adres, pojechały do domu muzyka i przekonały go, że musi z nimi pracować. Ekipa spotkała się w studiu następnego dnia. Eliot stworzył refren i melodię, bo "Spicetki" nie grały na żadnych instrumentach. Wystarczyło im jednak pięć notatników i niecały kwadrans, żeby stworzyć cały tekst utworu. Wytwórnia chciała na początku, żeby to właśnie ta piosenka była pierwszym singlem girlsbandu, ale ostatecznie wygrało "Wannabe". "Say You'll Be There" stało się jednak równie wielkim przebojem, do tego dostało teledysk inspirowany filmem "Pulp Fiction".

"Stop"

Trzeba mieć mocną pozycję w branży i niezłą pewność siebie, żeby w piosence wylać żale i wbić szpilę... własnym menedżerom. "Stop" to utwór z albumu "Spiceworld", tego samego, który wokalistki tworzyły po godzinach, podczas kręcenia filmu. "Praca na dwa etaty zrobiła swoje, po kilku tygodniach pojawiło się spore zmęczenie" - wspominała w autobiografii Mel B. Dziewczyny wiedziały, że niewiele da się w tej sprawie zrobić, premiera płyty była już zaplanowana, więc postanowiły przynajmniej przekuć swoje frustracje w pozytywnego. Geri wpadła na pomysł piosenki, a reszta zespołu z przyjemnością dołączyła do tej małej zemsty. Artystki były przepracowane, zewsząd słyszały, że ich druga płyta musi się sprzedać tak samo dobrze jak pierwsza, poza tym zdążyły się już przekonać, że sława jest miła, ale bywa też męcząca i uciążliwa. "Stop" już samym tytułem dawało do zrozumienia, że wokalistki mają dość. Oczywiście w świecie popu agresywny i buntowniczy utwór raczej by się nie sprzedał, więc żalom towarzyszyła chwytliwa melodia, która zresztą nawiązywała do soulowych przebojów z lat 70. Zemsta się udała - i to podwójnie. "Stop" królowało na listach przebojów, a o całym szaleństwie związanym z filmem oraz nagrywaniem płyty, Spice Girls zwolniły swój menedżment.

"Mama"

"Spicetki", jak już wiadomo, wiele razy inspirowały się własnym życiem przy pisaniu piosenek. Ten singiel ma podobną historię. Tak się złożyło, że Mel B akurat kiepsko dogadywała się z matką, więc postanowiła o tym zaśpiewać. Druga Mel, C, tłumaczyła w książce "Real Life: Real Spice The Official Story": "To utwór o tym, jak podła jesteś dla matki, kiedy przechodzisz nastoletni bunt. Później, gdy dorośniesz, zdajesz sobie sprawę, że wszystko, co robiła, było wyłącznie dla twojego dobra. Myślisz sobie wtedy: 'Boże, byłam naprawdę okropna'". 

Singel powstał przy współpracy z - dobrze już znanymi - Mattem Rowem i Richardem Stannardem. Każda wokalista siedziała w swoim kącie studia i tworzyła własny fragment tekstu, a później całość udało się sprawnie połączyć w piosenkę. Spice Girls doskonale wiedziały, że wyjdzie z tego ociekająca lukrem, chociaż dla wielu osób również wzruszająca ballada, więc postanowiły pójść jeszcze o krok dalej. Artystki zaangażowały do singla "Mama" chór gospel, a podczas tego utworu na trasie pokazywały na scenie zdjęcia swoich matek.

"Who Do You Think You Are"

Nie samymi balladami człowiek żyje, więc Spice Girls potrzebowały na debiutancką płytę kolejnej dynamicznej piosenki. Tym razem postawiły na inspiracje disco z lat 70. i 80. Brzmi nieskomplikowanie, ale tworzenie tego singla wcale nie było takie łatwe. Artystki  miały pracować z Paulem Wilsonem oraz Andym Watkinsem, którzy produkowali i pisali utwory pod szyldem Absolute. Skontaktował ich ze sobą wspólny znajomy, pracownik wytwórni, który dobrze znał wtedy całą branżę muzyczną. Kłopot w tym, że "Spicetki" przyszły do studia, żeby nagrywać disco, a Absolute byli w tym czasie zafascynowani R&B. Ekipa przejrzała wspólnie kilka pomysłów na piosenki i zorientowała się, że ma różne wizje tego, nad czym będzie pracować. To nie koniec, bo Paul i Andy posłuchali po raz pierwszy "Wannabe" i wtedy naprawdę się przerazili. Po dwóch spotkaniach producenci zadzwonili do swoich menedżerów i stwierdzili, że to się nie uda. Usłyszeli, że mają jeszcze raz spróbować, bo może coś z tego wyjdzie. Mały spoiler: wyszło. 

Okazało się, że zespołowi oraz duetowi Absolute udało się stworzyć nie tylko "Who Do You Think You Are", ale też trzy inne utwory, chociaż nie obyło się bez komplikacji. Producenci nie używali nowoczesnych programów komputerowych ani tym bardziej autotune’a, więc wokalistki spędziły kilka godzin przed mikrofonem, żeby każda linijka tekstu była wyśpiewana idealnie. Absolute mogli przy okazji poznać tajniki świata popu, bo nigdy wcześniej nie widzieli, żeby ktoś podczas pisania piosenek od razu, równolegle z tekstem, układał choreografię na scenę.

"Viva Forever"

To jedna z ostatnich piosenek, jakie powstały na album "Spiceworld". Gitara, która ma się kojarzyć z flamenco, nie jest przypadkowa. Ballada opowiada o wakacyjnym romansie, gdzieś na wybrzeżu Hiszpanii. Większość tekstu napisała Geri Halliwell, której, jak na ironię, nie było już w zespole, kiedy singel się ukazał. Pod koniec maja 1998 roku grupa wróciła do Anglii po koncercie w Helsinkach. Następnego dnia prawnik zespołu poinformował wokalistki, że Geri odchodzi. Pech chciał, że Spice Girls miały akurat umówiony występ w telewizji i nie dało się go przełożyć, więc powiedziały wszystkim, że Halliwell jest chora. 

Dwa kolejne koncerty artystki też dały we czwórkę, jednak kilka dni później Geri już oficjalnie ogłosiła, że opuszcza girlsband. Wokalistka stwierdziła, że jest wykończona pracą, cierpi na depresję i zaburzenia odżywiania, do tego nie dogaduje się z koleżankami. Prasa donosiła o kłótni, do jakiej miało dojść podczas lotu z Finlandii. "Viva Forever" zadebiutowało na szczycie brytyjskiej listy przebojów, chociaż o piosence mówiło się mniej niż o samym odejściu. Singel zapisał się w historii: okazał się też ostatnim utworem, jaki Spice Girls zaśpiewały w telewizji w komplecie i... pierwszą piosenką, jaką wykonały w niej kilka dni później w okrojonym składzie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy