Od wyśmiewanego chudzielca do ikony popkultury. Grace Jones kończy 75 lat

Grace Jones jest niekwestionowaną ikoną popkultury / Mondadori Portfolio / Contributor /Getty Images

Jest jedną z najbardziej oryginalnych i intrygujących artystek na świecie. Była ważną postacią nowojorskiej sceny disco, ma na koncie karierę aktorską, przygodę z modelingiem i do dzisiaj koncertuje. W wolnych chwilach nadzoruje festiwale muzyczne, pojawia się gościnnie na płytach innych artystów i nie umie odpoczywać. Grace Jones kończy 75 lat.

Nawet osoby, które nie potrafią wymienić żadnej piosenki ani filmu z udziałem Grace Jones, znają jej nazwisko. To jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy bez wstydu można kogoś nazwać "ikoną". Jones urodziła się na Jamajce i tam spędziła kilkanaście lat swojego życia, zanim rodzina przyszłej gwiazdy przeniosła się do Ameryki. Jonesowie byli bardzo religijni, zwłaszcza ojciec, który poczuł powołanie i postanowił zostać pastorem. Grace zapamięta z dzieciństwa codzienne czytanie Biblii i surowe metody wychowawcze, na które reagowała coraz większym nieposłuszeństwem. Noszenie makijażu, picie alkoholu i wizyty w gejowskich klubach były dla Jones wyrazem buntu, a dla jej rodziców - wychowawczym koszmarem. Grace nieświadomie jednak nauczyła się w rodzinnym domu tego, czego wtedy nie znosiła, a co bardzo pomogło jej w późniejszej karierze - dyscypliny.

Reklama

Wyśmiewany chudzielec

Atutem okazała się później dla Jones jeszcze jedna zmora dzieciństwa - szczupła sylwetka. To co w szkole było obiektem ciągłych drwin, pomogło Grace zaistnieć w modelingu. Ciemnoskóra, androgyniczna modelka budziła zachwyt zwłaszcza na paryskich wybiegach. Nic dziwnego, że Jones często pojawiała się na pokazach takich gigantów jak Yves Saint Laurent czy Kenzo. Mieszkając w Paryżu Grace poznała też wiele sław, między innymi Giorgio Armaniego i Karla Lagerfelda, a jej współlokatorką była koleżanka z wybiegów, Jerry Hall, później wieloletnia partnerka Micka Jaggera. Jaki ten świat mały, prawda?

Prezentowanie ciuchów i pozowanie do zdjęć nie wystarczyło jednak przyszłej artystce. Jones od dawna wiedziała, że jej wymarzonym miejscem jest scena. Krokiem do spełnienia marzeń był kontrakt, jaki wokalistka podpisała z wytwórnią Island. Niestety płyta "Portfolio" nie zrobiła furory, chociaż niektóre utwory z albumu stały się popularne w klubach, ale na sukces trzeba było jeszcze poczekać. To oczywiście nie zraziło Jones (dyscyplina, pamiętacie?), która od razu zabrała się do pracy nad kolejnym albumem. Ten - podobnie jak jego następca - poradziły sobie już znacznie lepiej, a piosenki z tych płyt zdobyły sporą popularność na scenie disco. Co robi w takiej sytuacji artysta? Najczęściej idzie za ciosem i nagrywa kolejne rzeczy w podobnym stylu, ale nie Grace Jones. Wokalistka postanowiła zainteresować się nowofalowymi brzmieniami, którymi zaskoczyła fanów, ale równocześnie zapewniła sobie największy dotychczas sukces i najlepsze recenzje w swojej karierze. Świat na dobre poznał Grace Jones - piosenkarkę.

Nazywam się Bond, James Bond

Artystka nigdy nie chciała skupiać się na jednej rzeczy, dlatego Grace z przyjemnością przyjmowała też propozycje ról filmowych. Swoją aktorską karierę zaczęła od występów w niskobudżetowych i czasem niezbyt ambitnych produkcjach, ale to pozwoliło jej pojawić się później w znacznie lepszych tytułach. Jones zagrała między innymi Zulę w "Conanie Niszczycielu", obok Arnolda Schwarzeneggera, a także May Day, kobietę o niezwykłej sile, ale też niezbyt dobrych intencjach w "Zabójczym widoku", czyli kolejnej części przygód Jamesa Bonda. Role w filmowych hitach dały jej rozpoznawalność i kolejne propozycje. Jones czasem łączyła nawet występy na ekranie z pojawianiem się na ścieżkach dźwiękowych produkcji, tak jak w filmie "Bumerang" z Eddiem Murphym. Zdarzało jej się nawet - i to przypadkiem - załatwiać role innym. Kiedy Jones kręciła "Zabójczy widok", na planie odwiedził ją jej ówczesny chłopak, Dolph Lundgren. Reżyserowi brakowało aktora do epizodycznej roli oficera KGB i pojawiła się propozycja, żeby wcielił się w niego Lundgren. W ten sposób aktor ma na koncie rolę w serii o Bondzie.

Piosenkarka, aktorka, modelka - taka postać jak Grace Jones robi ogromne wrażenie na młodszych artystach, na przykład muzykach, a wielu z nich marzy o zaproszeniu wokalistki na swoją płytę. Czasem Jones mówi "ok". I tu wracamy do jej uwielbienia dla nowych rzeczy. Grace zaśpiewała między innymi "Revolution" z raperką Lil’ Kim i "Charger" z "kreskówkową" grupą Gorillaz. Można by pomyśleć, że to dwa kompletnie różne muzyczne światy, ale dla Jones to po prostu muzyka, która albo jej się podoba i wydaje ciekawa, albo nie. Inne podziały nie mają znaczenia.

70-latka kradnie show na wybiegu

Jones należy do osób, które bardzo wcześnie zrozumiały znaczenie słowa "show". Kiedy inni wokaliści po prostu wychodzili na scenę i śpiewali, ona przygotowywała dla fanów widowiska, których mieli długo nie zapomnieć. Występy Grace w słynnym nowojorskim "Studio 54" przyciągały ludzi nie tylko dzięki muzyce, ale też całej otoczce. Artystka uznała, że charakterystyczny wizerunek jest jej znakiem rozpoznawczym i do dzisiaj bardzo dba o to, jak wygląda, żeby za każdym razem zrobić wrażenie, nawet podczas zwyczajnych wyjść. Nie wspominając już o dużych imprezach. Takich jak jeden z pokazów podczas Paryskiego Tygodnia Mody w 2019 roku. Jones pojawiła się wtedy na wybiegu, który potraktowała jak parkiet i zwyczajnie zaczęła tańczyć. Modelka nie tylko przyćmiła koleżanki po fachu i stała się sensacją imprezy, ale też wprawiła w osłupienie dziennikarzy, którzy pisali później, że "Grace Jones podpisała chyba pakt z diabłem, bo w ogóle się nie starzeje".

Kto wie, być może sposobem na tak świetną formę Grace Jones jest to, że artystka nie pozwala sobie na nudę? Jones nie uznaje czegoś takiego jak emerytura i ciągle funkcjonuje w świecie modelingu. W 2022 była też na przykład szefową artystyczną festiwalu Meltdown w Londynie, na którym zresztą sama wystąpiła. A propos występów: Grace ma tego lata zaplanowane koncerty, między innymi w Europie. Jeśli macie okazję, koniecznie zobaczcie Jones na żywo i przekonajcie się, że coś chyba jest w tych plotkach o "pakcie z diabłem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grace Jones | Arnold Schwarzenegger | Gorillaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy