Reklama

Gulity pleasure czy klasyka popu? Niezwykła historia Ace of Base

Zasada była niepisana, ale prosta. Jeśli ktoś dorastający w latach 90. chciał należeć do grupy najbardziej "cool" dzieciaków, nie chwalił się publicznie słuchaniem niektórych artystów. Ich lista była długa, a łączyło ich to, że byli popularni. Wiadomo przecież, że popularnych rzeczy "cool" towarzystwo nie szanuje. Do tego niechlubnego grona była zaliczana grupa Ace of Base. Dzisiaj tamte dzieciaki dorosły, śmieją się z dawnych podziałów i może nie mają dyskografii Ace of Base na półkach, ale na pewno nie zmienią stacji, kiedy w radiu usłyszą piosenkę tego zespołu. Nie wspominając już o tym, że bezbłędnie wyśpiewają tekst każdego przeboju grupy.

Zasada była niepisana, ale prosta. Jeśli ktoś dorastający w latach 90. chciał należeć do grupy najbardziej "cool" dzieciaków, nie chwalił się publicznie słuchaniem niektórych artystów. Ich lista była długa, a łączyło ich to, że byli popularni. Wiadomo przecież, że popularnych rzeczy "cool" towarzystwo nie szanuje. Do tego niechlubnego grona była zaliczana grupa Ace of Base. Dzisiaj tamte dzieciaki dorosły, śmieją się z dawnych podziałów i może nie mają dyskografii Ace of Base na półkach, ale na pewno nie zmienią stacji, kiedy w radiu usłyszą piosenkę tego zespołu. Nie wspominając już o tym, że bezbłędnie wyśpiewają tekst każdego przeboju grupy.
Ace of Base mieli wiele przebojów w latach 90. /Paul Bergen / Contributor /Getty Images

Dwie panie, dwaj panowie i może niezbyt skomplikowane, ale bardzo przebojowe i dobrze zrobione utwory - brzmi znajomo? Już od początku było wiadomo, że ktoś postanowił powtórzyć sprawdzony szwedzki sposób na sukces w muzyce. Niektórzy żartowali, że Ace of Base to właśnie taka "Abba lat 90.", tylko z mniejszymi sukcesami. Dorównać takiej legendzie - niemożliwe, ale trzeba przyznać, że Ace of Base osiągnęli bardzo dużo jak na swoje czasy.

Ace of Base zaczynali od techno

Zespół powstał w 1990 roku w Göteborgu. Rodzeństwo Jonas, Linn i Jenny Berggren połączyło siły z Ulfem Ekbergiem i ruszyło na podbój świata. To oficjalna wersja. Tak naprawdę historia tej ekipy zaczęła się nieco wcześniej. Berggrenowie występowali razem w szwedzkich klubach grając... techno. Nie tak zwykłe techno, lecz inspirowane italo disco i house'em. Nawet nie zastanawiajcie się, jak to mogło brzmieć, ale chyba nie bez powodu grupa nie odniosła wtedy sukcesu. Zespół postanowił więc powiększyć skład i uznał, że spróbuje swoich sił w popie. Muzykom brakowało jeszcze tylko dobrej, łatwej do zapamiętania nazwy, a tu z pomocą przyszedł... kac. 

Reklama

W Nowy Rok Ulf był tak wykończony sylwestrowymi szaleństwami, że jedynym możliwym wysiłkiem było dla niego włączenie telewizora. Jedna ze stacji pokazywała akurat teledyski, wśród nich "Ace of Spades" grupy Motörhead. Stąd "ace", "base" to po prostu studio, czyli baza zespołu. Początki nie były jednak tak łatwe, jak zakładali muzycy. Publiczność w Göteborgu i okolicach zaczęła pałać miłością do metalu i wybierała głównie takie koncerty, a wytwórnie płytowe, jakby się umówiły, przysyłały tę samą odpowiedź na demo: "dziękujemy, ale nie jesteśmy zainteresowani".

Ta przeklęta kaseta!

Ace of Base udało się w końcu wydać singel, ale nie zrobił furory w Szwecji. Wytwórnia płytowa postanowiła więc wypromować zespół w Danii. Firma trzy razy wysyłała piosenkę do stacji radiowych, zanim ktokolwiek się nią zainteresował. Ostatecznie jednak tutaj grupie poszło zdecydowanie lepiej niż w ojczyźnie, chociaż trudno było jeszcze mówić o wielkich sukcesach. Muzycy się jednak nie poddawali. Zespół wysłał do znanego producenta kasetę ze swoją nową piosenką - "Mr. Ace". 

Denniz PoP nie był zachwycony utworem, ale kaseta zacięła się w jego samochodowym odtwarzaczu i nie mógł włączyć niczego innego, więc był skazany na Ace of Base. Po kilku przesłuchaniach stwierdził, że to świetny, przebojowy utwór. Ekipa spotkała się więc w studiu, a piosenka została ostatecznie wydana jako "All That She Wants". Tak właśnie zaczęła się wielka kariera Ace of Base. Utwór podbił listy przebojów w Danii, później w Szwecji, a stąd już jego popularność rozlała się na całą Europę.

Wytwórnia postanowiła pójść za ciosem i szybko wydała debiutancki album grupy - "Happy Nation". Ace of Base stali się sensacją sezonu, chociaż nie wszędzie zespół budził zachwyty. Amerykanie za nic nie chcieli wydać płyty Szwedów, bo twierdzili, że taka muzyka w życiu nie osiągnie sukcesu w Stanach. Przypadek sprawił jednak, że założyciel pewnej amerykańskiej wytwórni spędzał wakacje na swoim jachcie i usłyszał Ace of Base w radiu. Prosto z urlopu biznesmen ruszył na podpisanie kontraktu. Amerykańska publiczność szybko dostała debiutancki album Ace of Base, pod nowym tytułem - "The Sign", za to od razu z dodatkowymi utworami. 

Tytułowa piosenka okazała się na świecie jeszcze większym przebojem niż "All That She Wants". To oczywiście ładnie brzmi, ale żeby zrozumieć, jak wielki było to sukces, wyobraźcie sobie, że Amerykanie kupli ponad 20 milionów egzemplarzy płyty, wytwórnia w Stanach zarobiła ponad 40 milionów dolarów, a zespół był nominowany do Grammy w kategorii "Najlepszy album pop". Robi wrażenie, prawda? W takim razie wyobraźcie sobie jeszcze jedną rzecz: miny tych, którzy wcześniej odmówili grupie, bo "taka muzyka się u nas nie sprzeda".

Skandal ze skinheadami i atak psychofanki

30 lat temu Ace of Base stali się królami życia. Piosenki zespołu grały stacje radiowe na całym świecie, bilety na koncerty wyprzedawały się na pniu, a muzycy udzielali setek wywiadów i brylowali w programach telewizyjnych. Popularność grupy była tak duża, że nie zaszkodził jej nawet skandal związany z Ulfem Ekbergiem. Media odkryły, że muzyk należał jako nastolatek do gangu skinheadów. Artysta przeprosił, stwierdził, że to "błędy młodości" i absolutnie nie identyfikuje się z takimi poglądami ani nie chce, żeby zespół był z nimi kojarzony. Fani wybaczyli i zapomnieli. No właśnie, fani. Nie zawsze ich miłość do muzyków kończyła się dobrze. W 1994 roku, w środku nocy, do domu Berggrenów wtargnęła niemiecka psychofanka, która groziła Jenny nożem. Napastniczkę udało się zatrzymać, ale muzycy zrozumieli, że sława ma nie tylko dobre strony. Ace of Base więc, zamiast świętować numer jeden w Stanach, zatrudniali ochroniarzy.

Wyczerpani sławą

Grupa dostawała coraz więcej propozycji, o jakich inne zespoły mogły tylko pomarzyć. Ace of Base mieli między innymi zagrać w Madison Square Garden i wystąpić w kampaniach reklamowych wielkich marek. Muzycy byli jednak tak wykończeni promocją pierwszej płyty, że odrzucili wszystkie oferty. No właśnie, płyta. Wytwórnia zaczęła wypytywać o nowy album, fani domagali się piosenek, więc zespół zabrał się za przygotowywanie nowej muzyki. Płyta "The Bridge" ukazała się w 1995 roku i... zakończyła erę wielkich sukcesów Ace of Base. Grupa oczywiście ciągle radziła sobie bardzo dobrze, ale ani z tą płytą, ani żadną kolejną nie udało jej się już powtórzyć sukcesu debiutu. 

"The Brigde" było nagrywane pod presją czasu, w kilku studiach, z różnymi producentami, na dodatek miało bardziej eksperymentalne brzmienie niż "Happy Nation". Wytwórnia nie kryła zawodu, muzycy też nie byli zachwyceni, więc postanowili naprawić błędy na trzecim albumie - "Flowers" (w USA pod tytułem "Cruel Summer"). Tym razem nikt nie poganiał zespołu, a artyści mieli czas na szukanie nowych inspiracji, między innymi w soulu i muzyce gospel. Singel "Life Is a Flower" stał się najczęściej odtwarzaną piosenką w europejskich stacjach radiowych w 1998 roku, ale to nie piosenki budziły największe emocje. 

Fani zastanawiali się, dlaczego Linn tak mało udziela się na płycie, do tego jej twarz na zdjęciach promocyjnych jest nieco zamazana. Okazało się, że wokalistka miała problemy ze strunami głosowymi, do tego nabawiła się lęku przed lataniem i zwyczajnie miała dość sławy. Grupa wydała w kolejnych latach jeszcze dwie płyty: zestaw największych przebojów i "Da Capo", a po promocji tej ostatniej zrobiła sobie kilkuletnią przerwę. 

Ace of Base wrócili w 2007 roku, ale już jako trio, bez Linn. Wokalistka "kochała fanów, ale miała dość sławy". Pozostali muzycy obiecali jej, że nigdy nie będą namawiać jej na powrót. Grupa szykowała nową płytę, ale... skończyło się na kolejnym zestawie największych przebojów. Następny premierowy album powstał za to w nowym składzie. Z zespołu, jak się okazało, odeszła też Jenny. Na początku ekipa tłumaczyła dyplomatycznie, że wszyscy nadal są przyjaciółmi i to tylko chwilowa zmiana, bo ona wcale nie opuszcza zespołu. 

Później okazało się, że Jenny nie chciała zatrudniać następczyni siostry, więc Ulf i Jonas odsunęli ją od pisania piosenek i postanowili kontynuować działalność bez niej. Zmienili tylko pisownię nazwy na Ace.of.Base i wydali w nowym składzie płytę "The Golden Ratio". Spoiler alert: nie okazała się ona sukcesem. Dwie nowe wokalistki oficjalnie nie zostały zwolnione, ale zrozumiały, że nie należą już do zespołu, kiedy panowie przestali się z nimi kontaktować. Grupa wydała jeszcze zestawy rarytasów, kompilacje i remiksy, ale wszystko opierało się na starych piosenkach. 

Co ciekawe, oficjalnie grupa Ace of Base nadal istnieje. Fani mieli nadzieję na jakiś powrót zespołu z okazji 30-lecia debiutanckiej płyty, ale nie wiadomo, czy muzykom uda się dogadać. Mimo że dziś Ace of Base to dla niektórych tylko muzyczne guilty pleasure, wiele osób uważa płyty grupy za klasykę popu. Lady Gaga, Kary Perry, Robyn, Clean Bandit - wszyscy oni wprost przyznają, że Ace of Base byli dla nich wielką inspiracją. I coś w tym jest, bo niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie potrafi bezbłędnie dokończyć tekstu refrenu "All That She Wants".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ace Of Base
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy