Reklama

Eurythmics: Mroczny przebój zrobił z nich światowe gwiazdy. 40 lat od sukcesu "Touch"

Często możemy przeczytać, że wielkie albumy, które zapisały się w historii muzyki, powstawały z trudem i były wynikiem długotrwałych sesji nagraniowych okupionych emocjonalnym wysiłkiem twórców. Tymczasem jedno z najważniejszych wydawnictw brytyjskiej grupy Eurythmics, niemal wyskoczyło z pudełka z pomysłami. Annie Lennox i Dave Stewart opromienieni sukcesem przeboju "Sweet Dreams (Are Made of This)", chcieli kontynuować dobrą passę. Tak powstała płyta "Touch", która czterdzieści lat temu dała grupie pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów i podbiła cały świat.

Często możemy przeczytać, że wielkie albumy, które zapisały się w historii muzyki, powstawały z trudem i były wynikiem długotrwałych sesji nagraniowych okupionych emocjonalnym wysiłkiem twórców. Tymczasem jedno z najważniejszych wydawnictw brytyjskiej grupy Eurythmics, niemal wyskoczyło z pudełka z pomysłami. Annie Lennox i Dave Stewart opromienieni sukcesem przeboju "Sweet Dreams (Are Made of This)", chcieli kontynuować dobrą passę. Tak powstała płyta "Touch", która czterdzieści lat temu dała grupie pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów i podbiła cały świat.
Annie Lennox i Dave Stewart / Lynn Goldsmith/Corbis/VCG via Getty Images /Getty Images

Chociaż sam album muzycy Eurythmics nagrali w zaledwie trzy tygodnie, a kolejne piosenki napisane w czasie trasy koncertowej promującej poprzednie wydawnictwo, pojawiały się niemal naturalnie, jego droga na szczyt wcale nie była taka prosta. Początki działalności grupy też nie należały do najłatwiejszych i często Annie i Dave musieli mierzyć się z wieloma problemami. Pierwszy singiel zapowiadający płytę "Who's That Girl?" został dobrze przyjęty, podobnie jak jego następca, wypełniony karaibskimi rytmami "Right by Your Side", jednak po premierze w listopadzie 1983 roku "Touch" wylądował dopiero na ósmym miejscu listy i w kolejnych tygodniach zaliczał spadek w zestawieniu. 

Reklama

Annie Lennox i Dave Stewart poznali się w latach 70. Piosenkarka studiowała Królewskiej Akademii Muzycznej i zarabiała na życie, pracując w sklepie ze zdrową żywnością, a wieczorami dorabiała jako kelnerka. Dave miał na koncie pierwsze muzyczne szlify, będąc gitarzystą grupy Longdancer. To tam poznał Peeta Coombesa, z którym założył The Tourist. Grupa poszukiwała wokalistki i to wtedy los zetknął Stewarta z młodą hipiską, która pragnęła rozpocząć muzyczną karierę i obdarowana była przez naturę doskonałym głosem. 

Podobno muzyk zauroczony osobowością Lennox zaproponował jej od razu ślub, co było jego doskonałym sposobem na podryw. "Kiedy po raz pierwszy poszedłem do jej maleńkiej kawalerki i zaśpiewała napisaną przez siebie piosenkę, grając na fisharmonii, byłem oszołomiony. To było jak grom i spytałem jej, co robi jako kelnerka, skoro jest artystką" - wspominał w jednym z wywiadów udzielonych podczas promocji swojego pamiętnika, wydanego w 2016 roku.

The Tourist nie przetrwało długo. Grupa miała kilka pomniejszych hitów i często porównywano ją ze względu na brzmienie i blond włosy Lennox do Blondie. Atmosfera w zespole nie była też najlepsza. Peet Coombes kontrolował pisanie piosenek, nie pozwalając innym muzykom na własne pomysły. Niestety zapadał się jednocześnie w swoim narkotycznym nałogu, a kiedy pojawiły się problemy związane z kontraktem fonograficznym po The Tourist pozostało jedynie wspomnienie. Rozpad grupy wiązał się jednocześnie z końcem romantycznej relacji między Stewartem i Lennox. "Nasz pomysł na rozstanie był taki, że nadal mieszkaliśmy razem, Annie na górze, a ja na dole. Nadal spotykaliśmy się na herbacie" - komentował gitarzysta w rozmowie z "The Guardian". 

Eurythmics: Mroczny przebój zrobił z nich światowe gwiazdy. 40 lat od sukcesu "Touch"

Miłosną relację zastąpił związek artystycznych dusz. Lennox i Stewart postanowili kontynuować współpracę, zwracając się w kierunku bardziej elektronicznego brzmienia. Wzięli kredyt w jednym z banków i zakupili trochę instrumentów i urządzeń, co dało im swobodę w procesie nagrywania piosenek. Po tym, jak ich debiut "In the Garden" nagrany w Niemczech pod szyldem Eurythmics przeszedł praktycznie bez echa, jedynie piosenka "Never Gonna Cry Again" pojawiła się w Top 100 UK Chart, skupili się na samodzielnej pracy studyjnej. To wtedy wynajęli salę w starym kościele, który później przerodził się w popularne, londyńskie studio The Church. Nie ponaglani przez nikogo, bez presji związanej z terminami, pracowali i eksperymentowali, czego efektem był album i singiel "Sweet Dreams (Are Made of This)", który nie tylko odkrył zespół przed europejską publicznością, ale dał im numer jeden w Ameryce.

"Pewnego ranka leżałam w łóżku w hotelu w San Francisco podczas trasy koncertowej. Byłam owinięta kocem, a światło wpadało przez przezroczyste japońskie ekrany z papieru ryżowego. Byłam bardzo wyczerpana i nie miałam na nic ochoty. Nagle zadzwonił telefon i ktoś powiedział, że jesteśmy numerem jeden na listach przebojów Billboardu w Ameryce. Wszystko nagle wydało się dziwne. Miałam wrażenie, że za ścianami tego pokoju jest inny świat. Świat, który mnie nie znał, ale teraz nie miałam się gdzie ukryć. Marzyliśmy o tym, a teraz drzwi były dla nas szeroko otwarte, przechodziłam od anonimowości do pełnej ekspozycji" - wspominała Annie Lennox w wywiadzie z "The Independent". Sukces piosenki rozbudził spore oczekiwania, na jego fali wznowione, początkowo kompletnie zignorowane przez rynek nagranie "Love Is a Stranger" pojawiło się w końcu na listach przebojów.

Większość materiału na nowy album powstał jeszcze w trakcie amerykańskiej trasy. Dave Stewart kupił właśnie małą klawiaturę Casio, z którą się nie rozstawał. Co chwila grał na niej i wymyślał nowe linie melodyczne. Był pochmurny dzień i wtedy siedząc w pokoju hotelowym w Nowym Jorku, zagrał pierwsze sekwencje piosenki, która za kilka miesięcy odmieniła los płyty "Touch". Lennox zanuciła od niechcenia słowa "Here comes the rain again", a reszta jest historią jednego z największych przebojów grupy. Melancholijna i mroczna piosenka o miłości, napędzana oszczędnymi partiami syntezatorów uzyskała przebojową moc dzięki partiom smyczkowym British Philharmonic Orchestra, zaaranżowanym przez Michaela Kamena.

Przy okazji nagrywania piosenki Dave Stewart wykazał się sporą pomysłowością. The Church było początkowo miejscem wystarczającym do pracy dla duetu i ciężko było pomieścić muzyków z orkiestry. Jeden niezbyt duży pokój nie dawał przestrzeni potrzebnej do rozstawienia instrumentów i bezproblemowej rejestracji czystego dźwięku. Wiolonczelistów umieszczono więc w łazience, skrzypków na korytarzu, a Kamen stał na kręconych schodach i stamtąd dyrygował swoją orkiestrą. Udało się, a efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania. 

"Here Comes the Rain Again" wydany w styczniu 1984, jako trzeci singel promujący płytę był niczym iskra zapalająca ładunek wybuchowy. Nagranie podbiło listy przebojów, docierając do czwartego miejsca w Ameryce i ożywiło sprzedaż płyty "Touch". Ponownie Dave i Annie znaleźli się w centrum zainteresowania mediów, co znakomicie wykorzystywali, budując swój tajemniczy wizerunek, za sprawą doskonałych teledysków. Z okładki albumu spogląda na nas silna i zdecydowana kobieta, z krótkimi włosami, której androgyniczny wygląd wzbudza respekt. Zupełnie jakby dla zabawy w obrazie promującym "Who's That Girl?" Annie pojawia się jako długowłosa blondynka, co nawiązywało do czasów wczesnej twórczości obojga muzyków, kiedy zarzucano piosenkarce infantylność sceniczną. Jednak dwuznaczna zagrywka z płynnością płci pojawia się pod koniec klipu, kiedy blond piękność całuje swoje męskie oblicze.

Piosenkarka doskonale bawiła się swoim wizerunkiem, pojawiała się w męskich garniturach, aby przeobrazić po chwili w afrykańską księżniczkę, w skąpanym rytmami calypso "Right by Your Side". Na okładce singla Lennox wygląda niczym glam rockowa, żeńska wersja Davida Bowiego. "Na początku wszyscy myśleli, że Annie jest lesbijką, co było doskonałą sztuczką. Po latach seksistowskich uwaga pod jej adresem bardzo nam się to spodobało. Wytwórnia płytowa nie wiedziała, co robimy, ale pomyśleli, że skoro nasze płyty się sprzedają, to możemy robić, co chcemy" - wspominał w wywiadzie Dave Stewart. 

Efekt przebojowego oddziaływania "Here Comes the Rain Again" windował cały album coraz wyżej na listach sprzedaży. Pod koniec stycznia płyta powróciła do Top 10 brytyjskiej listy przebojów, a po kolejnych tygodniach na początku lutego stała się numerem jeden, utrzymując pozycję przez dwa tygodnie. W sumie zestawieniu stu najpopularniejszych albumów na wyspach spędziła 48 tygodni. "Touch" zameldowała się w pierwszej dziesiątce praktycznie na większości rynków, a pozycja siódma w Ameryce była doskonałym zwieńczeniem sukcesu. Chociaż po latach minimalistyczna, synthpopowa moc poszczególnych piosenek na płycie straciła nieco przebojowego blasku, to nadal "Touch" jest zapisem nieskrępowanego, kreatywnego poszukiwania brzmienia, zabawy dźwiękami i eksperymentów muzycznych, na jakie mogli pozwolić sobie wówczas Annie Lennox i Dave Stewart. 

Album ugruntował pozycję Eurythmics, jako gwiazdy, która bezpardonowo wkroczyła na światowy rynek muzyczny, dominując go przez kolejne lata, dzięki świetnym przebojom. Trzecia płyta była też zakończeniem elektronicznego okresu w twórczości grupy, zwieńczonego wydaniem "Sexcrime (Nineteen Eighty-Four)" napisanego na potrzeby filmu "1984" w reżyserii Michaela Radforda. W kolejnych latach Eurythmics poszerzyło swoją paletę ekspresji muzycznej, otwierając się na pełne popowe brzmienie, czego zwiastunem był przebojowy utwór "Would I Lie to You?", zwiastujący nadejście doskonałego krążka "Be Yourself Tonight" i nowego etapu w karierze grupy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eurythmics | Dave Stewart | Annie Lennox
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy