Elvis Presley: Dlaczego umarł Król rock and rolla?

Elvis Presley nazywany jest Królem rock'n'rolla /Michael Ochs Archives /Getty Images

45 lat temu, 16 sierpnia 1977 roku, świat dowiedział się o śmierci Elvisa Presley’a, Króla rock and rolla, jak go powszechnie określano. Dla wielu ludzi był to wielki szok, bo wokalista miał tylko 42 lata. Wokół przyczyn śmierci do dziś krążą rozmaite wersje i plotki, a wiele osób wciąż wierzy, że król nadal żyje, tyle że w ukryciu.

Ostatnie dni życia Elvisa Presley’a (posłuchaj!) są dość dobrze udokumentowane. Przez ostatnie 45 lat pojawiło się wiele dokumentów, przeróżnych wspomnień, wypowiadali się - co ważne - ludzie z najbliższego kręgu wokalisty.

Dzień przed śmiercią

Elvis Presley końcówkę barwnego życia spędził w swej posiadłości Graceland, w Memphis, w towarzystwie 9-letniej wówczas córki Lisy Marie oraz 20-letniej narzeczonej Ginger Alden, z którą związał się zaledwie kilka miesięcy wcześniej. 15 sierpnia (a był to poniedziałek) wstał o godz. 16, co w jego przypadku było zupełnie normalne. Cierpiał od dawna na bezsenność, dlatego kładł się spać praktycznie nad ranem, po zażyciu porcji różnych medykamentów, w tym środków nasennych.

Reklama

Tego dnia najpierw długo oglądał telewizję, a po godz. 22.30, pojechał wraz z Alden do swojego dentysty, gdyż zaczął go boleć ząb. Lester Hoffman pełnił funkcję osobistego stomatologa Presley’a, więc był dostępny dla niego 24 godziny na dobę (oczywiście brał za to sowite wynagrodzenie). Dlatego tak późna pora wizyty była czymś zupełnie normalnym.

Dzień śmierci Elvisa Presley’a

Po dwóch godzinach Presley wrócił do Graceland. Co prawda było już po północy, ale przed bramą rezydencji zawsze czatowali jacyś fani, a szczególnie fanki. Jedna z nich zrobiła wówczas ostatnie, jak się okazało, zdjęcie Elvisa, gdy sam prowadził swego czarnego Stutz Blackhawka III. Pomachał przyjaźnie fanom, a uwagę zwracał fakt, iż mimo że dawno zapadła noc, nadal miał założone ciemne okulary.

Kilka minut po 2 w nocy Presley zadzwonił do swojego osobistego lekarza doktora George’a Nichopoulosa z prośbą o dostarczenie mu kolejnej porcji środków przeciwbólowych i na sen. Tak też się stało i Elvis szybko je zażył, jak to czynił praktycznie co noc.

Ale nie poszedł spać. O 4 rano zadzwonił z kolei do swojego kuzyna Billy’ego Smitha i zaprosił go wraz z żoną na partyjkę racquetball (gra podobna do squasha). Królowi się nie odmawia, więc oboje przybyli do Graceland. Presley nie był w najlepszej formie, ale chciał się lepiej przygotować fizycznie do zbliżającej się, drugiej w 1977 roku, trasy koncertowej. Pograli jednak tylko pół godziny, po czym usiadł przy fortepianie i zaśpiewał dwa utwory gospelowe oraz balladę "Blue Eyes Crying in the Rain" Williego Nelsona (nad Memphis padał wówczas deszcz).

Kilka minut później zaproszona para opuściła Graceland, a Elvis i Ginger Alden udali się do jego sypialni. Presley wziął środki nasenne, gdyż tego dnia (a był już 16 sierpnia) miał o godz. 19 lot do Portland, gdzie następnego dnia rozpoczynało się jego kolejne tournée po USA. Nie mógł jednak usnąć i ok. 8 rano zadzwonił po kolejną porcję medykamentów na sen. Oczywiście szybko mu je dostarczono, choć była to już trzecia dawka w ostatnich godzinach.

Elvis nie żyje

O 9.30 Presley powiedział Ginger, że idzie do łazienki. Wziął ze sobą książkę. Od dawna cierpiał na poważne zaparcia, dlatego spędzał w toalecie sporo czasu, zazwyczaj czytając różne popularnonaukowe pozycje. 

"Tylko nie uśnij tam" - powiedziała mu wtedy Alden. Nie wiedziała, że widzi go żywego po raz ostatni.

Obudziła się ok. 14 i zauważyła, że Presleya nie ma w łóżku. Nie było to jednak nic nadzwyczajnego, więc nie szukała go. Zadzwoniła najpierw do swojej mamy, potem ubrała się, umalowała. Gdy ok. 14.10 weszła do łazienki, znalazła Elvisa leżącego przed toaletą twarzą w dół na podłodze. Wydawało się jej, że doznał jakiegoś ataku, upadł na posadzkę i uderzył się w głowę, tracąc przy tym przytomność.

Dlatego najpierw zadzwoniła po pokojówkę i powiedziała jej, że Elvis zemdlał. Jednocześnie uniemożliwiła Lisie Marie, która miała pokój tuż obok, zobaczenie taty w tym stanie. Zadzwoniła też do Vernona Presley’a, ojca Elvisa, który mieszkał w pobliżu Graceland i to on zawiadomił pogotowie. Przyjechało błyskawicznie o godz. 14.33, choć jego załoga była przekonana, że ponownie chodzi o zajęcie się jakąś omdlałą z ekscytacji fanką Presleya, czatującą na niego pod bramą wjazdową.

Szybko podjęto próbę reanimacji, po czym zdecydowano się zawieść Króla rock'n'rolla do szpitala. Ale nie do najbliższego, ale położonego 10 km od Graceland szpitala baptystów, gdyż gwarantował większą dyskrecję. Lekarzom nie udało się uratować Presley'a - oficjalnie o godz. 15.30 został uznany za zmarłego. Pół godziny później wydano specjalne oświadczenie dla prasy.

Dlaczego Elvis Presley umarł?

Jeszcze tego samego dnia przeprowadzono sekcję zwłok, która trwała dwie godziny. Za oficjalną przyczynę śmierci Króla rock and rolla uznano wówczas "atak serca", poprzedzony "migotaniem komór serca... z nieznanych przyczyn". W czasie sekcji zwłok obecnych było trzech lekarzy, w tym Jerry Francisco. Ujawnił on, iż Presley miał aż o 1/3 większe serce niż zdrowy człowiek, a główną tego przyczyną było niezwykle wysokie ciśnienie krwi oraz cukrzyca.

Badania toksykologiczne wykazały w organizmie wokalisty aż 11 różnych substancji, w tym demerol, diazepan (znany też jako valium), kodeinę i percodan, ale wówczas - na prośbę rodziny - nie zostało to ujawnione. Media dowiedziały się o tym dopiero kilka tygodni później.

Co ciekawe, doktor Francisco (który w 1968 roku przeprowadzał sekcję Martina Luthera King Juniora) stwierdził, że środki te nie przyczyniły się do śmierci Presley’a. Dodał, że mogła ją spowodować także jakaś inna dolegliwość, wymagająca dostępu do dokumentacji medycznej Króla.

Oficjalnej przyczyny zgonu nie potwierdzał z kolei wspomniany już dr George Nichopoulos, od 1970 roku osobisty lekarz piosenkarza. Twierdził on później, iż prawdziwą przyczyną śmierci były chroniczne, silne zaparcia. Presley często przerywał swoje koncerty, oficjalnie by zmienić strój, a tak naprawdę z powodu niekontrolowanej biegunki, wynikającej z zażycia środków przeczyszczających.

To właśnie Nichopoulos przepisywał Presley’owi, na jego życzenie, ogromne ilości przede wszystkim środków przeciwbólowych i nasennych. Później obwiniano go za śmierć Elvisa, co doprowadziło do zawieszenia mu w 1995 dożywotnio licencji lekarza. Okazało się bowiem, że pomiędzy 1975 a 1977 rokiem przepisał Elvisowi aż 19 tysięcy dawek różnych medykamentów, z czego 10 tysięcy tylko w 1977 roku, czyli w okresie kilku miesięcy przed śmiercią.

Nichopoulos tłumaczył się późnej wielokrotnie, iż ze środków tych korzystało całe, liczne otoczenie Elvisa (znane jako "Memphis Mafia"), a odmowa przepisania mu oczekiwanych przez niego medykamentów, skutkowała szybkim znalezieniem innego źródła. W końcu był Królem.

"Trudno jest przekonać kogoś, co jest dobre, a co nie, lub co musi zrobić" - stwierdził w 2002 roku Nichopoulos. "Ciężko jest, gdy masz do czynienia z kimś, kto myśli, że zna wszystkie odpowiedzi i bez względu na to, co zaproponujesz, z góry zna odpowiedzi".

Teorię Nichopoulosa o przyczynach śmierci Presley’a potwierdził w 2018 roku lekarz Howard Markel. Jego zdaniem do ataku serca (nie podważał wyników sekcji, iż była to bezpośrednia przyczyna) doszło właśnie w czasie próby wypróżnienia się, co często się przydarza osobom z zaburzeniami pracy serca. Za powód tych dolegliwości uznał jednak zażywanie nadmiernych ilości medykamentów i narkotyków.

Dodatkowo wskazywał na fakt, iż Elvis Presley nie prowadził zdrowego trybu życia - jadł mnóstwo niezdrowych, tłustych i smażonych potraw (oszacowano potem, że czasami spożywał aż 12 tys. kalorii dziennie!!!), nie wysypiał się regularnie (bo cierpiał na bezsenność). "To idealna recepta na katastrofę" - podsumował swe wnioski.

Warto jednak pamiętać, że Gladys Presley, czyli mama Elvisa, zmarła w 1958 roku mając 46 lat. Przyczyną zgonu był właśnie zawał serca.

Z kolei w 2016 Garry Rodgers, doświadczony emerytowany detektyw i lekarz sądowy, po analizie wszystkich dostępnych dokumentów doszedł do wniosku, iż śmierć Presley’a zakwalifikowałby jako "przypadkowy wypadek". Dodał, że nikt nie był temu winien, a na pewno nie Elvis.

"Był po prostu ciężko chorym człowiekiem. Nie mamy tu do czynienia z czyimś zaniedbaniem, nic nie zostało ukryte, nie ma co doszukiwać się jakiegoś spisku czy czynu przestępczego".

Co oczywiście nie zakończyło pojawiania się kolejnych i kolejnych teorii spiskowych o śmierci Elvisa Presley’a, na zawsze Króla rock and rolla.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Elvis Presley | dom Elvisa Presleya
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy