Reklama

The National w Krakowie: Trudna sztuka wspinaczki

The National przyjechali do Polski będąc na absolutnym szczycie, jaki może osiągnąć zespół niezależny: niesieni aurą wydanego w zeszłym roku genialnego albumu "High Violet", wyprzedali na pniu bilety na obecną europejską trasę. Także na koncerty w Krakowie i w Warszawie (czwartek 24 lutego).

"Zazwyczaj występujemy w halach, a nie w zatłoczonych pubach. Ale nam tu się bardzo podoba. Wam pewnie trochę mniej" - powiedział do publiczności przepełnionego klubu Studio (żadnego tam "pubu", tylko jednej z większych hal koncertowych Krakowie) wokalista Matt Berninger. Faktem jest jednak, że The National to już zespół sformatowany na pokaźniejsze lokale niż Studio. Zresztą z tego powodu grupa nie mogła zaprezentować w Krakowie pełnej wizualizacji i oświetlenia, które po prostu nie zmieściły się w klubie.

Kolejnym faktem jest to, że The National radzą sobie znakomicie na każdej scenie i w każdych okolicznościach. Niżej podpisany miał okazję oglądać zespół kilka lat temu na festiwalu w Roskilde w pewne gorące popołudnie, przy palącym niemiłosiernie słońcu. Mimo niesprzyjających warunków, zupełnie odwrotnych od nokturnowych i intymnych piosenek The National, Amerykanie wyszli z tego występu obronną ręką. Do dziś pamiętam twarz spoconego, ale usatysfakcjonowanego Berningera, ściągającego w upale rozciągnięty sweter.

Reklama

Później był kolejny festiwalowy występ, kiedy to zespół był już gwiazdą mysłowickiego Off Festival. Nie wchodząc w szczegóły - The National tamtym klimatycznym, nocnym występem, zmietli festiwalową konkurencję. Wreszcie w Krakowie udowodnili, że także w warunkach klubowych są zespołem unikatowym.

Co jest siłą i atutem The National? Są zespoły, które podczas koncertów emanują ekspresją i nieokiełznaną energią. Inne magnetyzują i hipnotyzują, po prostu grając swoje piosenki. Do tej drugiej grupy zalicza się The National. Choć takie "Runaway", "Bloodbuzz Ohio", "Anyone's Ghost" czy zagrany na finał zasadniczej części występu "Fake Empire", trudno nazwać utworami "czadowymi", to jednak ich dostojne tempo obezwładnia i dostarcza niesamowitych emocji. Emocji innych niż puszczony przed koncertem The National punkowy klasyk "Holidays In Cambodia" Dead Kennedys, ale niekoniecznie mniej intensywnych.

Zresztą krakowski koncert The National nie był pozbawiony wręcz agresywnych fragmentów. W trakcie wykrzyczanego na bezdechu "Afraid Of Everyone" Berninger po raz pierwszy postanowił przespacerować się poza obrębem sceny. Jak tłumaczył później pokrętnie - chyba, że źle dosłyszałem - starał się odnaleźć bar.

Apogeum wycieczek wokalisty The National mieliśmy w trakcie zagranego podczas bisów "Mr. November". Matt zeskoczył ze sceny, przedarł się przez barierki oddzielające publiczność od zespołu i utonął w tłumie. Kiedy wydawało się, że wokalista zaraz zacznie odwrót na z góry upatrzone pozycje (czytaj: bezpieczną scenę), artysta wskoczył na stanowisko specjalistów od odsłuchu, by po nim wdrapać się na balkon znajdujący się dobre kilka metrów nad podłogą. Dodajmy, że uczynił to śpiewając (a raczej krzycząc) do mikrofonu i będąc ubranym w szykowny, trzyczęściowy garnitur. Strój średnio nadający się do uprawiania wspinaczki ściankowej.

Po iście bohaterskim przedarciu się przez tłumy i powrocie na scenę, Berninger z kolegami na ukojenie emocji zagrali przejmującą kompozycję "Terrible Love" i wykonaną 100-procentowo "unplugged" balladę "Vanderlyle Crybaby Geeks". Prawdziwie bez prądu, bo jedynie na akustycznych gitarach niepodłączonych do wzmacniaczy, bez mikrofonów, z towarzyszeniem publiczności śpiewającej chóralnie: "I'll explain everything to the geeks"... Ten fascynujący i rozbrajający fragment koncertu wzruszył chyba nawet największych twardzieli na sali. A później zabłysły światła i nawet ci, którym było mało zrozumieli, że doskonalszego finału nie sposób sobie wymarzyć.

Artur Wróblewski, Kraków

Zobacz teledyski The National na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków | Guardian | National | koncert | the national
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy