Reklama

Teledyski oglądane uszami

W jakiej kondycji jest polski teledysk? - takie pytanie tradycyjnie co roku zadawane jest w Gdańsku na Festiwalu Polskich Wideoklipów Yach Film. Warto jednak zadać jeszcze jedno pytanie - jak się ma sama impreza, nazywana świętem teledysku?

17 edycja Yach Filmu, odbywająca się w dniach 9-12 października, przyniosła kilka zmian w sposobie przyznawania nagród. Decyzja organizatorów dająca znacznie większe uprawnienia publiczności (decydowała w czterech nowych kategoriach) pokazała, że Festiwal stoi na rozdrożu.

Z jednej strony chęć wyróżniania wybitnych prac, które często powstają dla niszowych i mało znanych wykonawców (doskonały przykład to choćby Grand Prix z 2007 roku - nagrodzono teledysk do "Dziwny jest ten kraj" jazzowej grupy Pink Freud), a z drugiej - próba przebicia się do szerokiego grona odbiorców. Trzeba przyznać, że na razie niezbyt udana.

Reklama

Dodatkowo Yach Paszkiewicz, pomysłodawca i współorganizator Yach Filmu, w rozmowie z INTERIA.PL nie ukrywał, że był on przeciwny wprowadzenia kategorii dla publiczności.

"Jesteśmy świadkiem cichej, ale coraz widoczniejszej rewolucji multimediów. [Internet] to jest miejsce dla polskiego wideoklipu" - podkreśla w festiwalowym katalogu Yach Paszkiewicz.

Ta rewolucja jednak nie przełożyła się odbiór wideoklipów przez publiczność. Nagrodziła ona klipy do piosenek, które po prostu są przebojami i królują na listach. Można przypuszczać, że przy wyborze decydowały raczej uszy (popularna piosenka) niż oczy (udany teledysk) głosujących.

Najbardziej zadowoleni są chyba tylko twórcy wideoklipów, którzy mają więcej nagród do zgarnięcia. W ich przypadku nie widać tego rozdarcia pomiędzy umownie nazywaną "komercją" a "sztuką". Zdobywca największej ilości nominacji, Darek Szermanowicz z Grupy 13, zrobił klipy dla popularnej grupy Feel i Iwony Węgrowskiej (Yach publiczności dla "najlepszego wykonawcy / zespołu" za "Pokonaj siebie"), a także dla grającego ekstremalny metal Behemotha (trzy nominacje jury dla teledysku "At the left Hand ov God" przełożyły się na statuetkę za montaż).

W obecnej formie Festiwal coraz bardziej przypomina imprezę u cioci na imieninach, gdzie spotykają się "znajomi i przyjaciele królika". Jej prestiż maleje, co widać po spadającym zainteresowaniu - na pokazach nominowanych klipów nie widać tłumów, ilość oddanych głosów także nie jest zbyt duża.

"Impreza narodziła się jako spotkanie kilku zapaleńców, którzy w prywatnym mieszkaniu oglądali teledyski na ekranie telewizora i żywo o nich rozmawiali. Po prawie dwóch dekadach zmierza w tym samym kierunku" - podsumowuje obserwator festiwalu Przemysław Gulda z trójmiejskiego oddziału "Gazety Wyborczej".

Imprezy towarzyszące nie powalają na kolana. W tym roku w ostatniej chwili odwołano występy zapowiadanych Sławomira Gołaszewskiego z Władysławem Komendarkiem, laureatów Yacha Loco Star (najlepsza animacja w 2005 roku) oraz Szwedów z Agressive Chill. Poza tym nie są to wykonawcy, którzy by mogli ściągnąć na festiwal tłumy fanów.

W tej sytuacji koncerty odbyły się podczas gali wręczania nagród. Z całym szacunkiem dla weteranki Martyny Jakubowicz i debiutantki Izy Lach, jako jedyna na siebie uwagę zwracała Maria Peszek, której płyta "Maria Awaria" zrobiła sporo zamieszania na rynku.

Uroczysta gala w poprzednich latach odbywała się w prestiżowej sali Teatru Wybrzeże. Teraz laureaci i goście spotkali się w... klubie. Nieco przypomina to sytuację z podupadającymi Fryderykami sprzed kilku lat. Tym nagrodom muzycznym udało się podźwignąć, czy to samo spotka Yachy?

Sprawdź nasz raport specjalny poświęcony festiwalowi Yach Film 2008.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: impreza | festiwal | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama