Reklama

Kto ma najwięcej stref erogennych?

Muszę przyznać, że piątkowy (6 marca) koncert awangardzistów z Krakowa - grupy Świetliki przeszedł moje wszelkie oczekiwania rozrywkowo - artystyczne. Czegoś takiego się nie spodziewałem.

Na sali Miejskiego Centrum Kultury w Mysłowicach na próżno było szukać wolnych miejsc. W końcu udało się "wbić" w czwartym rzędzie po lewej stronie. Siadam i widzę zespół: Marcin Świetlicki w stroju człowieka z ulicy, przeciwsłonecznych okularach i z pudełkiem papierosów w kieszeni, które ciągle wyciągał; sypiący filozoficznymi tekstami basista, Grzegorz Dyduch; długowłosy i chyba najspokojniejszy z paczki gitarzysta i klawiszowiec - Artur Gasik; niewyczerpalna kopalnia żartów, żarcików i przerywników - Tomasz Radziszewski; oraz najmłodszy ze stawki, mający według zespołu - "najwięcej stref erogennych", perkusista - Marek Piotrowicz.

Reklama

To był zupełnie niestandardowy koncert, ciężko chyba w tym przypadku nawet mówić o koncercie; raczej swoisty alternatywny kabareton muzyczny. Gdyby przytoczyć wszystkie żarty i docinki, które zespół zaserwował nam podczas występu - potrzebny by był osobny artykuł. Przytoczę parę dla przykładu:

Marcin: "Piosenka, którą od pewnego czasu gram, ale nikt na nią nie zwraca uwagi, więc jeszcze raz ją dziś zagram".

Marcin: "Wczoraj, w Chorzowie przy piosence, która teraz nastąpi "Listopad" uważałem, że występ dobiega końca, a dzisiaj jakoś się nie zmęczyłem, ale spać mi się chce. Jest to nagranie jakieś... nie wiem".

Tomasz: "Nie wiem jak jest w Mysłowicach, ale w Krakowie dzieci nie mówią do rodziców po imieniu, to jest karalne; straż miejsca może nałożyć mandat na takie dziecko. Chyba, że dziecko ma na imię Kevin - wtedy rodzice nie mogą mówić do dziecka po imieniu...".

Tomasz: "Jeżeli chuć, to tylko wówczas, gdy towarzyszy jej wzmożenie estetyczne, chuć brzydka nie ma w ogóle waloru społecznego. Dlatego trzeba się kiełznać...".

Szczególnie pamiętny motyw dotyczył "aparaciarzy":

Grzegorz: "Panowie dajcie spokój z tymi aparatami, z tą Nokią to jest żenada po prostu, to nie licuje (?) jeżeli znajdziemy gdzieś zdjęcia z tego koncertu to przyjedziemy do tej osoby, to się da wytropić. Po co w ogóle pamięć wypełniać...".

W jednej chwili fotoreporterzy rozpierzchli się po sali zniesmaczeni, widząc to, Grzegorz dodał:

"...Oczywiście przepraszamy wszystkich aparaciarzy...", jednak po chwili: "Jakbyście się czuli, jakby waszą matkę fotografowali? Nago w wannie?".

Niby taki żarcik, ale podziałało, bo odtąd nie zrobiono już żadnego (!) zdjęcia. Na koniec Marcin dodał: " Człowiek, który fotografuje musi mieć podzielność uwagi: słuchać, siedzieć. Ja cię kręcę".

Zapewne wszyscy zapamiętają też monolog Tomasza o strefach erogennych:

"Proszę nas nie dotykać, tylko perkusistę można (?) jest on jedynym perkusistą w Polsce, który jest pokryty w całości sferami erogennymi, jak Achilles. Jest tylko jedno miejsce, gdzie jak się go dotknie to się nie ekscytuje. My znamy to miejsce...".

A co się działo stricte muzycznie? Zespół zaprezentował właściwie próbkę swoich dokonań z całych 14 lat, między innymi: "Nieprzysiadalność" i "Listopad" z "Ogrodu Koncentracyjnego"; "Pies i Chmurka" z "Cacy Cacy Fleischmaschine"; "Małżowina" z "Perły Przed Wieprze"; "Delikatnienie", "Złe Misie" pochodzące z płyty "Złe Misie" oraz najbardziej rozpoznawalny przebój, "Filandia" z "Las Putas Melancolicas". Generalnie mieliśmy do czynienia z wieloma stylami i brzmieniami - od jazzowego ambientu, przez reggae, po awangardowy rock, poezję śpiewaną, czasem zawadzającą o elektronikę.

Technicznie i akustycznie nie można się do niczego przyczepić, koncert nie był zbyt głośny, instrumenty oraz głosy słuchać było wyraźnie. Szczególną przyjemność sprawiała zespołowi improwizacja: zmienili wiele tekstów, także "Filandii", śpiewając: "Już nigdy nie będzie takiego Prezydenta i premiera i brata Prezydenta i brata premiera i dziadka premiera..."; improwizację słuchać było także w muzyce, bo Świetliki grali czasem wręcz zupełnie przypadkowe dźwięki, jednak zabawa ta szła im całkiem sprawnie.

Koncert zakończył się krótkim bisem, zupełnie zwariowanym popisem gitarzysty Tomasza Radziszewskiego, który powiedział wcześniej, że za bis trzeba "pięć złotych do kapelusza wrzucić".

Świetliki, w osobie Marcina pożegnali się z widownią tak:

"...Po raz pierwszy w Mysłowicach i po raz ostatni mieliście okazję zobaczyć zespół Świetliki. Nie dlatego, że nie pokochaliśmy tego miasta - bośmy pokochali z całymi naszymi małymi serduszkami, ale dlatego, że jestem stary, zmęczony...".

Dziwne, bo ja tego nie zauważyłem.

Marcin Bareła, Mysłowice

www.niebieskagodzina.blog.com

www.egida.us.edu.pl

(Listy do redakcji)

Zobacz teledyski Świetlików na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Świetliki | słuchać | Mysłowice | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama