Reklama

Jarocin: Wspomnień czad

Festiwal w Jarocinie należał w tym roku do tych, co zawsze - Kazika, Tiltu, Armii... Próba poszerzenia formuły imprezy o nowe gatunki muzyczne zakończyła się umiarkowanym powodzeniem. Lokalne gwiazdy - Czesława i Marię Peszek - co prawda oklaskiwano, ale gorące nazwy z importu, z Animal Collective na czele, rozpaliły nielicznych.

Nie grają ich radia, prasa wspomina rzadko, dawno nie było płyt. Ale ludzie pamiętają. Największe tłumy oklaskiwały Tilt i Kazika Na Żywo. Rzeczywiście, warto było to zobaczyć. Tilt obchodził w Jarocinie 30. urodziny, które połączono ze wspomnieniem Piotra Łazarkiewicza, autora kultowego filmu "Fala" (nawiasem mówiąc, właśnie został patronem jarocińskiego kina). Pomysł na koncert wyśmienity: Tilt grał nie tylko swoje piosenki, ale też zapraszał na scenę innych jarocińskich bohaterów, by wykonać utwory z ich repertuaru, a fragmenty "Fali" odtwarzano na telebimie. Jednej nocy - ba, w ciągu jednej godziny! - usłyszeć i zobaczyć Moskwę, Dzieci Kapitana Klossa, Izraela i Brygadę Kryzys to nie lada przeżycie. Niestety, ten wyjątkowy koncert powinien być staranniej przygotowany od strony technicznej, bo zbyt długie przerwy niszczyły nastrój. Kazik Na Żywo z kolei przetoczył się przez jarocińska publiczność jak czołg turbodoładowaniem, przypominając wszystkie swoje największe hity (nie tylko swoje: "California über alles" nie mogło przecież zabraknąć). Nie chcieli go puścić ze sceny, a kiedy już im umknął, dla ogromnej większości fanów skończył się festiwal. Szkoda, że Animal Collective nie zostali wystawieni przed panem Staszewskim. Nie zagwarantowałoby im to entuzjastycznej reakcji tłumu, ale mieliby szansę przekonać do siebie choćby jednostki.

Reklama

Zobacz teledyski uczestników Jarocin Festiwal 2009!

Jak należało się spodziewać, gorące przyjęcie zgotowano też Armii (za co Budzyński odwdzięczył się ujmującym pomysłem z armią przedszkolaków, która zaśpiewała w "Ukrytej miłości") oraz Myslovitz, którzy zapewne przez wzgląd na trudne warunki atmosferyczne nie nękali zmokniętych i zziębniętych fanów hałaśliwymi improwizacjami, ale zaserwowali uczciwy zestaw przebojów, do potupania i pośpiewania. Spod parasoli i kapturów popłynęły więc refreny, a "Długość dźwięku samotności" Artur Rojek niemal zupełnie sobie odpuścił - odwrócił mikrofon w stronę publiczności, sam zaśpiewał może ze trzy wersy. Zważywszy na zupełnie niepiękne okoliczności przyrody, świetny koncert.

Czesław Śpiewa dowiódł, że ma rogatą, punkową duszę, kiedy półnagi zmagał się z żywiołem, nie dając się przepędzić burzy. Dzielnie stawał, ale niebo było bezlitosne. Za to publiczność wręcz przeciwnie, bardzo mu przychylna. Mozil wystąpił w Jarocinie w niecodziennym składzie, oprócz członków zespołu wprowadzając na scenę również menedżerkę i grono znajomych, którzy pięknie udawali, że potrafią śpiewać. Choć rocka w jego muzyce niewiele, Czesław konfrontację z jarocińską legendą zakończył z tarczą, podobnie jak wymalowana w barwy wojenne Maria Peszek. Poza własnymi szlagierami (w tym "Miasto Manią" w intrygującej aranżacji, do połowy zimnofalowej, od połowy funky) miała w zanadrzu piosenkę z "Misia Uszatka" i nie zawahała się jej użyć.

Podobali się Acid Drinkers, którzy powoli próbują wrócić do pełni formy po śmierci Olassa, jeszcze bardziej podobali się Happysad. Ale choć publika szalała, śpiewała teksty i skandowała ich nazwę, muzycy nie wiedzieć czemu wyglądali na nieszczęśliwych. Cóż, może mamy do czynienia ze światowymi prekursorami nurtu emo-reggae?

Zagraniczne gwiazdy festiwalu przegrały konfrontację z lokalnymi gigantami. Niektóre, jak Bad Brains, na własne życzenie. Inni po prostu mieli pecha. Twórcy "Quickness" byli na scenie zastanawiająco spowolnieni i rozleniwieni. Wszystko, co o nich słyszeliście jest prawdą - H.R. to naprawdę charyzmatyczny frontman i jedyny w swoim rodzaju wokalista, a kiedy akompaniująca mu trójka nabierze rozpędu, nic ich nie zatrzyma. Niestety, tym razem na pełne obroty wchodzili sporadycznie... Editors dla odmiany bardzo się starali i bez wątpienia zagraliby jeden z najlepszych koncertów festiwalu, gdyby nie to, że po kilku utworach Tom Smith zaczął chrypieć. Utrata głosu to nie przelewki, więc zespół przeprosił, grzecznie się pożegnał i zszedł ze sceny. Szkoda.

Drugiego dnia siły przyrody sprzyjały gościom. The Automatic wskoczyli w chwilową przerwę w opadach i zrobili na publiczności dobre wrażenie. Ale już New Model Army (choć na początek walnęli z grubej rury "Here Comes the War") i I AM X (mimo szykownych mundurków i wyjściowych makijaży, których zresztą nie było widać, bo zespół prawie nie używa świateł) przyjęci byli chłodniej, niż Czesław czy grający w strugach deszczu Myslovitz.

Największymi przegranymi tegorocznego Jarocina są jednak nowojorscy eksperymentatorzy z Animal Collective. Choć tę swoją szaloną dźwiękową karuzelę zaprezentowali w sposób, który mógł się spodobać nie tylko wtajemniczonym, niewielu dało im szansę. Gdy Amerykanie pokornie dziękowali ze sceny tym, którzy zostali by ich posłuchać, spora grupka dżentelmenów spod sceny zagłuszała ich, śpiewając "Ona temu winna, ona temu winna, pocałować go powinna..." Surrealizm pełną gębą, jak na występ Animal Collective przystało. A jednak szkoda, że dobry koncert jeszcze lepszego zespołu poszedł na zmarnowanie.

Organizatorzy festiwalu stanęli więc przed trudnym wyborem. Mogą organizować kolejne jubileusze i akademie ku czci, a sentymentalna starszyzna oraz młodzież, która pragnie nadrobić zaległości z legendy zawsze będą tłoczyć się pod sceną. Mogą również próbować zmienić Jarocin, uaktualnić, sprawić, by był wydarzeniem nie tylko historycznym, ale i artystycznym. Nie będzie to ani łatwe, ani tanie, choć gra jest warta świeczki, bo za kilka lat i tak zabraknie im rocznic do obchodzenia i punkowych świętych do kanonizowania. Niestety, przykład Animal Collective, grających dla garstki wiernych fanów i kilku typów zbyt pijanych, by trafić do namiotu, świadczy o tym, że połączenie obu światów może się okazać niemożliwe.

Jarek Szubrycht, Jarocin

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koncert | festiwal | jarocin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy