Reklama

I po Castle Party

14. edycję festiwalu Castle Party można uznać za bardzo udaną, mimo, że pogoda nie sprzyjała zabawie. Od soboty, 28 lipca, w Bolkowie nieustannie lało.

Mortiis w rozmowie z INTERIA.PL zażartował , że zapewne to oni przywieźli takie urwanie chmury za sobą z Norwegii i dopiero przestanie być tak brzydka pogoda , gdy wrócą w poniedziałek (30 lipca) do swojego kraju.

W piątek, 27 lipca, festiwal rozpoczął się pokazem grupy ze studia artystycznego Exiting Body Piercing mieszczącego się w Besançon (Francja), które zajmuje się szeroko pojętymi modyfikacjami ciała. Jego pracownicy organizują właśnie pokazy z elementami sztuki zdobienia ciała: tatuażem, piercingiem i skaryfikacją. Zobaczyliśmy podwieszanie się na hakach jednej z członkiń tego studia.

Reklama

Piątkowy wieczór upłynął w rytmie imprez na zamku, w klubach Hacjenda i Sorento - gdzie muzyke serwowali DJ-e.

Najlepszy koncert festiwalu dał zespół IAMX. Chris Corner porwał publikę, rzucił się w tłum i pokazał jak ogromny ma talent wokalny i aktorski ("podduszanie" muzyków IAMX kablem od mikrofonu robiła wrażenie).

Większość osób przyjechała na Suicide Commando, Diary of Dreams , Front Line Assembly i IAMX.

Na festiwalu można było nie tylko posłuchać muzyki, ale także m.in. zrobić sobie zdjęcie w trumnie lub dybach, zjeść pajdę chleba ze smalcem, kupić biżuterię i plyty.

Do Bolkowa tradycyjnie już przyjechali widzowie z różnych krajów: było dużo Rosjan, Ukraińców, Węgrów. Byli też Japończycy i Australijczycy. Zresztą na scenie pojawił się australijski zespół Angelspit i japoński The Royal Dead.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pogoda | party | Castle | castle party
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy